Chelatacja, to najprościej płukanie naczyń krwionośnych za pomocą kroplówek, w których głównym lekiem jest EDTA, preparat stosowany w leczeniu zatruć. Ta metoda leczenia nie tylko, że nic nie daje, ale jeszcze może zaszkodzić, informuje "Głos Koszaliński"
"Chelatacja - powrót do życia i do sił życiowych. Nieoperacyjna metoda lecznicza, rozpuszczająca blaszki miażdżycowe w naczyniach krwionośnych. Szczególnie korzystnie i skutecznie wpływa na zdrowie osób z poważnymi komplikacjami krążeniowymi, takimi jak zawał mięśnia sercowego, przebyty lub zagrażający udar mózgu czy bóle niedokrwienne kończyn. Wywołuje zjawisko zwane rewitalizacją, czyli powrotem do życia i proporcjonalnych do wieku sił życiowych", można wyczytać w internecie. Podobnie opisują tę terapię ulotki reklamowe i reklamy prasowe. Można się z nich dowiedzieć, że po chelatacji pacjenci czują się tak, jakby ujęto im 10-15 lat, a nawet więcej. Z reklamy można też dowiedzieć się, że w USA przez dziesiątki lat metoda ta stosowana jest z wielkim powodzeniem. By kuracja była skuteczna, potrzeba od 20 do 50 zabiegów.
Tymczasem Okręgowa Izba Lekarska w Koszalinie, opierając się na opiniach specjalistów, negatywnie ocenia skuteczność terapii chelatowej i ostrzega przed nią pacjentów. Komisja uznała chelatację za paramedycynę, czyli metodę, na skuteczność której nie ma naukowych dowodów. A chociaż pacjent ma prawo leczyć się tak, jak chce, to jednak lekarz ma obowiązek stosować metody udowodnione naukowo - podkreśla Komisja.
Źródło: Głos Koszaliński