500 metrów autostrad

Witamy Państwa na autostradzie A1. Prędkość dopuszczalna to 130 kilometrów na godzinę, ale lepiej się nie rozpędzać, bo po co nagle hamować? Do końca autostrady 500 metrów. To chyba absolutny i niepowtarzalny rekord świata. Do tej pory najkrótszym otwieranym odcinkiem był pięciokilometrowy, od dziś - półkilometrowy.

Oczywiście, rozumiem, autostrada jest w budowie a otwierany pod Trójmiastem odcinek to właściwie tylko droga dojazdowa. Za rok-dwa lata otworzą odcinek Gdańsk-Nowe Marzy i droga wydłuży się do 90 kilometrów. To ci postęp. W sumie jednak mieszkańcom Pomorza zazdroszczę. Ja na jakąkolwiek autostradę, która dotrze do stolicy czekam i doczekać się nie mogę. Ta moja, czyli A2, utknęła bowiem rok temu w lesie sto kilometrów przed Warszawą i ruszyć nie może. Jak to możliwe, że kończąc budowę jednego odcinka nie myśli się o następnym - tego nie wiem. To znaczy... myśli się intensywnie, jak tu drogę zrobić i się nie narobić - czyli jak tu ją oddać prywatnym przedsiębiorcom. Najważniejszy odcinek autostrady w Polsce, połączenie dwóch największych miast, tranzytową drogę wschód-zachód. Dziesięć lat temu na takim etapie była budowa A1. Po dziesięciu latach mamy 500 metrów. No to w takim tempie A2 z Łodzi do Warszawy dotrze już za 1880 lat (94 km razy 500 na dziesięć lat). Mamy czas.Przemawia przeze mnie pustosłowie, populizm i czepiam się byle czego. Jasne. Szkoda tylko, że przez rządzących drogami (a to od nich zależy decyzja co, gdzie i najważniejsze - jak budować) przemawia dokładnie to samo. No nic. Pojadę sobie może do Gdańska i myknę na tę nową A1. W ramach promocji na razie za darmo.

Czytaj także: