Wyrok w sprawie Amber Gold jest, ale nie wiadomo jaki. Wie to na razie tylko sędzia, która przez kolejne miesiące musi przeczytać ponad siedem tysięcy stron - bo takie są przepisy. Sędzia musi czytać - nawet, jeśli nikt nie będzie słuchał.
Marcin P. i Katarzyna P., twórcy piramidy finansowej Amber Gold zostali uznani za winnych oszustwa oraz niekorzystnego rozporządzenia mieniem przez Sąd Okręgowy w Gdańsku.
Ile lat małżeństwo P. spędzi w więzieniu, wie na razie tylko sąd. Prokuratura domaga się po 25 lat za kratkami.
Przewodnicząca składu sędziowskiego Lidia Jedynak zaczęła w poniedziałek czytać wyrok. Może to potrwać nawet cztery miesiące.
Niemal nikt nie widzi w tym sensu, ale dura lex sed lex (łac. twarde prawo, ale prawo).
Proces w tej sprawie trwa już niemal tyle, ile łącznie trwała działalność spółki – ponad trzy lata. W tym czasie odbyły się 193 rozprawy, w czasie których przesłuchano 732 świadków (już akt oskarżenia w tej sprawie robił wrażenie – czytaj więcej na tvn24.pl).
***
Zapytaliśmy ekspertów o to, co i dlaczego dzieje się obecnie w gdańskim sądzie. Na nasze pytania odpowiada Maciej Strączyński, Prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie i były prezes Stowarzyszenia Iustitia oraz Tomasz Adamski, sędzia i rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.
1. Co czyta przewodnicząca składu sędziowskiego?
Sędzia Strączyński: Wyrok. Sędzia nie może powiedzieć po prostu: "skazuję Marcina P. i Katarzynę P. na X lat więzienia za aferę Amber Gold". Nie ma tak dobrze, bo trzeba trzymać się przepisów kodeksu postępowania karnego. A ten - w art. 418 par. 1 jest bezwzględny. Sędzia odczytuje, jakie czyny zostały przypisane oskarżonym przez sąd.
Tylko tyle i aż tyle.
Sędzia Adamski: Kodeks postępowania karnego w bardzo wąskim zakresie daje szansę sędziemu na skrócenie odczytywania wyroku. Sędzia jest zwolniony z odczytywania treści zarzutów i z tego sędzia Lidia Jedynak skorzystała.
Wszystko jednak musi zająć dużo czasu, bo sędzia zdecydowała się zmodyfikować opis pierwszego z przestępstw przypisanych małżeństwu P. W takim przypadku musi w całości odczytać swoje ustalenia i nie ma możliwości uproszczeń. Problem w tym, że w tym zarzucie opisane są przestępstwa, które dotyczą 18 tysięcy poszkodowanych...
2. Naprawdę musi odczytać tych 18 tysięcy nazwisk i opisy przestępstw wobec nich, nawet jeśli są takie same da wszystkich?
Sędzia Strączyński: Musi, jeśli tak sformułowany został wyrok. Jeśli sąd "uznaje oskarżonego za winnego tego, że..." i tu opisuje czyny od nowa, choćby z niewielkimi zmianami, musi to wszystko przeczytać. Ja niemal zawsze używam zwrotu, że sąd uznaje oskarżonego za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu, albo czynów zarzucanych mu w punktach od pierwszego do któregoś tam, "z tym, że..." - i w tym miejscu wyliczam wszystkie zmiany. Nie ma wówczas konieczności czytania na nowo całego opisu przestępstw. Tylko przy zasadniczych zmianach opisu nie da się tego zrobić. Ale niektórzy sędziowie są zdania, że nawet przy nieznacznej zmianie należy czyn opisywać od nowa. Czemu sędzia Jedynak wybrała taką, a nie inną formę? To wie tylko ona.
Sędzia Adamski: Musi. Trzeba czytać cały wyrok: od słów "sąd uznaje za winnego tego, że..." aż do ostatniej kropki. Czytać trzeba w kolejności - nie ma podstaw do czytania wybranych fragmentów, czy części wyroku w wybranej kolejności. Nie ma możliwości skorzystania z innej formuły, bo przy tak dużym zakresie zmian byłoby to po prostu nieczytelne.
3. Nie można było opublikować wyroku po prostu w internecie?
Sędzia Strączyński: Może w przyszłości rzeczywistość prawna będzie bardziej dostosowana do współczesności. Na razie takiej możliwości nie ma.
