- Nasze dzieciaki w życiu dużo przeszły. To jest dla nich kolejna nieznana, nowa, przerażająca rzecz, choć mam nadzieję, że da nam szanse się też zbliżyć – mówi Katarzyna. Zdalna edukacja w Wioskach Dziecięcych to póki co poważne wyzwanie. Potrzebne jest wsparcie finansowe i edukacyjne.
Katarzyna Sobczuk-Wójciszyn z wykształcenia jest pedagogiem, przez lata była dziennikarką. Cztery lata temu zdecydowała wraz z mężem, że zostaną tzw. Rodzicami SOS. Pod ich opieką w Wiosce Dziecięcej znajduje się piątka dzieci. Dwójka to nastolatki, które uczą się w szkołach branżowych, trójka to dziewczynki z piątej, szóstej i siódmej klasy.
- Mamy dwa komputery, więc ich nauka teraz, gdy szkoły są zamknięte, to spore wyzwanie – opowiada pani Kasia. - Często wygląda tak, że dwójka się uczy, a reszta czeka. Nie mamy innego wyjścia. Jakoś musimy sobie radzić, choć to uciążliwe dla nas wszystkich.
Dzieci w Wioskach mają pod górkę
Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce, w którym działa Katarzyna, jest częścią międzynarodowej organizacji SOS Children’s Villages, obecnej w 136 krajach świata od 70 lat. Pomaga dzieciom opuszczonym, osieroconym oraz zagrożonym utratą opieki rodziców. Jego celem jest jak najlepsze przygotowanie dzieci do dorosłego życia.
Wioski Dziecięce to osiedla od 12 do 14 domów. W każdym z nich mieszka tzw. Rodzina SOS, którą tworzą Rodzice SOS (małżeństwo lub osoba samotna) oraz do kilkorga powierzonych ich opiece dzieci, którymi nie mogli opiekować się rodzice biologiczni. Najczęściej wychowują się tutaj liczne rodzeństwa.
- Do wiosek trafiają dzieci szalenie zaniedbane pod względem edukacyjnym – mówi Anna Choszcz-Sendrowska, reprezentująca Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce. - Zdarza się, że przychodzą do nas pięciolatki, które nie mówią albo czwartoklasiści, którzy nie potrafią czytać. Te dzieci już na starcie mają trudniej. Rodzice SOS z pomocą psychologów i pedagogów próbują to wszystko nadrobić, ale one i tak mają pod górkę.
Chcemy te dzieci czegoś nauczyć
Odkąd zawieszono tradycyjną naukę w szkołach, jest jeszcze bardziej pod górkę. W marcu Katarzyna stała się nie tylko Mamą SOS, ale też nauczycielką, pedagożką i specjalistką od wszystkiego, od chemii po technikę.
– Wiadomo, że wcześniej też sporo dzieciom pomagaliśmy w nauce, ale teraz jest tego wielokrotnie więcej – opowiada. - Część naszych dzieci w Wioskach Dziecięcych była w przeszłości mocno zaniedbana, mają orzeczenia o specjalnych potrzebach nauczania. Edukacja jest u nas ogólnie na co dzień trudna, a teraz, gdy odbywamy ją w domu, stała się jeszcze większym wyzwaniem. Musimy temu podołać, bo też chcemy dzieci czegoś nauczyć. Nie chcemy, żeby tylko przepisały temat lekcji, zamknęły zeszyt i koniec, ale żeby coś z tego wiedziały – podkreśla.
- Ta sytuacja związana z koronawirusem nie jest łatwa dla nas dorosłych, a co dopiero dla dzieciaków, które tak wiele już przeszły w swoim wcześniejszym życiu – mówi Anna Choszcz-Sendrowska. - Samo oddzielenie od biologicznych rodziców jest przecież wielką traumą. Dla nich ta izolacja, to, że nie za bardzo mogą wyjść na dwór, jest szalenie trudne. I jeszcze te wszystkie informacje, które przychodzą z zewnątrz. Staramy się im to oczywiście racjonalizować, dbać o ich psychikę. Ale wiadomo, że to poczucie zagrożenia powoduje zachwianie bezpieczeństwa, a najczęściej my po kilka lat pracujemy nad odbudowaniem u nich tego zaufania – dodaje.
Czego potrzebują?
Dziś w Polsce działają cztery Wioski Dziecięce, w Biłgoraju, Kraśniku, Siedlcach i Karlinie. Brakuje im ok. 120 komputerów, potrzebne jest też dodatkowe wsparcie edukacyjne. – Chodzi oczywiście o zajęcia zdalne, o pomoc w opanowaniu materiału – mówi Choszcz-Sendrowska. - Nasi podopieczni mają największe problemy z przedmiotami ścisłymi i językami obcymi. Szukamy osób, które chciałyby wesprzeć je w nauce. Ale problemy są nie tylko w Wioskach Dziecięcych, ale i w programie „SOS Rodzinie”, gdzie opiekujemy się dziećmi z rodzin w kryzysie. Zdarzyło się ostatnio, że jeden z moich kolegów pomagał przez kilka godzin przez telefon w pisaniu wypracowania z języka polskiego jednemu z dzieci. Tym dzieciom rodzice nierzadko nie są w stanie pomóc. Nie jest to łatwe, ale da się – dodaje.
- Nasze dzieciaki w życiu dużo przeszły. To jest dla nich kolejna nieznana, nowa, przerażająca rzecz. Staram się jednak szukać plusów w tej sytuacji i mam nadzieję, że da nam szanse się zbliżyć – mówi Katarzyna. I dodaje: - Siedzenie w zamknięciu, izolacja i ciągłe uważanie na swoje zdrowie jest już wystarczająco uciążliwe psychicznie – zauważa. Dlatego w wolnych chwilach starają się z dziećmi grać w gry planszowe, spacerować w sąsiedztwie domu, a ostatnio wspólnie szyli maseczki.
Stowarzyszenie napisało już do ministra edukacji oraz do ministra rodziny, by zwrócić szczególną uwagę na sytuację edukacyjną dzieci w pieczy zastępczej w tym trudnym czasie. „Mamy nadzieję na wskazanie najlepszych rozwiązań, by nasi podopieczni mieli takie same szanse edukacyjne, jak wszystkie inne dzieci” – podkreślają.
Nie tylko Wioski
Nauka zdalna to także ogromne wyzwanie dla rodzin w kryzysie. Dzieci objęte opieką w programie „SOS Rodzinie”, który również prowadzi Stowarzyszenie, dotąd odrabiały lekcje i otrzymywały wsparcie edukacyjne w specjalnych świetlicach. Te jednak ze względów epidemiologicznych zostały zamknięte. - Oczywiście pracownicy Stowarzyszenia robią wszystko, żeby wspierać naszych podopiecznych, ale pamiętajmy, że w naszych programach profilaktycznych opiekujemy się dziećmi z rodzin niezamożnych, mających różnego typu problemy tak opiekuńczo-wychowawcze, jak i ekonomiczne, mieszkających często w małych miejscowościach. To nie jest łatwe - mówi Choszcz-Sendrowska. I przypomina, że wiele z tych dzieci nie ma w rodzinnych domach miejsc do nauki czy komputera z Internetem o odpowiedniej przepustowości.
- Dlatego potrzebujemy przede wszystkim wsparcia finansowego, by móc im wszystkim jakoś pomóc w tym trudnym czasie – mówi Choszcz-Sendrowska.
Jeden procent dla SOS
Jednym ze sposobów wsparcia organizacji może być przekazanie jej jednego procenta. W tym roku zachęcają do tego dorośli, którzy sami są wychowankami Wiosek. To m.in. spełnieni rodzice tworzący szczęśliwą rodzinę, analityk-programista, modelka, trener personalny. Wszyscy zgodnie podkreślają, że to dzięki wsparciu Rodziców SOS, wychowawców i pedagogów mogli stać się takimi ludźmi jakimi są teraz.
Jednym z bohaterów kampanii jest Andrzej – ambitny student matematyki, pracujący jako analityk. Wioska Dziecięca to jedyny dom, jaki pamięta. Jedyny, jaki nazywa domem. - Miałem 5 lat, kiedy trafiłem do Wioski. To ona jest moim całym dzieciństwem, okresem dorastania, wszystkim… Tam miałem i mam do dziś prawdziwą rodzinę – opowiada Andrzej.
Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce działa w Polsce już od 36 lat. W tej chwili ma pod opieką 1566 dzieci, z czego 323 w pieczy zastępczej, a 1243 w programie „SOS Rodzinie”.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Stowarzyszenie SOS Wioski Rodzinne