Zginął przygnieciony przez drzewo. Mieszkańcy od lat walczyli o wycinkę

Mieszkańcy prosili o wycięcie drzewa, w końcu doszło do tragedii
Mieszkańcy prosili o wycięcie drzewa, w końcu doszło do tragedii
Źródło: TVN24 Łódź

Piątkowa wichura przewróciła drzewo na samochód, nie dając szans na przeżycie 61-letniemu kierowcy. - Od trzech lat apelowaliśmy o wycięcie tego drzewa - mówią mieszkańcy. Śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci wszczęła prokuratura.

O tym dramacie pisaliśmy na tvn24.pl w piątek. 61-latek, który siedział za kierownicą samochodu dostawczego, był jedną z trzech ofiar wichur w Polsce.

Jak się okazuje, do tego wypadku nie musiało dojść. Mieszkańcy ulicy Wiosny Ludów mówią przed kamerą TVN24, że od kilku lat prosili o wycięcie spróchniałych drzew stojących przy jezdni. Kilkanaście dni temu urzędnicy oznakowali kilka konarów do wycięcia.

"Względy formalne"

Zanim rozpoczęła się wycinka, doszło do tragedii. Tyle, że drzewo, które runęło na samochód w ogóle nie zostało oznakowane do wycięcia. Dlaczego, skoro wezwany na miejsce wypadku leśnik stwierdził, że drzewo było puste w środku i stwarzało zagrożenie?

- Jak wstępnie poinformował nas zgierski magistrat, drzewo nie zostało zakwalifikowane do wycięcia ze względów formalnych - informuje tvn24.pl Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej.

Urzędnicy tłumaczyli śledczym, że drzewo jest własnością kilku osób prywatnych. W związku z tym nie można było go wyciąć. Śledczy zapowiadają, że te wyjaśnienia będą "drobiazgowo sprawdzone".

500 metrów od śmierci

Śledczy wszczęli śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci oraz nieumyślnego sprowadzenia zagrożenia zdrowia lub życia postronnych osób.

- Chcemy sprawdzić, czy faktycznie ktoś zaniedbał swoje obowiązki i tym samym, nieumyślnie przyczynił się do tragedii - mówi Kopania.

Jeżeli podczas śledztwa okaże się, że ktoś dopuścił się przestępstwa, będzie mu grozić do pięciu lat więzienia.

Wątpliwości co do tego, czy ktoś zawinił nie mają mieszkańcy ulicy, gdzie doszło do wypadku.

- Jeżeli ktoś od trzech lat mówi, że dojdzie do tragedii to ma prawo być przerażony, gdy w końcu do niej dochodzi. Tym bardziej, że teraz wszyscy umywają ręce od odpowiedzialności - mówi Stefan Marczuk, mieszkaniec Zgierza.

Dodaje, że sam niemal zginął w miniony piątek.

- Jechałem 500 metrów za tym samochodem. Od śmierci dzieliło mnie kilka sekund - mówi kręcąc głową.

W piątkowym wypadku ranny został jeden z pasażerów - trafił do szpitala z obrażeniami ręki i klatki piersiowej. Trzecia z osób jadących w samochodzie wymagała hospitalizacji, była w szoku.

Zginął przygnieciony przez drzewo. Mieszkańcy od lat walczyli o wycinkę

Zginął przygnieciony przez drzewo. Mieszkańcy od lat walczyli o wycinkę

Autor: bż/sk / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: