Według naszego rozmówcy z Pałacu Prezydenckiego za wpadkę z rozmową prezydenta Andrzeja Dudy z podającym się za sekretarza generalnego Organizacji Narodów Zjednoczonych rosyjskim youtuberem winę ponosi przedstawicielstwo Polski przy ONZ, bo Rosjanie dzwonili podczas nieobecności szefostwa tej placówki. Byli urzędnicy Kancelarii Prezydenta i byli oficerowie służb w rozmowie z tvn24.pl mówią o "amatorszczyźnie" obecnych pracowników kancelarii Andrzeja Dudy.
Według informacji tvn24.pl ze źródeł w Pałacu Prezydenckim 11-minutowa rozmowa Andrzeja Dudy z rosyjskim youtuberem, który się przedstawił jako Antonio Guterres, sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych, była wcześniej uzgadniana przez pion Kancelarii Prezydenta zajmujący się polityką międzynarodową, nadzorowany przez prezydenckiego ministra Krzysztofa Szczerskiego.
Dyrektor zwraca uwagę, że "mail jest dziwny"
Nasz rozmówca z Pałacu Prezydenckiego podkreśla, że ze strony kancelarii sprawą zajmował się Witold Dzielski, dyrektor biura spraw zagranicznych, który niczego nie załatwiał "na gębę", dlatego jest zachowana jego cała korespondencja z przedstawicielstwem w Nowym Jorku.
Według naszego informatora, Dzielski zwrócił uwagę, że mail w sprawie umówienia rozmowy z prezydentem "jest dziwny". - Dopytywał o to przedstawicielstwo, ale powiedzieli, że wszystko jest OK. To oni odpowiadali za weryfikację - podkreśla nasz informator. - Problemem jest skład i poziom pracowników tej placówki. Rosjanie dobrze wybrali moment, kiedy nikogo nie było. Ambasador jest na urlopie w Warszawie, zastępców podobno też nie ma - wylicza rozmówca tvn24.pl.
- Mam nadzieję, że ktoś za to poleci - dodaje.
Przedstawiciel Kancelarii Prezydenta zwraca uwagę, że prezydent rozmawiał przez komórkę, a rozmowa została przekierowana z jego sekretariatu. - Zorientował się, że coś jest nie tak, gdy padło słowo "żubrówka" wymówione prawidłowo. Od tego momentu zaczął mówić bezpiecznie, "na okrągło" - zaznacza.
"Amatorszczyzna kancelarii i słaba komunikacja z MSZ"
Jacek Michałowski, były szef Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego zaznacza w rozmowie z tvn24.pl, że sytuacja, do której doszło, jest "nieprawdopodobna", bo rozmowy na tym szczeblu zawsze były umawiane za pośrednictwem ambasad.
- Takie rozmowy aranżuje się z dziennym wyprzedzeniem. Jeśli rozmawiają głowy państw, to przedstawiciel ambasady danego kraju dzwoni do urzędnika Kancelarii Prezydenta. Obie strony powinny się znać. Z reguły dzwoni ambasador albo jego zastępca - tłumaczy Michałowski.
Wtóruje mu profesor Roman Kuźniar, politolog, były doradca prezydenta Komorowskiego do spraw międzynarodowych. Ocenia w rozmowie z tvn24.pl, że rozmowa prezydenta Dudy "świadczy o amatorszczyźnie i słabej komunikacji" między Kancelarią Prezydenta a Ministerstwem Spraw Zagranicznych.
- Jeśli sekretarz generalny ONZ chce rozmawiać z polskim prezydentem, to powinien to zrobić z pośrednictwem polskiego ambasadora przy ONZ w Nowym Jorku. Ambasador przez MSZ informuje pion zagraniczny Kancelarii Prezydenta o temacie rozmowy i pyta, kiedy to będzie możliwe. Kancelaria ustala termin i przygotowuje prezydenta do rozmowy. Dodatkowo powinien być przy niej obecny minister zajmujący się sprawami zagranicznymi albo przedstawiciel MSZ - wyjaśnia Kuźniar.
"W to nie mogą ingerować służby specjalne"
O sprawę zapytaliśmy też byłych funkcjonariuszy służb specjalnych. Usłyszeliśmy od nich, że za wpadkę z rozmową prezydenta Andrzeja Dudy nie odpowiadają ani Służba Ochrony Państwa, ani Agencja Wywiadu.
- To kwestia organizacji pracy Kancelarii Prezydenta. W to nie mogą ingerować służby specjalne, ewentualnie mogą przeprowadzić audyty dotyczące bezpieczeństwa - mówią nam zgodnie oficerowie, którzy pełnili służbę zarówno w czasach rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, jak i ci, którzy jeszcze pracują w służbach.
Ich zdaniem ewentualne błędy w tej sprawie zostały popełnione przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych i głównie urzędników Kancelarii Prezydenta.
- MSZ już dawno powinien przygotować informację dla kancelarii, że przynajmniej dwóch przywódców europejskich padło ofiarą rosyjskich pranksterów - zwracają uwagę. - Ta informacja powinna służyć urzędnikom w Kancelarii Prezydenta do przejrzenia wszystkich procedur, by uniknąć tego samego losu - mówią.
Były oficer Biura Ochrony Rządu, poprzednika SOP, zaznacza, że prezydent przede wszystkim nie powinien posługiwać się telefonem komórkowym. - To sprawia, że prezydent może był łatwo namierzony i podsłuchany. Dlatego w przypadku rozmów na tak wysokim szczeblu używanie komórki jest bardzo ryzykowne - ocenia nasz rozmówca.
- Rolą służb jest zapewnić fizyczne bezpieczeństwo głowie państwa, także od strony technicznej i kontrwywiadowczej. Ale nie mogą zapobiec błędom urzędników, którzy odpowiadają za politykę zagraniczną w Kancelarii Prezydenta - przyznają nasi rozmówcy.
Rzeczniczka MSZ Monika Szatyńska-Luft proszona przez nas o komentarz odpisała, że MSZ "na tym etapie nie komentuje szczegółów sprawy", która jest obecnie "weryfikowana przez odpowiednie służby państwowe".
Do sprawy odniósł się rzecznik koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn, który podkreślił w komunikacie, że rosyjscy prowokatorzy najpierw skontaktowali się z pracownikiem Stałego Przedstawicielstwa Rzeczypospolitej przy ONZ w Nowym Jorku. "Jeden z pracowników Przedstawicielstwa pozytywnie zweryfikował prośbę o rozmowę, którą następnie skierowano do Kancelarii Prezydenta" - napisał Żaryn. Dodał, że okoliczności działania tego pracownika "są badane przez odpowiednie służby".
Dzwonili też do Macrona i Johnsona
Dwa dni po drugiej turze wyborów prezydenckich, we wtorek 14 lipca, w serwisie YouTube pojawiło się nagranie zatytułowane "Żart z prezydentem Polski Andrzejem Dudą". Zamieszczono je na kanale Władimira Kuzniecowa i Aleksieja Stoliarowa, szerzej znanych jako Vovan i Lexus. Rosyjscy pranksterzy (z języka angielskiego: prank - żart, wkręcenie) zyskali popularność, telefonując do różnych ważnych osób i podając się za kogoś innego, zwykle znane osobistości. W ten sposób wkręcają swoich rozmówców.
Najpierw pełniący jeszcze funkcję ministra spraw zagranicznych Boris Johnson odebrał wiosną 2018 roku połączenie od Vovana i Lexusa, którzy udawali premiera Armenii. Rok później, jesienią, ofiarą tych samych pranksterów padł prezydent Francji Emmanuel Macron. W trakcie 15-minutowego połączenia był przekonany, że rozmawia z prezydentem Ukrainy.
Tym razem Rosjanie postanowili zadzwonić do prezydenta Andrzeja Dudy i przedstawiając się jako sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, pogratulować mu zwycięstwa w wyborach oraz poruszyć szereg innych tematów, między innymi stosunek Andrzeja Dudy do środowisk LGBT i polityki Polski wobec Ukrainy. Prezydent Polski usłyszał między innymi, że do Guterresa dzwonił już jego rywal w wyborach prezydenckich Rafał Trzaskowski, oczekujący gratulacji za zwycięstwo nad Andrzejem Dudą.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock