Łukasz N. opiekował się dzieckiem konkubiny - dwumiesięczną Amelką. To on miał zadać dziewczynce ciosy, które już na zawsze zrobiły z niej osobę niepełnosprawną. Został skazany przez sąd na sześć lat więzienia. Wyrok nie jest prawomocny.
Do dramatu dwuletniej dziś Amelii doszło w październiku 2013 roku. Ciotka dziewczynki przywiozła ją do szpitala. Lekarze usłyszeli, że siostrzenica ma drgawki i problemy z oddychaniem. Na ciele dziewczynki nie było widocznych obrażeń zewnętrznych, poza wybroczynami w oczach. Po przeprowadzeniu badań neurologicznych okazało się jednak, że dziecko ma obrażenia głowy - złamaną kość skroniową oraz liczne krwiaki.
Łódzki sąd skazał w tej sprawie 31-letniego dziś partnera matki Amelii. Łukasz N. ma trafić na sześć lat do więzienia. To on miał bić dziecko. Na tyle mocno, że dziewczynka jest dziś niepełnosprawna - biegli lekarze stwierdzili, że jest na poziomie dziewięciomiesięcznego niemowlęcia.
- Proces był poszlakowy, ale zebrane dowody składają się w jedną całość - tłumaczył sędzia Grzegorz Gułajewski.
Oskarżony nie pojawił się na odczytaniu wyroku. Nie był aresztowany, odpowiadał z wolnej stopy.
- Nie ma podstaw do tego, żeby uznać, że dziecko było bite przez matkę czy inną niż oskarżony osobę. Wymierzona kara powinna go skłonić do refleksji - uzasadniał sąd.
Wyrok nie jest prawomocny, obrońcy Łukasza N. zapowiedzieli już apelację.
Koszmar dziecka
Amelia, zdaniem biegłych lekarzy nigdy już nie będzie w pełni zdrowa. Medycy podkreślają, że dziecko - mimo ukończenia dwóch lat - nawet nie podejmuje prób chodzenia. Wymaga stałej opieki medycznej i rehabilitacyjnej.
Już dwa lata temu, kiedy Amelia trafiła do szpitala, biegły okulista stwierdził, że u Amelii występuje zespół dziecka maltretowanego.
Dziewczynka przebywa w domu małego dziecka, jak podkreślał sędzia, od miesięcy nikt jej nie odwiedzał.
Śledczy, którzy zajmowali się sprawą, oprócz skazanego Łukasza N. przesłuchali również 29-letnią ciotkę i 23-letnią matkę Amelii. 23-latka w momencie zatrzymania przez policję była pijana. Od kilku dni przebywała poza domem.
Podczas prowadzonego śledztwa Łukasz N. nie przyznawał się do winy.
- Jestem niewinny. Amelię wziąłem pod swój dach. Mam też swoje dzieci, którymi się dobrze opiekuję. W życiu bym nie uderzył dziecka - mówił kilka dni po tym, jak pobita Amelia trafiła do szpitala.- Podejrzewam, że to wina matki. Zrzuciła wszystko na mnie - przekonywał mężczyzna.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź