Parlamentarzyści domagają się przywilejów, które uniemożliwią pracodawcom zwalnianie ich z dodatkowej pracy wykonywanej poza parlamentem - pisze "Metro".
Parlamentarzyści to ważne persony, a chcą być jeszcze ważniejsze - domagają się przywilejów, które nie pozwolą na wyrzucenie polityka z pracy - czytamy w "Metrze". Blisko setka parlamentarzystów, oprócz pracy w Sejmie, zarabia także gdzie indziej.
Najczęściej w urzędach, na uniwersytetach lub w firmach prywatnych. Przykłady: posłanka Zofia Grabczan z Samoobrony pracuje jako główny specjalista ds. marketingu w jednej z lubelskich firm, a Jan Ołdakowski z PiS jest dyrektorem Muzeum Powstania Warszawskiego.
Wszyscy mają wysokie diety, darmowe przeloty samolotem, dopłaty do paliwa i dostają pieniądze na utrzymanie biur. Teraz żądają, aby pracodawcy nie mieli żadnej możliwości wyrzucenia ich ani obcięcia pensji. Ochrona ma trwać dwa lata po zakończeniu kadencji.
- Poseł, który dodatkowo pracuje, jest o niebo lepszy od tego, który siedzi tylko w ławie poselskiej. Trzeba zapewnić mu ochronę, żeby przez swoje poglądy nie stracił pracy - twierdzi Mirosław Krajewski z Samoobrony, jeden z pomysłodawców (wykłada na kilku uczelniach).
Hubert Costa (Samoobrona) pracuje na niepełnym etacie jako lekarz. Chwali pomysł kolegów: - Przynajmniej będę wiedział, że mam za co żyć, jak nie dostanę się do Sejmu w kolejnych wyborach - mówi.
Ale żaden z polityków Samoobrony, którzy podpisali się pod projektem, a do których zadzwonili dziennikarze gazety, nie potrafi podać przykładu parlamentarzysty, który przez pracę w parlamencie stracił pracę zawodową. Adam Ambrozik z Konfederacji Pracodawców Polskich zauważa, że takie prawo byłoby absurdalne.
- Nie można przymusić pracodawcy do zatrudniania kogoś przez w sumie sześć lat. Żaden z innych pracowników w Polsce nie ma takich przywilejów. Paradoksalnie może to obrócić się przeciw posłom, bo nikt nie będzie chciał ich zatrudnić - ocenia.
- To jest nadmierne korzystanie z przywilejów władzy. Nie widzę powodu, dla którego trzeba ochraniać przed zwolnieniem jakiegokolwiek pracującego parlamentarzystę - wtóruje były minister zdrowia Marek Balicki.
Czy pomysł się przyjmie? - zastanawia się "Metro". Parlamentarzyści z takich przywilejów raczej nie zrezygnują.
Źródło: "Metro"