- Jesienią na emeryturę przejdzie co piąta pracująca u nas pielęgniarka. Stoimy na krawędzi dramatu, widma zamykania oddziałów i poradni - alarmuje prof. Piotr Kuna, dyrektor szpitala im. Barlickiego w Łodzi. Nowych pielęgniarek nie ma skąd zatrudnić, bo po prostu na rynku pracy ich nie ma, a sprowadzanie ich zza granicy - bardzo skomplikowane. - Problem jest ogólnopolski, szukamy rozwiązań - informuje resort zdrowia.
- Już teraz jest nas za mało. Obsady na dyżurach są minimalne dla zapewnienia bezpieczeństwa pacjentów. Boję się, co będzie dalej - mówi Renata Sobczak, jedna z pielęgniarek pracujących w szpitalu im. Norberta Barlickiego w Łodzi.
Wszystko wskazuje jednak na to, że będzie coraz gorzej.
- Wcześniejszy wiek emerytalny, który wejdzie w życie jesienią bieżącego roku spowoduje, że ze szpitala ubędzie nagle około 80 pielęgniarek - mówi dyrektor Piotr Kuna.
W rozmowie z tvn24.pl przyznaje, że to bardzo duży problem, który bezpośrednio może dotknąć pacjentów.
- Jestem przerażony. Nagle się okaże, że nie ma pielęgniarek i będziemy musieli zamykać oddziały i kompletnie reorganizować pracę placówki - podkreśla prof. Kuna.
Jak tłumaczy, nie widzi szansy na wypełnienie luki po emerytowanych pielęgniarkach.
- Poszukiwania są nieskuteczne, bo na rynku jest za mało pielęgniarek. Chcieliśmy ratować się szukając ich za granicą, ale zderzyliśmy się ze ścianą - tłumaczy dyrektor.
Niezatrudnialne
W Polsce nie ma problemów z zatrudnieniem pielęgniarek, które zostały wyedukowane w krajach członkowskich Unii Europejskiej.
- Problem w tym, że warunki proponowane przez nas nie są w ogóle atrakcyjne dla potencjalnej kadry, która woli pracować w Niemczech czy Anglii. Warto bowiem podkreślić, że problem braku pielęgniarek jest ogólnoeuropejski - tłumaczy Kuna.
Resort zdrowia informuje, że najwięcej chętnych do pracy w polskich szpitalach jest na Ukrainie. Niestety zatrudnienie pracowników spoza UE jest skomplikowane. A tych z Ukrainy - niemal niemożliwe.
- Pielęgniarki z Ukrainy legitymują się dyplomami szkół średnich i tytułem młodszego specjalisty - wyjaśnia Milena Kruszewska, rzecznik prasowy ministra zdrowia.
Do niedawna nostryfikacji ich dyplomów, czy uznania ważności na terenie RP leżało w kompetencji kuratorium oświaty. Ale już nie leży.
- Od 31 marca 2015 r. obowiązują nowe przepisy ustawy o systemie oświaty, które zdejmują z kuratorów oświaty obowiązek przeprowadzania nostryfikacji dyplomów średnich szkół medycznych, wskutek czego obecnie nie ma instytucji, która miałaby kompetencje do uznania takiego dyplomu - mówi Kruszewska.
Ratownicy medyczni? Asystenci pielęgniarek?
Resort zdrowia szuka zatem innych rozwiązań. Milena Kruszewska z ministerstwa informuje, o pomyśle uruchomienia kształcenia asystentów pielęgniarek, którzy mogliby zajmować się najprostszymi zadaniami pielęgniarek.
- To o tyle dobry pomysł, że w Polsce zlikwidowane zostały średnie szkoły pielęgniarskie, a nowe pielęgniarki muszą mieć ukończone studia. W efekcie nie chcą one skupiać się na zajęciach, które nie wymagają wysokich kwalifikacji. Dlatego wolą lepiej płatne zajęcia za granicą - tłumaczy Renata Sobczak, pielęgniarka ze szpitala im. Barlickiego.
Prof. Piotr Kuna ma też inny pomysł - zaangażowania do pracy pielęgniarek ratowników medycznych.
- Jeżeli byłaby szansa na zatrudnianie ich do pewnych zadań, którymi zazwyczaj zajmują się pielęgniarki, to nie tylko w moim szpitali byliby powitani z otwartymi rękoma - podkreśla.
Pod koniec marca minister Konstanty Radziwiłł zapowiedział powstanie specjalnego zespołu do spraw pielęgniarstwa. W ciągu trzech miesięcy ma on zebrać te i inne pomysły na rozwiązanie palącego problemu.
- Na czele zespołu stanie wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko. Strategia będzie poruszała wszystkie problemy pielęgniarstwa i wskazywała ich rozwiązania - obiecuje Milena Kruszewska.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź