Do pięciu lat więzienia może grozić 19-latce z Łodzi, która na przystanku pogryzła 41-letnią kobietę. Dlaczego? Bo zaatakowana zwróciła jej wcześniej uwagę.
O niecodziennym ataku, do którego doszło na al. Politechniki w Łodzi, najpierw głośno było w internecie. W internecie pojawił się wpis córki zaatakowanej:
"Szukamy żarłocznej małolaty, która (...) zaatakowała moją mamę i malutkiego braciszka. Dziewczyna używała przemocy wobec swojego, prawdopodobnie, młodszego rodzeństwa, moja mama postanowiła interweniować" - czytamy w sieci.
Agresywna 19-latka była na przystanku - jak dowiadujemy się od policjantów - w towarzystwie nastoletniego chłopca i kilkuletniej dziewczynki. Jak mówi tvn24.pl nadkom. Adam Kolasa z łódzkiej policji, 19-latka faktycznie miała szarpać małe dziecko.
Wtedy 41-letnia kobieta zwróciła jej uwagę.
- Doszło do awantury, a następnie do szarpaniny, podczas której napastniczka ugryzła 41-latkę w dłoń - opowiada Kolasa.
Sześć szwów za "sprawy rodziny"
Po kilku chwilach na przystanek przyjechał tramwaj. Jego pasażerowie wezwali policję. Niedługo potem 41-latka była już na pogotowiu.
"Ugryzła moją mamę w kciuk na tyle mocno, że skończyło się sześcioma szwami" - relacjonuje córka poszkodowanej.
Agresywna dziewczyna przez kilka dni była poszukiwana, bo z miejsca ataku uciekła jeszcze przed przyjazdem służb.
- Analizując zebrane informacje, policjanci wytypowali sprawczynię tego przestępstwa. To 19-letnia łodzianka notowana wcześniej za podobne przestępstwo - opowiada Adam Kolasa.
Dziewczyna przyznała się do pogryzienia 41-latki. Policjantom tłumaczyła, że zrobiła to ze złości, bo "ktoś obcy wtrącił się w sprawy rodziny".
19-latka usłyszała zarzuty uszkodzenia ciała, za co Kodeks karny przewiduje do pięciu lat więzienia.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/Street View