Zgierska prokuratura postawiła trzeciej osobie zarzut zabójstwa noworodka. To koleżanka 30-letniej matki, która również jest podejrzana o zbrodnię. Dożywocie grozi też 61-latkowi, u którego ostatnio mieszkała 30-latka.
Lidia M. ma 30 lat. W zeszłym tygodniu urodziła chłopca. Potem - jak informują prokuratorzy - umieściła dziecko w wiadrze, wyszła z domu i zakopała je kilkadziesiąt metrów dalej. W zbrodni miał pomagać Jerzy G. 61-latek, u którego ostatnio mieszkała bezdomna zazwyczaj kobieta. Oboje od poniedziałku są podejrzani o zabójstwo i grozi im dożywocie. We wtorek zostali oni aresztowani na najbliższe trzy miesiące przez sąd.
Również we wtorek przesłuchana została 26-letnia koleżanka matki. Ona też - jak informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury - usłyszała zarzut zabójstwa i grozi jej dożywocie.
- Jutro podejmiemy decyzję o zawnioskowaniu o ewentualny areszt - informuje Kopania.
Śledczy na razie nie informują, czy podejrzani przyznali się do winy. We wtorek śledczy konfrontowali zeznania poszczególnych podejrzanych.
Brudna łopata i dół w lesie
Policja w sobotę dostała anonimowe zgłoszenie o tym, że 30-latka nagle przestała być w ciąży, ale nie ma z nią dziecka. Ktoś połączył fakty - w lesie widział dół, a przed altaną, w której ostatnio mieszkała 30-latka stał ubłocony szpadel.
- Lubili sobie wypić. To takie towarzystwo nienajlepsze - kręci głową Helena Kuchta, mieszkająca obok podejrzanych o morderstwo.
Do porodu i morderstwa - jak informują śledczy - doszło najprawdopodobniej we wtorek. Już w piątek wieczorem Lidia M. była widziana na jednej z dyskotek niedaleko Łodzi.
Zdaniem śledczych, 61-latek nie był ojcem dziecka. Jerzy G. był bezrobotny, ma dwóch dorosłych synów.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź