Poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz nie raz, a dwa razy rozmawiał z Ryszardem Krauzem krytycznego wieczoru 5 lipca. Dlaczego prokuratura ukryła ten fakt? - zastanawia się "Gazeta Wyborcza".
Ryszard Krauze, właściciel Prokomu, i Woszczerowicz to - wedle prokuratury - ostatnie ogniwa łańcucha przecieku, który doprowadził następnego dnia do fiaska akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Prokuratura sugeruje, że Krauze o akcji CBA dowiedział się od ówczesnego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, wezwał do siebie Woszczerowicza, ten zaś miał ostrzec Leppera.
Jak się dowiedziała "GW", 5 lipca Krauze z Woszczerowiczem telefonicznie rozmawiali dwa razy, i to w kluczowym dla sprawy momencie.
Pierwszy telefon wykonał Krauze. Drugi telefon wykonał Woszczerowicz, a nie jak twierdzi prokuratura Krauze. I ten telefon Woszczerowicz ma w swoim rachunku telefonicznym. To jest ta trzysekundowa rozmowa, o której mówił zastępca prokuratora generalnego Jerzy Engelking.
Z informacji "GW" wynika, że Woszczerowicz był przesłuchiwany w prokuraturze w tej sprawie w poniedziałek i we wtorek, ale nie pytano go o pierwszą rozmowę z Krauzem. Fakt, że Woszczerowicz był przesłuchiwany jako świadek, może oznaczać, że prokuratura nie zamierza postawić mu zarzutu o przeciek. Bo to, co zeznał jako świadek, nie może być potem wykorzystane przeciwko niemu przed sądem.
Źródło: Gazeta Wyborcza