O dramatycznych okolicznościach tego, w jaki sposób udało mu się nielegalnie wjechać do Polski, opowiadał ludziom spotkanym pod sklepem spożywczym. Teraz Straż Graniczna w Łodzi stara się sprawdzić, czy nastolatek, który przez dwa dni miał jechać pod naczepą tira, jest tą osobą, za którą się podaje. - Przed nami mrówcza praca - mówią przedstawiciele służb.
Przed sklepem spożywczym w Radomsku pojawił się w niedzielę. Na wyziębionego i wyraźnie zmęczonego chłopaka uwagę od razu zwrócili inni klienci. Nieznajomy powiedział łamaną angielszczyzną, że pochodzi z Maroka, a do Polski dotarł pod naczepą tira jadącego z Serbii.
Ktoś kupił mu kawę i jedzenie. Niedługo potem pod sklepem byli już policjanci, a chwilę potem przyjechała karetka. Tę historię na tvn24.pl opowiadaliśmy w poniedziałek.
Teraz Straż Graniczna stara się ustalić, czy historia przedstawiona przez chłopaka jest prawdziwa. Na razie badanie lekarskie potwierdziło, że faktycznie jest nastolatkiem.
- Ponieważ nie miał on przy sobie dokumentów, musimy sprawdzić jego tożsamość, mieć pewność, kim tak naprawdę jest - mówi tvn24.pl porucznik Dagmara Bielec-Janas z Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej.
Dodaje, że weryfikacja wersji nastolatka może być czasochłonna.
- Od tego, czy kiedykolwiek przekraczał legalnie granicę ze strefą Schengen zależy, czy figuruje on w bazie danych państw członkowskich. Jeśli nie, będziemy to robić, kontaktując się z podmiotami w kraju, z którego rzekomo pochodzi chłopak. To mrówcza praca - dodaje Bielec-Janas.
Kurator i ośrodek
Porucznik Marcin Romanowicz, również z Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej, mówi przed kamerą TVN24, że do sądu w Radomsku trafi wniosek straży o umieszczeniu nastolatka w ośrodku rodzinnym dla obcokrajowców w Kętrzynie (woj. warmińsko-mazurskie).
- Jeżeli sąd tak zdecyduje, to nastolatek od razu tam zostanie przekazany - mówi por. Romanowicz.
W ośrodku chłopak będzie miał zapewnione wyżywienie i opiekę zdrowotną. Dopóki jednak nie wyjaśni się kwestia jego tożsamości, nie będzie mógł opuszczać ośrodka. A co potem? Jeżeli chłopak faktycznie jest Marokańczykiem, to - jak mówi nam porucznik Dagmara Bielec-Janas - nie będzie mógł ubiegać się o azyl, bo Maroko uznawane jest za kraj bezpieczny, nie trwa tam wojna.
- Można się spodziewać, że będzie on zobowiązany do powrotu do swojego kraju - mówi Dagmara Bielec-Janas.
Nastolatek mógłby zostać w Polsce, jeżeli wystąpi o ochronę międzynarodową. Przysługuje ona każdemu cudzoziemcowi, który po powrocie do ojczyzny byłby narażony na niebezpieczeństwo lub prześladowanie.
- Takie wnioski rozpatruje Urząd do Spraw Cudzoziemców - kończy porucznik Bielec-Janas.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Monitoring