Borys Nadieżdin, otwarcie krytykujący inwazję zbrojną Rosji na Ukrainę, złożył w Centralnej Komisji Wyborczej podpisy poparcia niezbędne do zarejestrowania go jako kandydata w marcowych wyborach prezydenckich. - Muszę przygotowywać się do rządzenia krajem. Nie, nie zwariowałem - opowiada w rozmowie z niezależnym portalem Meduza potencjalny rywal Władimira Putina, niejednoznacznie oceniany przez rosyjską opozycję.
Borys Nadieżdin podziękował w środę Rosjanom, którzy go poparli i oznajmił, że w niektórych miejscach ustawiały się kolejki chętnych do złożenia podpisów na rzecz jego kandydatury.
Kandydat partii Inicjatywa Obywatelska mówił, że ogółem zebrał 208 tysięcy podpisów poparcia. Do Centralnej Komisji Wyborczej przyniósł listy z wymaganymi 105 tysiącami podpisów. CKW będzie sprawdzała ich prawidłowość. Ma na to czas do 10 lutego.
CZYTAJ: Borys Nadieżdin chce rzucić rękawicę Putinowi. "Jest jedynym politykiem z pokojowym programem"
Plany rywala Putina
- Muszę przygotowywać się do rządzenia krajem. Nie, nie zwariowałem - mówił dzień wcześniej niezależnemu rosyjskojęzycznemu portalowi Meduza Nadieżdin, przekonując, że poparcie dla jego kandydatury w marcowych wyborach "stale rośnie".
- Szczerze życzę, aby Rosja była wielka, ale nie w tym sensie, w jakim myśli Putin - że ma rakiety Kindżał czy Iskander. Wielka w tym sensie, że jest wolnym, spokojnym krajem, do którego każdy chce przyjechać, a ludzie czują się tu dobrze - dodał potencjalny rywal Władimira Putina.
Polityk dowodził, że jego plany polegają na tym, by zmieniać rosyjską politykę w interesie ludzi, którzy stawiają na jego kandydaturę i protestują przeciwko obecnej sytuacji w kraju. - Niezależnie od tego, czy zostanę zarejestrowany, czy nie, wygram (w wyborach prezydenckich - red.) czy nie. Jeśli nie zostanę kandydatem i zostanę odcięty od wyborów lub zostanę kandydatem, ale Putin wygra, mimo wszystko postaram się jak najlepiej wywrzeć wpływ na rosyjską politykę - zapewnił.
Sceptycyzm opozycji
Rosyjska sekcja BBC relacjonuje, że opozycja w Rosji przyjęła kandydowanie Nadieżdina do wyborów ze sceptycyzmem. Cytowała doniesienia, w których prognozowano, że Kreml myśli o uczynieniu "liberalnego kandydata" jednym ze sparingpartnerów Władimira Putina. Do podobnej sytuacji doszło w wyborach prezydenckich w 2018 roku, kiedy partia Inicjatywa Obywatelska poparła kandydaturę celebrytki Kseni Sobczak.
Mimo to kilku znanych krytyków Kremla, takich jak bliski współpracownik Aleksieja Nawalnego Iwan Żdanow czy Michaił Chodorkowski, zaapelowało do złożenie podpisu pod kandydaturą Nadieżdina. Ich zdaniem, wspieranie tego polityka będzie formą legalnego protestu przeciwko wojnie.
Borys Nadieżdin - kim jest
Pochodzący z radzieckiego Uzbekistanu 61-letni Nadieżdin (z wykształcenia matematyk) w latach 90. był deputowanym do niższej izby rosyjskiego parlamentu, Dumy Państwowej. Był także doradcą byłego wicepremiera Borysa Niemcowa (zastrzelonego w 2015 roku w pobliżu Kremla) i byłego premiera Siergieja Kirijenki, odpowiadającego obecnie za aneksję terenów Ukrainy, okupowanych przez Rosję.
Wybrany do Dumy Państwowej z poparcia Sojuszu Sił Prawicowych Nadieżdin pozostał w parlamencie tylko przez jedną kadencję, a po rozpadzie tego ugrupowania pracował w lojalnej wobec władz partii Słuszna Sprawa (miliardera Michaiła Prochorowa - red.). Współpracował też z innymi niewielkimi partiami, przychylnymi wobec rządzącej Jednej Rosji. W ostatnich latach występował głównie w charakterze eksperta w politycznych talk show emitowanych przez federalne stacje telewizyjne, gdzie przypisywano mu rolę przeciwnika "do bicia" ze strony opozycji - informuje rosyjska sekcja BBC.
Rosyjska sekcja Radia Swoboda przypomniała, że Nadieżdin, choć wielokrotnie powtarzał, że inwazja zbrojna Rosji na Ukrainę jest kosztownym błędem Moskwy i wzywał do zawieszenia broni i negocjacji, nigdy bezpośrednio nie potępił wojny ani nie nawoływał do zwrotu okupowanych ukraińskich terytoriów, co niemal na pewno doprowadziłoby do wszczęcia przeciwko niemu postępowania karnego w putinowskiej Rosji.
Arsenał Kremla
Zdaniem rosyjskich ekspertów, etap sprawdzania przez CKW podpisów na poparcie kandydatury Nadieżdina będzie momentem, gdy rozstrzygnie się kwestia jego ewentualnego dopuszczenia do udziału w wyborach. Są też zdania, że wielu Rosjan uznało złożenie podpisu poparcia dla Nadieżdina za bezpieczny sposób wyrażenia niezadowolenia z polityki Kremla, w tym z wojny przeciwko Ukrainie.
Socjolog Grigorij Judin w niedawnym komentarzu dla portalu Wiorstka prognozował, że strategią Kremla jest to, by kandydat antywojenny uzyskał niewiele głosów - np. 1,5 procent, co pokaże, że wojna cieszy się w społeczeństwie powszechnym poparciem.
- Jeśli Nadieżdin będzie za bardzo zyskiwał w sondażach, to Kreml ma cały arsenał środków, by osłabić jego popularność (...). A jeśli coś pójdzie niezgodnie z "planem dotyczącym 1,5 procent", to Nadieżdina będzie można w dowolnym momencie po prostu grubiańsko wyeliminować z wyborów - ocenił Judin.
- Z punktu widzenia Putina nie można pozwolić, aby Nadieżdin utworzył koalicję "mających dość" - siłę napędzaną niezadowoleniem z sytuacji gospodarczej, mobilizacją wojskową, napięciami etnicznymi i społecznymi, które nasiliły się w wyniku wojny - powiedział Radiu Swoboda brytyjski pisarz i analityk polityki rosyjskiej Mark Galeotti. Wyraził przekonanie, że Nadieżdin stał się "rodzajem piorunochronu dla ludzi, którzy na ogół są po prostu przeciwni reżimowi i których, szczerze mówiąc, nie obchodzi, co reprezentuje ten polityk i kim jest". - To właśnie sprawia, że ten kandydat staje się problematyczny - dodał rozmówca niezależnej rozgłośni.
Źródło: Meduza, BBC, Radio Swoboda, PAP