Mężczyzna nie był w stanie wydostać się z płonącego budynku. Na rękach miał kota, którego chciał uratować. Pomogli policjanci, którzy jako pierwsi przyjechali na miejsce.
Wszystko działo się w jednym z drewniano-murowanych domów przy ulicy Młynowej w Białymstoku, w którym w niedzielę (21 marca) po godz. 3 nad ranem wybuchł pożar. Ze zgłoszenia wynikało, że pali się dom, a część mieszkańców już go opuściła.
- Pierwsi na miejsce przyjechali policjanci, którzy zastali przed płonącym budynkiem siedem osób. Były to dwie rodziny, które mieszkały w tym domu. Jedna z osób poinformowała, że na poddaszu został mężczyzna, który szukał swojego kota. Mundurowi natychmiast weszli do płonącego budynku – opowiada aspirant Katarzyna Zarzecka z KMP Białystok.
- Na poddaszu, gdzie był ogrom dymu, mundurowi znaleźli mężczyznę z kotem na rękach – mówi policjantka.
Pożar gasiło pięć zastępów strażaków
Mężczyzna słaniał się na nogach, miał problemy z oddychaniem. - Policjanci pomogli mu i zwierzęciu wydostać się na zewnątrz – podkreśla asp. Zarzecka.
Pożar gasiło pięć zastępów strażaków. Ogień objął m.in. dwa pomieszczenia na parterze i część poddasza. Strażacy wynieśli ze środka cztery butle z gazem propan-butan. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną pożaru.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KMP Białystok