Miejsce w szpitalnym magazynie na zużyte kombinezony i inne potencjalnie groźne dla ludzi odpady skończyło się już dawno. Efekt tego jest taki, że góra potencjalnie groźnych odpadów od kilku dni rosła pod ścianą radomszczańskiego szpitala (woj. łódzkie). Kontrolę rozpoczął już sanepid. Szpital tłumaczy, że zawiniła firma, która miała odbierać odpady.
W środę otrzymaliśmy informację o tym, że przed szpitalem w Radomsku rośnie sterta różowych worków z informacją, że w środku znajdują się odpady zakaźne dla ludzi: przede wszystkim zużytych kombinezonów, maseczek i rękawiczek, które używali medycy walczący z pandemią COVID-19. Sterta - jak alarmowali nasi informatorzy - wysypywała się z przygotowanego do tego celu magazynu i piętrzyła się niedaleko parkingu, tuż obok miejsca, gdzie przyjmowane są posiłki.
- Niestety, na miejscu potwierdziliśmy te doniesienia. Różowa góra worków była widoczna już z daleka – opowiada Paweł Skalski, dziennikarz TVN24, który pojawił się pod placówką w środę po południu.
Na oczach naszej ekipy, tuż obok różowej góry niebezpiecznych odpadów, zaparkował samochód, z którego wnoszone były posiłki, które potem zostały rozdane pacjentom.
Jak to możliwe, że doszło do takiej sytuacji? W sekretariacie dyrekcji usłyszeliśmy, że odpowiedzi na nasze pytania otrzymamy kolejnego dnia. O komentarz poprosiliśmy zatem powiatową inspekcję sanitarno-epidemiologiczną w Radomsku. Marzena Dłubak, zastępca powiatowego inspektora powiatowego od nas dowiedziała się o sytuacji. - Natychmiast rozpoczynamy kontrolę – zapewniła.
"Sytuacja nadzwyczajna"
Niedługo po tej rozmowie, przed radomszczańskim szpitalem pojawiły się dwie kobiety z sanepidu. Po kilku minutach towarzyszyła im już Beata Kowalska, dyrektor techniczny szpitala w Radomsku. Zapewniała ona, że placówka do tej pory była zawsze chwalona za sposób postępowania z niebezpiecznymi odpadami. - Magazyn został akredytowany dwa lata temu. Do tej pory podczas wszystkich kontroli byliśmy najwyżej oceniani i wskazywani jako przykład – przekonywała dyrektor.
Co się zatem stało? Beata Kowalska poinformowała, że od kilku dni nie odpady nie były odbierane przez firmę, z którą placówka ma podpisaną umowę.
- Odpady "wyszły" z magazynu. Wystarczyło, że firma nie odebrała ich dwa, trzy razy. Taka sytuacja jest od czwartku bądź piątku zeszłego tygodnia. To sytuacja nadzwyczajna, ale takie zdarzają się w czasie pandemii – mówi dyrektor techniczny placówki.
"Każde inne miejsce byłoby złe"
Beata Kowalska podkreślała, że firma odbierająca odpady jest alarmowana o sytuacji przez szpital kilka razy dziennie.
- Mamy nadzieję, że jeszcze dzisiaj uda się nam większość tych odpadów wywieźć – mówiła nam przedstawicielka placówki w środę po południu.
Nasza rozmówczyni wskazuje, że szpital w Radomsku każdego dnia generuje ponad 600 kilogramów odpadów, które mogą być zakaźne.
- Dlaczego pozwolono, żeby góra odpadów rosła obok miejsca, gdzie dowożone są obiady? – dopytywaliśmy.
- Każde inne miejsce też jest złe. To jest szpital. Nie umiem wskazać lepszego miejsca niż obok magazynu. Gdzie samochód może przyjechać i zabrać te worki – kończy Beata Kowalska.
Sanepid w Radomsku w czwartek zamierza kontynuować kontrolę.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź