Sarna utknęła między metalowymi prętami bramy prywatnej posesji. Z pomocą zwierzęciu przybyli strażacy, którzy je rozszerzyli. Cała akcja trwała kilka minut. Sarna mogła wrócić na wolność.
- Wracałem samochodem z pracy i widziałem, że sąsiadka stoi przy bramie. Zobaczyłem też sarnę, która w niej utknęła. Zatrzymałem się. Chciałem sam uwolnić tę sarnę, ale nie dałem rady, więcej bym jej krzywdy zrobił niż pożytku. Przykryłem ją więc kocem i zadzwoniłem na 112 - opowiadał pan Przemysław, który przesłał nagrania do redakcji Kontaktu24. Mężczyzna wyjaśnił powód przykrycia sarny kocem. - Odkryta była bardzo niespokojna, stresowała się, szarpała, raniła się sama. Przykryłem ją, żeby była spokojniejsza i żeby się tak nie stresowała - przyznał.
"Pięć minut akcji"
Jak zaznaczył, akcja ratownicza nie trwała długo. - To była chwila, trwała może pięć minut. Przyjechali strażacy, wyciągnęli sprzęt i rozszerzyli pręty. Chwilę to trwało dosłownie. Sarna wstała, pokulała, pokulała i pobiegła do lasu. Nic dziwnego, że trochę kulała, ze dwie godziny była uwięziona - musiała kości rozruszać. Ale nic jej nie było, nie miała nic złamanego. Strażacy też mówili, że dojdzie do siebie na pewno - dodał.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"
O akcję ratowania zwierzęcia zapytaliśmy oficera prasowego Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Zielonej Górze. - Spłoszone zwierzę biegło przez wieś i wpadło głową w ogrodzenie. Sarna zaklinowała się, w związku z czym potrzebowała naszej pomocy. Zadysponowano dwa zastępy. Po rozgięciu prętów przy pomocy narzędzi hydraulicznych sarna została uwolniona i udała się w kierunku lasu. Nic jej nie było - przekazał starszy kapitan Piotr Kowalski.
Źródło: Konktak24
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24