W czerwcu 1989 roku rodzice zabrali mnie na wczasy w Bułgarii. Pociągiem! Wtedy najbardziej podobała mi się podróż - trzy dni w bezpośrednim pociągu sypialnym Warszawa-Warna. Po latach najbardziej podoba mi się to, że wówczas na miejscu wszyscy patrzyli na nas jak na kosmitów.
Tata był ustawiony w państwowym wydawnictwie rolnym, dzięki czemu pojechaliśmy do Międzynarodowego Domu Dziennikarza w Złotych Piaskach. Coca-cola do oporu, tytułowe złote piaski, słońce, ciepłe morze, bajka. I tylko towarzysze z bratnich krajów patrzyli tak jakoś spode łba. Miałem dwanaście lat i może tego jeszcze nie widziałem, ale rodzice wyraźnie to wyczuwali. Było bowiem po 4 czerwca a przed 18, czyli drugą turą wyborów. W pokojach podchmieleni uczestnicy balu na bułgarskim Titanicu snuli plany, jak to władza ludowa rozgromi opozycję i jaki wróci porządek. Porządek na szczęście nie wrócił, towarzysze po powrocie do domu też już więcej do Bułgarii nie wrócili. Bo to było ostatnie takie lato.
Wyjazd przypomniał mi się nie tyle z powodów politycznych, co kolejowych. Kiedy przygotowywałem materiał o letnich podróżach dalekobieżnych PKP stanął mi przed oczami tamten pociąg do Warny i trzy dni jazdy. Co prawda z Przemyśla do Szczecina jedzie się tylko siedemnaście godzin, ale jest to mimo wszystko pewna namiastka prawdziwej kolejowej przygody.
Kiedy byłem mały uwielbiałem jeździć pociągami. Można sobie pochodzić, w każdej chwili iść na siusiu albo soczek. Kiedy podrosłem nadal lubię PKP - nie muszę walczyć z ruchem na polskich drogach, bezpiecznie jadę sobie na miejsce i mogę sobie pozwolić na więcej niż soczek. Moje przyzwyczajenia są niezmienne. Podobnie chyba jak PKP. Bo - jak pamiętam - prawie dwadzieścia lat temu pospieszny do Warny jechał w podobnym tempie jak pospieszny Przemyślanin w relacji Przemyśl-Świnoujście. Ale i tak wszystkich bije pociąg "Sudety" Warszawa-Kudowa, który w końcowej części trasy rozwija szaleńcze 18 km/h. Jedenaście lat temu w podobnym tempie mknąłem pospiesznym Olsztyn-Ruciane.
No i proszę. Dziś znów możemy pojechać sobie do Złotych Piasków na wakacje i nikt na nas nie będzie patrzył jak na kosmitów - chyba, że wpadniemy na pomysł jazdy pociągiem. Są bowiem rzeczy, które się zmieniają. Wszystkie inne zobaczysz w PKP.