Kandydat na posła zatrzymywał pijanego. Mężczyzna był trzeźwy, ale miał coś "za uszami”

Był trzeźwy, ale "prawka" nie miał
Zatrzymany mężczyzna nie miał prawa jazdy
Źródło: Dariusz Joński, Jarosław Berger

We wtorek zachowanie Roberta Biedronia chwalili strażacy ochotnicy. Dzisiaj o swojej obywatelskiej postawie donosi kandydat na posła Dariusz Joński. Z opublikowanego w sieci nagrania ma wynikać, że uniemożliwił on dalszą jazdę pijanemu kierowcy. Policja mówi o jeździe wężykiem przez zatrzymanego, ale wskazuje inny niż alkohol powód.

Nagranie opublikowane zostało w mediach społecznościowych we wtorek wieczorem. Widać na nim kierowcę czerwonego opla, którego zza kierownicy wyciąga współpracownik Jońskiego, z którym kandydat na posła podróżuje w ramach kampanii wyborczej.

- Wychodź! – żąda ten, co wyciąga z auta młodego mężczyznę.

- Tak, trzeba zadzwonić. Pijany człowiek! - komentuje Dariusz Joński, kandydat na posła z listy Koalicji Obywatelskiej. To on – jak twierdzi – jest autorem nagrania i to jego głos słychać "z off-u”.

- I co zrobiłeś?! Dzwoń po policję – mówi głos zza kadru. I jeszcze: - Proszę wyjąć kluczki.

- To przez pana, bo mnie pan rozproszył - mówi niewyraźnie kierowca opla, którego za ręce trzymają inni.

Głos zza kadru: - Pan jechał pijany drogą, proszę pana!

Zatrzymany kierowca: - Co?!

Głos zza kadru: - ... bez świateł po drodze. Spowodował pan wypadek przed chwilą!

Zatrzymany kierowca: - No przepraszam, nie wiedziałem...

Nagranie w tym miejscu się urywa. Jarosław Berger, przyjaciel, człowiek z politycznego otoczenia Dariusza Jońskiego napisał na Twitterze: "Tu nie ma lansu. Prawdziwy film. Sprawca kolizji drogowej, bez prawa jazdy, zatrzymany w Zgierzu".

Poinformował, że mężczyzna został przekazany policji.

Na nagraniu widać jeszcze jednego współpracownika kandydata KO, który – jak mówi Joński – dzwonił na policję, by powiadomić o obywatelskim zatrzymaniu.

"Nie reagował"

Dariusz Joński w rozmowie z tvn24.pl opowiada, że do zatrzymania doszło, gdy wracał wraz ze swoimi współpracownikami ze spotkania wyborczego w Łęczycy.

- Kiedy wjeżdżaliśmy do Zgierza, zauważyliśmy tego opla. Jechał bezpośrednio przed nami. Bez świateł, co chwilę zjeżdżał na chodnik. Kierowcy jadący z naprzeciwka mrugali mu światłami, ale on nie reagował - opowiada polityk.

Joński mówi, że planował zatrzymać kierowcę.

- Jeszcze zanim go wyprzedziliśmy, opel skręcił nagle w prawo w jedną z ulic. Uderzył inne auto, stojące na skrzyżowaniu. To, co działo się dalej, widać na nagraniu - opowiada.

Dodaje, że kierowca zachowywał się bardzo podejrzanie.

- Bełkotał, był wyraźnie roztrzęsiony - podkreśla.

Jednak trzeźwy

Podkomisarz Magdalena Nowacka, rzeczniczka zgierskiej komendy informuje, że kierowca opla był trzeźwy. Funkcjonariusze nie przeprowadzili badań na zawartość narkotyków.

- Sprawą zajęli się doświadczeni funkcjonariusze, którzy oceniając stan kierowcy, nie mieli podstaw do podejrzeń, że jest pod wpływem substancji psychoaktywnych - mówi Nowacka.

Dodaje, że policja formalnie nie ma żadnego zawiadomienia o wypadku czy kolizji.

- Kierowca nie miał prawa jazdy. Wszystko wskazuje na to, że jego zachowanie na drodze było związane z brakiem umiejętności do kierowania - kończy podkomisarz Nowacka.

Kierowanie autem bez prawa jazdy to wykroczenie. Policja informuje, że przyjął mandat w wysokości 500 zł.

Kampania? Ależ nie

Dariusz Joński przekonuje, że publikacja filmu nie ma nic wspólnego z prowadzoną właśnie kampanią wyborczą.

- Dużo podróżujemy, dlatego widzimy wiele. Myślę, że każdy kierowca tak by się zachował. Na nas po prostu trafiło - podkreśla Joński.

Wypowiada się więc bardzo podobnie, co Robert Biedroń, którego "udział w akcji ratowniczej po wypadku" zachwalal ostatnio strażacy ochotnicy z miejscowości Regut (czytaj więcej na tvn24.pl).

Autor: bż/ks/kwoj//i / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: