Ponad dwa tygodnie - taki jest czas oczekiwania na odprawę na przejściu granicznym w Hrebennem (woj. lubelskie). Setki ciężarówek stoją też przed przejściem w Korczowej (woj. podkarpackie) Trwa tam protest polskich przewoźników, którzy zaostrzyli swoją akcję, przepuszczając jeszcze mniej ukraińskich tirów. Z protestującymi spotkał się nowy minister infrastruktury Dariusz Klimczak z PSL. Zapowiedział, że będzie interweniował w Unii Europejskiej.
- Wszystko się da, jeżeli się chce. Trzeba być konsekwentnym, patrzeć prawdzie w oczy, a ta prawda jest niełatwa. My dzisiaj musimy wypić piwo, którego nawarzyli nasi poprzednicy – powiedział w środę nowy minister infrastruktury Dariusz Klimczak z PSL, który w pierwszym dniu swojego urzędowania spotkał się z polskimi przewoźnikami protestującymi przed przejściem granicznym w Hrebennem (woj. lubelskie) i w Korczowej (woj. podkarpackie).
Jak informuje mł. asp. Małgorzata Pawłowska z policji w Tomaszowie Lubelskim, kolejka tirów przed przejście w Hrebennem sięga do miejscowości Sitaniec w powiecie zamojskim. Stoi w niej prawie 700 tirów, a czas oczekiwania na odprawę wynosi 350 godzin, czyli ponad dwa tygodnie.
Zaostrzyli protest
W związku z tym, że w poniedziałek (11 grudnia) wójt rozwiązał protest, który od 6 listopada trwał też przed przejściem w Dorohusku, w nocy z wtorek na środę protestujący w Hrebennem zaostrzyli jeszcze swoją akcję. Jak podaje mł. asp. Pawłowska - zmniejszyli liczbę przepuszczanych ciężarówek z czterech do dwóch na godzinę.
Setki tirów stoi też przed przejściem w Korczowej.
Minister będzie interweniował w Unii Europejskiej
"Zanotowałem szereg argumentów. Będę chciał je przedstawić także tym stronom, z którymi będę rozmawiał. Przede mną ważne spotkania, jeżeli chodzi o monitorowanie umowy Unia Europejska-Ukraina (o korytarzach solidarnościowych, które są, zdaniem polskich przewoźników, nadużywane przez stronę ukraińską – przyp. red.), ale także będę chciał jak najszybciej spotkać się ze swoimi odpowiednikami ze strony ukraińskiej. Tak, żeby dać żyć polskiemu przedsiębiorcy, przewoźnikowi. Tak, żeby Ukraina także mogła żyć, żeby nikt nie tracił" – powiedział minister Klimczak po spotkaniu z przewoźnikami.
Mówił też, że rozmowa z przewoźnikami była "rzeczowa, twarda, męska". Zapytany przez media o plan działań odpowiedział, że przed nim seria spotkań. Przypomniał o zaplanowanym na 18 grudnia posiedzeniu Wspólnego Komitetu, który ma ocenić skutki obowiązywania umowy między Unią Europejską a Ukrainą
- Dotychczas na szczycie UE ds. transportu nawet w porządek obrad moi poprzednicy nie wpisali tej kwestii. Podnieśliśmy tę kwestię, została ona wpisana, dochodzi do pierwszego otwierającego spotkania, gdzie przedstawimy swoje argumenty dotyczące oceny tej umowy – powiedział minister.
Przewoźnicy wskazali na "luki dotyczące obszaru kontroli"
Stwierdził też, że przewoźnicy wskazali podczas spotkania "na luki dotyczące obszaru kontroli" i "szereg kwestii systemowych, które musimy uregulować, które były zaniedbywane przez określone lata".
Odpowiadając na pytanie o elektroniczny system kolejkowy na Ukrainie, przyznał, że przewoźnicy mają do niego wiele uwag.
- Będę chciał wszystkie te uwagi skrupulatnie przekazać stronie ukraińskiej i uważnie wysłuchać odpowiedzi. To, czego dzisiaj dowiedziałem się od przewoźników, pozwoli mi być dobrze przygotowanym do tego spotkania – powiedział minister.
Na poprawę sytuacji potrzeba czasu
Jak w czwartek (14 grudnia) skomentował na antenie TVN24 nasz reporter Konrad Borusiewicz, mowa o umowie między Unią Europejską, a państwem spoza Unii.
- Żeby cokolwiek zmienić w tej umowie, potrzebna jest w pierwszej kolejności inicjatywa unijna, potem prace m.in. Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej. Czasem, aby renegocjować takie umowy potrzebne jest stanowisko Parlamentu Europejskiego. Przewoźnicy chcieliby momentalnie wyłączyć możliwość bezproblemowego wjazdu ukraińskich tirów na teren Unii Europejskiej, ale nie da się tego ot tak zrobić ponieważ jesteśmy częścią Unii Europejskiej, a ta podjęła decyzję o wprowadzeniu korytarzy solidarnościowych, które są śmiertelnie istotne dla strony ukraińskiej, która przez inwazję rosyjską została odcięta od swoich czarnomorskich portów – powiedział Borusiewicz.
Dają ministrowi duży mandat zaufania
Natomiast jeden z organizatorów protestu przewoźników na granicy z Ukrainą i polityk Konfederacji Rafał Mekler podczas konferencji prasowej z udziałem ministra wyraził nadzieję, że "przy pomocy polskiego ministerstwa będziemy w stanie wyjść z impasu, który trwa już blisko 40 dni".
- Dajemy duży mandat zaufania panu ministrowi. W naszej opinii rozmowy są konstruktywne, widzimy zrozumienie dla naszych postulatów. Mamy nadzieję, że w końcu będziemy mieli ambasadora naszych spraw – powiedział.
Chcą się spotkać z ukraińskimi przedsiębiorcami
Przyznał jednak, że "nie może być mowy na razie o złagodzeniu protestu", ponieważ – jego zdaniem - minister "potrzebuje lewaru w postaci naszego buntu".
Zapowiedział, że w okolicach weekendu protestujący przewoźnicy zamierzają się spotkać z przedsiębiorcami ukraińskimi.
Protestują już od ponad miesiąca
Zapytany o działania w związku z rozwiązaniem przez wójta Dorohuska protestu przed tym przejściem granicznym, Mekler podał, że uczestnicy złożyli w Sądzie Okręgowym w Lublinie odwołanie od tej decyzji i planują zgłoszenie kolejnych manifestacji. "Będziemy chcieli na odcinku pomiędzy granicą w stronę Chełma co 300 m zrobić tych zgłoszeń kilka, może kilkanaście" – zapowiedział.
Protest trwa od 6 listopada. Przewoźnicy domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego; zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenia ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24