Sędzia Adamski: Nie. Po podpisaniu wyroku przewodniczący składu ogłasza go publicznie - poprzez odczytanie go na sali rozpraw
4. Prokuratura twierdzi, że odczytywanie wyroku może potrwać cztery miesiące. To szmat czasu, wiele może się w tym czasie wydarzyć...
Sędzia Strączyński: Może, ale lepiej, żeby się nie wydarzyło. Bo już jesteśmy w miejscu, w którym rzeczywistość przerosła prawo. W kodeksie postępowania karnego próżno szukać zapisu, że można ogłosić przerwę w odczytaniu wyroku. A z drugiej strony jest to przecież konieczne, bo nikt nie jest w stanie przeczytać non stop kilkunastu tysięcy stron...
Sędzia Adamski: Na razie nie pojawiły się żadne przeszkody. Sędzia planuje dalsze czytanie wyroku od 27 maja.
5. Czy to rekord w polskim sądownictwie?
Sędzia Strączyński: Tak, zdecydowanie. Tego jeszcze nie mieliśmy. Bywało, że się czytało cały dzień, ale to zupełnie nie ta skala...
Sędzia Adamski: Chyba jeszcze nigdy nie było tak gigantycznej sprawy.
6. "Proszę wstać, sędzia odczyta wyrok…" – słyszymy na sali rozpraw. Ci, którzy przyjdą na odczytywanie sentencji wyroku będą stać trzy miesiące?
Sędzia Strączyński: Mam złą wiadomość dla tych, co przyjdą na kolejne terminy: tak, będą musieli stać. Kiedy sąd ogłasza wyrok, trzeba stać i tu wyjątków w kodeksie nie ma. Tylko podczas innych czynności sąd może pozwolić usiąść komuś, kto powinien stać. A że w tym przypadku sprawa jest wybitnie absurdalna, to już inna sprawa.
Sędzia Adamski: Generalnie kodeks przewiduje, że wszyscy obecni w czasie ogłaszania wyroku stoją. Wydaje się (jest to moje zdanie), że sąd może, chociażby na wniosek obecnych, zwolnić z tego obowiązku, gdy odczytywanie jest wyjątkowo długotrwałe, ale decyzja należy do przewodniczącego składu sądzącego.
7. A co, jeśli na kolejny termin nikt nie przyjdzie? Sędzia będzie czytała do pustych ścian?
Sędzia Strączyński: Będzie czytać ścianom. Bo jeśli tego nie zrobi, narazi się na postępowanie dyscyplinarne. Jako prezes "Iustitii" poznałem taką sytuację - sędzia nie chciał czytać na pustej sali. Skończył przed sądem dyscyplinarnym.
Dlatego zaproponowałem zmianę w kodeksie postępowania karnego. Ma to być zapis, że w przypadku, gdy nikt się nie stawi - strony ani publiczność - wyrok uznaje się za ogłoszony bez odczytywania. Projekt, który m. in. tę zmianę zawiera, utknął jednak gdzieś na etapie prac legislacyjnych.
Sędzia Adamski: Strony faktycznie nie muszą być obecne w czasie ogłoszenia wyroku. Często również w innych sprawach nie wszyscy stawiają się na ogłoszenie. Nie zmienia to faktu, że wyrok musi być odczytany niezależnie od frekwencji na sali.
8. A co, jeśli sędzia się przejęzyczy?
Sędzia Strączyński: Przepisy nie przewidują żadnego skutku takiej pomyłki. W kodeksie nie zakłada się takiej możliwości. Decyduje zawsze treść podpisanego wyroku, już wydanego w chwili, gdy jest ogłaszany. Oczywiście hipotetycznie ktoś mógłby złożyć apelację, tłumacząc, że został wprowadzony w błąd, bo ogłoszony wyrok różni się od tego w formie pisemnej. Ale raczej taki argument - o ile było to faktycznie przejęzyczenie - nie utrzymałby się w sądzie drugiej instancji.
9. A jak sędzia straci głos? Albo ciężko się rozchoruje i nie dokończy odczytywania wyroku?
Sędzia Strączyński: Luka w prawie. W kodeksie nie ma odpowiedzi na to pytanie. Jest przepis określający, że sąd musi wydać i ogłosić wyrok nie później niż dwa tygodnie od zakończenia ostatniej rozprawy, na której były mowy końcowe. Przekroczenie tego terminu sprawia, że trzeba powtórzyć cały proces.
Ale w tym wypadku wyrok jest przecież wydany, a jego ogłaszanie rozpoczęto, tyle, że to ciągle trwa. To zjawisko kompletnie nieznane. Sprawa Amber Gold pokazuje, że mamy dziurawe prawo i tę dziurę trzeba jak najszybciej załatać.
10. Skoro sędzia zdecydowała się czytać, to czy wcześniej sąd nie mógł chociaż podać wysokości kary łącznej?
Sędzia Strączyński: Nie. Orzeczenie o karze łącznej jest zawsze na końcu. Nie wolno odczytywać wyroku od końca.
Sędzia Adamski: Kodeks postępowania karnego jasno określa, jaka jest struktura ogłaszania wyroku. Nie ma miejsca na dowolność.
11. Czy Marcin P. i Katarzyna P. są teraz skazanymi, czy jeszcze oskarżonymi?
Sędzia Strączyński: Stoją przed sądem i słuchają wyroku. Przynajmniej teoretycznie, bo mogą nie chcieć być doprowadzeni. W praktyce ciągle są oskarżeni.
Sędzia Adamski: Do momentu uprawomocnienia się wyroku będą mieli status osoby oskarżonej.
12. Jeśli tyle ma trwać odczytanie wyroku, to ile może zająć sędzi odczytanie uzasadniania?
Sędzia Strączyński: Uzasadnienia się nie czyta, sędzia wygłasza je ustnie, z pamięci albo notatek. Są tacy, którzy je piszą i czytają, ja nigdy. Na pewno będzie to nieporównywalnie krótsze niż odczytywanie wyroku.
Natomiast późniejsze uzasadnienie pisemne będzie tu gigantyczne, chociaż czasami zdarza się, że uzasadnienia są krótsze od wyroku. To jednak rzadkość. Trudno przecież - przykładowo - uzasadnić skazanie za 10 stron zarzutów na 7 stronach. Ale gdy identyczne czyny są popełniane seryjnie, jest nieco inaczej.
Sędzia Adamski: Nie wiemy. Na razie jest na to zbyt wcześnie. Na razie wiemy, że sąd zmienił opis pierwszego z zarzutów. Nie wiadomo, co będzie dalej.
13. Jak ogłaszanie wyroków w podobnych sprawach wygląda za granicą?
Sędzia Strączyński: Bardzo różnie. W krajach anglosaskich wszystko przebiega błyskawicznie - ława przysięgłych orzeka o winie, jej przewodniczący to ogłasza, a sędzia potem wymierza karę. Wyrok jest spisywany jak protokół. W tamtym systemie szybciej wiedzielibyśmy, jaką karę poniosą Marcin P. i Katarzyna P.
Na drugim biegunie jest system niemiecki czy szwedzki. W tamtych krajach wyrok i uzasadnienie stanowią jedną całość. Często wyroki są obszerniejsze, niż w Polsce, ale potem nie ma już pisemnych uzasadnień. Gdyby tam toczyłby się proces twórców Amber Gold, to mówilibyśmy o decyzji sądu, którą można by było mierzyć w kilometrach.
14. Czy w Polsce nie trzeba zmienić przepisów?
Sędzia Strączyński: Trzeba i to jak najszybciej. Ta sprawa jak na dłoni pokazała, że kodeks - w wielkich sprawach - nie pozwala na sprawne orzekanie i naraża sąd na śmieszność.
Sędzia Adamski: Przepisy są i trzeba ich przestrzegać. Ale faktycznie dobrze by było sprawić, żeby w tak olbrzymich sprawach wymiar sprawiedliwości nie był ich zakładnikiem.
***
Resort sprawiedliwości we wtorek zapowiedział zamianę kodeksu postępowania karnego, aby w przyszłości sądy nie musiały odczytywać tysięcy stron. Bo ten, który obecnie nakazuje sędziom czytać nawet do pustych sal, nijak ma się do współczesności.
- Kodeks ten, pisany w 1997 roku był przestarzały już w momencie jego uchwalenia – podkreśla dr hab. Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości i autor nowelizacji kodeksu postępowania karnego.
Po zmianie prawa ma nie być marnowania czasu – sędziego, stron i ogólnie – wymiaru sprawiedliwości.
- Wprowadzimy rozwiązanie, które pozwoli w takim wypadku zamknąć sądowi sprawę w ciągu jednego dnia, w ciągu krótkiej chwili - zapowiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podczas zwołanej konferencji prasowej.
Dodał, że sędzia "będzie musiał streścić istotę sprawy, ująć ją tak, by oddawała sens tego rozstrzygnięcia, a co do reszty odwołać się do stanowiska zawartego na piśmie". Projekt nowelizacji jest już w Sejmie. Przedstawiciele resortu sprawiedliwości wskazują, że jego zmiana może nastąpić jeszcze zanim sędzia Jedynak w Gdańsku skończy czytać wyrok w sprawie Amber Gold.
Autor: Bartosz Żurawicz/i, gp / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź