Niemiecka prasa w poniedziałek przygląda się m.in. działaniom rządu federalnego, w tym bardziej restrykcyjnym ograniczeniom swobody poruszania się, ale zwraca też uwagę na rosyjską kampanię dezinformacyjną przeciwko Zachodowi. Przegląd prasy przygotował redaktor naczelny TVN24 BiS Jacek Stawiski.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
Rosja wznowiła kampanię dezinformacji przeciwko Zachodowi i wykorzystuje zagrożenie w związku z pandemią do rozbijania zachodniej jedności i spójności – pisze berliński "Tagesspiegel". W czasach niepokoju i globalnego zamieszania wielu obywateli jest skłonnych dawać wiarę różnego rodzaju teoriom spiskowym i przekłamaniom. Dlatego rosyjska ofensywa dezinformacyjna dzisiaj obwinia Zachód i NATO o wynalezienie nowego wirusa w laboratorium.
Ta teoria jest często lansowana przez kontrolowane przez Kreml media oraz przez farmy trolli internetowych, opłacanych przez Moskwę. To nie pierwszy raz w ostatnich latach, gdy w momencie pojawienia się zagrożenia nową chorobą, Kreml uruchomił maszynę dezinformacji. Tak było już w latach osiemdziesiątych XX wieku, gdy KGB preparowało w mediach światowych teorię o stworzeniu AIDS przez laboratoria Pentagonu.
CZYTAJ RAPORT TVN24.PL: KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE >>>
Dzisiaj metody znane z czasów sowieckich się powtarzają, ale "Tagesspiegel" ostrożnie chwali Unię Europejską, że przygotowała się na falę propagandy i kłamstw. Dziennik zastanawia się także, czy o działaniach Rosji w dobie pandemii będą pamiętać zwolennicy dialogu z Władimirem Putinem.
Również "Tagesspiegel" informuje, że lekarze w austriackim Salzburgu testują dwa leki, które mogą pomoc w walce ze stanami zapalnymi, wywołanymi przez Covid-19. Są to: lek onkologiczny Tocilizumab oraz stosowany w walce z ebolą Remdesivir. Lekarstwa podawane są dwóm ciężko chorym pacjentom. Dane, jakimi dysponują lekarze dzięki informacjom z Chin, wskazują, że niektóre leki onkologiczne mogą o 90 procent zredukowań działalność wirusa w organizmie. Na przykład wspomniany Tocilizumab może powstrzymywać zapalenia, spowodowane przez wirusa. Do tej pory naukowcy z całego świata zidentyfikowali prawie 70 lekarstw, które mają być wprowadzane do leczenia nowej choroby. W tej grupie są głównie leki onkologiczne.
"SZ" o "ograniczeniu kontaktów"
Niemiecki rząd federalny i kraje związkowe zgodziły się wprowadzić nowe ograniczenia w poruszaniu się w otwartej przestrzeni – oficjalnie nazywane są "ograniczeniem kontaktów". Taka nazwa ma być łagodniejsza niż zakaz wychodzenia z domów i mieszkań i ma uświadomić obywatelom, że nie chodzi o naruszanie swobód obywatelskich, ale o walkę z epidemią.
Jak zauważa monachijski dziennik "Sueddeutsche Zeitung", kraje związkowe: Bawaria, Saksonia, Berlin oraz Saara samodzielnie wprowadziły własne, ostrzejsze przepisy. To zrozumiałe, pisze gazeta, choćby dlatego, że te kraje związkowe sąsiadują z państwami, gdzie sytuacja epidemiczna jest bardzo trudna. Choćby Bawaria sąsiaduje z Austrią, gdzie trwa walka o powstrzymanie epidemii. To wielka zaleta niemieckiego federalizmu – każdy kraj związkowy może podejmować działania, najlepiej odpowiadające regionalnej specyfice – podkreśla monachijska gazeta.
ZOBACZ TAKŻE: KORONAWIRUS W EUROPIE I NA ŚWIECIE. RELACJA Z 23.03.2020 R.>>>
Wirusolog Alexander Kekule z Uniwersytetu w Halle ma nadzieję, że radykalne ograniczenie swobody poruszania się w Niemczech po jakimś czasie przyniesie efekty w postaci spadku liczby zakażonych. Jak podaje rozgłośnia Deutschlandfunk, dr Kekule tłumaczy jednak, że cały czas przyrost liczby zakażeń jest i będzie bardzo duży. Jego zdaniem, dane o zakażonych podawane przez Instytut Roberta Kocha w Niemczech, to swoistego rodzaju odczyt z przeszłości. Badanie i testowanie zakażonych trwa kilka dni, dlatego prezentowane dane dzisiaj są faktycznie danymi co najmniej sprzed kilku dni. Dlatego, uważa dr Kekule, aby restrykcje odnośnie poruszania się ludności w poszczególnych państwach odniosły skutek i były zauważalne w statystykach, musi minąć od dziesięciu do 20 dni.
Niemiecki rząd przyjął pakiet gospodarczy, który ma być pierwszym krokiem na rzecz ratowania gospodarki. Pierwsze działania na sumę ok. 50 miliardów euro mają wesprzeć małe i średnie przedsiębiorstwa oraz samozatrudnionych i wolne zawody. Rząd planuje także wykupywanie udziałów w firmach, które znajdą się w poważnych kłopotach. Niemiecki pakiet interwencyjny sięgnie łącznie ponad biliona euro. Dziennik "Handelsblatt" cytuje opinię dyrektora kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej Gabriela Felbermayra, który ostrzega, że recesja będzie największą w powojennej historii Niemiec. Niektóre szacunki mówią nawet o 20-procentowym spadku PKB.
Politico: skandynawscy "preppersi"
Na koniec portal Politico, który w korespondencji ze Szwecji odkrył tzw. preppersów (od angielskiego słowa "to prepare", przygotowywać się). Skandynawscy "preppersi" to ludzie, którzy przygotowują się na najgorsze czasy, w tym wojny, zarazy lub klęski żywiołowe. Jeden z takich "preppersów", Andreas Karlson, kiedyś wyśmiewany jako ekscentryk czy szaleniec, dzisiaj służy radą obywatelom i zapraszany jest do mediów, aby tłumaczyć, co i ile należy zakupić i schować, aby przetrzymać np. 2 lata po wybuchu wojny. Sam miał już zgromadzić m.in. tonę ryżu oraz 300 kg makaronu.
Do tej pory wydawało się, że podobni "preppersi" mieszkają jedynie w Ameryce Północnej i są to często żyjące w samotności jednostki, wyposażone w broń, szykujące się na wojnę atomową lub koniec świata. Tymczasem Politico wskazuje, że takie osoby mieszkają w znanej raczej z umiarkowania Skandynawii.
Politico przypomina też, że Szwedzi od czasów zimnej wojny, gdy liczyli się z atakiem sowieckim, pobudowali system schronów przeciwatomowych. O tych planach przetrwania apokaliptycznych kryzysów przypominają sobie dzisiaj. Co ciekawe, całkiem niedawno, gdy w 2014 r. Rosja przestawiła się na nową konfrontację z Zachodem, rząd szwedzki wydał broszurę dla obywateli, informując, jak przetrwać ciężki kryzys, w tym konflikt zbrojny. Wtedy wyśmiewano publikację, dzisiaj mieszkańcy Szwecji zgodnie z jej wytycznymi pobiegli do supermarketów i opróżnili półki sklepowe, kupując ogromne ilości trwałej, suchej i zakonserwowanej żywności.
Autorka/Autor: Jacek Stawiski, TVN24 BiS
Źródło: TVN24 BiS