Ruszył proces w sprawie tragedii czwórki dzieci, które w zeszłym roku utopiły się w Warcie. Przed sądem odpowiada matka dzieci i asystentka rodziny. Obie tragicznego dnia były z dziećmi nad rzeką. Dzisiaj sąd przesłuchał świadków, w tym ojca dzieci.
Do dramatu doszło w sierpniu ubiegłego roku w Trębaczewie w okolicach Działoszyna. W rzece Warcie utopiły się dwie dziewczynki (7-letnia Hania i 11-letnia Kasia) i dwaj chłopcy (14-letni Mieczysław i 13-letni Andrzej). W związku z tym zdarzeniem oskarżona została matka dzieci i asystentka rodziny przydzielona rodzinie do pomocy przez pomoc społeczną. Kobietom grozi do 5 lat więzienia.
W poniedziałek przewód sądowy się rozpoczął. Rozprawa odbyła się za zamkniętymi drzwiami. W poniedziałek przesłuchano 11 osób - w tym ojca czwórki zmarłych dzieci. Pozostali świadkowie to m.in. osoby, które tragicznego dnia wypoczywały nad rzeką.
"Ona powinna o nie zadbać”
Ojciec dzieci jeszcze przed złożeniem wyjaśnień w sądzie powiedział dziennikarzom NTL Radomsko, że "nie ma pretensji do swojej żony".
- Nie chciała, żeby do tego doszło. Tego dnia była z nią opiekunka z pomocy społecznej. Ona dostawała pieniądze, żeby pomóc upilnować dzieci. Stało się inaczej i o to mam olbrzymi żal - powiedział mężczyzna.
- Ledwie trzymam się na nogach... To bardzo trudne dla mnie - powiedziała Beata B. przed kamerami. Więcej mówiła po czerwcowej rozprawie, kiedy stwierdziła, że nie boi się procesu, bo "zapłaciła już najwyższą możliwą karę". Dodała wtedy, że "żyje tylko dla najmłodszej córki, ostatniego dziecka, które jej pozostało".
Koszmar nad rzeką
Tragicznego, sierpniowego dnia kobieta wypoczywała wraz z piątką swych dzieci i asystentką rodziny z opieki społecznej na dzikim kąpielisku nad Wartą. Nurt rzeki porwał czworo kąpiących się dzieci. Tego samego dnia wyłowiono z rzeki trójkę rodzeństwa - niestety, mimo reanimacji nie udało się ich uratować. Ciało 14-latka odnaleziono dwa dni później niespełna pół kilometra od miejsca tragedii.
Matka dzieci była trzeźwa. Rodzina była pod opieką Ośrodka Pomocy Społecznej ze względu na trudną sytuację materialną; miała przyznaną asystentkę rodziny, której zadaniem było m.in. pomoc w opiece nad dziećmi. Kobieta była razem z rodziną nad rzeką. Zeznała, że w chwili tragedii opiekowała się na brzegu najmłodszym dzieckiem.
Powołany przez prokuraturę biegły z zakresu ratownictwa wodnego, bezpieczeństwa osób pływających i uprawiających sporty wodne stwierdził, że kobiety przed dopuszczeniem dzieci do kąpieli nie dokonały rozeznania terenu i warunków panujących w Warcie, chociażby poprzez rozmowę z osobami, które przebywały w pobliżu.
Bez zabezpieczenia
Biegły stwierdził także, że opiekunki nie zapewniły dzieciom indywidualnych zabezpieczeń, czyli tzw. rękawków do nauki pływania, nie sprawdziły umiejętności pływackich dzieci oraz dopuściły do przebywania w rzece jednocześnie większej liczby dzieci, niż mogły dozorować.
Śledczy oskarżyli obie kobiety o nieumyślne spowodowanie śmierci dzieci. Biegli psychiatrzy stwierdzili, że matka ma ograniczoną poczytalność, ale - według prokuratury - nie wyłącza to jej odpowiedzialności i może stanąć przed sądem.
Warta w miejscu utonięcia dzieci jest szeroka i dość głęboka, jednak wielu okolicznych mieszkańców od lat korzystało z tego dzikiego kąpieliska.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź