Rzucał metalowymi przedmiotami, ostrzelał z wiatrówki, a na koniec złapał za kij zakończony bagnetem - tak policjanci, którzy zostali wezwani nad ranem do awantury domowej na przedmieściach Zgierza (woj. łódzkie), opisują zachowanie 57-latka. Mężczyzna był tak agresywny, że po zatrzymaniu nie udało się sprawdzić, czy i ile miał alkoholu w organizmie - opowiadają. Wkrótce ma usłyszeć zarzuty.
- Dyżurny policji otrzymał od jednego z mieszkańców Zgierza zgłoszenie, że jego ojciec jest agresywny i wygraża pozostałym domownikom - podaje w rozmowie z portalem tvn24.pl st. asp. Radosław Gwis z łódzkiej komendy.
Pod zgłoszony adres został wysłany dwuosobowy patrol. Jak wynika z wersji przedstawianej nam przez st. asp. Gwisa, sytuacja szybko zaczęła robić się dramatyczna.
- Chwilę po tym, jak funkcjonariusze wysiedli z radiowozu, w ich kierunku posypały się różne, metalowe przedmioty - informuje Gwis.
Odwrót i przyjazd posiłków
Na szczęście żaden z nich nie trafił w funkcjonariuszy. Jednak kilkadziesiąt sekund później policjanci wiedzieli już, że będą potrzebować wsparcia.
- Okazało się, że mężczyzna miał przy sobie wiatrówkę. W kierunku policjantów padły strzały, na szczęście niecelne - opowiada Radosław Gwis.
Policjanci wezwali posiłki. Na miejsce szybko przyjechało czterech innych funkcjonariuszy. Wtedy została podjęta kolejna próba zatrzymania 57-latka. Zgierzanin nie planował jednak łatwo się poddać. Według relacji policji, wyciągnął włócznię domowej roboty (kij zakończony bagnetem) i bronił się dalej.
- Na szczęście policjanci za pomocą pałki wielofunkcyjnej zbili zadawane ciosy i szybko obezwładnili mężczyznę - mówi tvn24.pl Radosław Gwis.
Zbyt agresywny na badanie
Mężczyzna został skuty kajdankami, ale to go nie uspokoiło.
- Był cały czas bardzo pobudzony. Tak bardzo, że nie mogliśmy poddać go żadnym badaniom na zawartość alkoholu, bo próba pobrania krwi mogłaby spowodować obrażenia u zatrzymanego - mówi portalowi tvn24.pl Gwis.
Na razie nie wiadomo, czy ten człowiek był pijany, czy był pod wpływem innych środków odurzających. Teraz trzeźwieje w policyjnej izbie zatrzymań. Potem ma usłyszeć zarzuty.
- Za czynną napaść na funkcjonariuszy policji może mu grozić nawet do 10 lat więzienia - podkreśla łódzka policja. Udało nam się ustalić, że był już wcześniej karany.
Na szczęście podczas nocnej awantury nie ucierpiał ani żaden z funkcjonariuszy, ani członków rodziny 57-latka.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/mz / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: archiwum policji