Dożywocie grozi 26-letniemu Portugalczykowi z kanadyjskim paszportem. Dziś ruszył proces, w którym oskarżony jest o brutalne pobicie, zgwałcenie i zabójstwo trzyletniego syna swojej partnerki. Odbywa się za zamkniętymi drzwiami.
Czwartkowa rozprawa rozpoczęła się o 9 w sieradzkim Sądzie Okręgowym. Jawność procesu została wyłączona przez sąd z uwagi na dobro osób poszkodowanych.
Około godziny 14 zarządzono przerwę. W jej trakcie próbowaliśmy porozmawiać z obrońcą mężczyzny oskarżonego o zabicie i zgwałcenie trzyletniego chłopca, ale mecenas odmówił. Z informacji przekazanych nam przez rodzinę nieżyjącego Nikodema wynika, że Portugalczyk nie przyznaje się do winy.
Miał się opiekować
Do koszmaru doszło pod koniec września ubiegłego roku w Wieruszowie (woj. łódzkie). 26-letni dziś Steve V. miał opiekować się Nikodemem w czasie, kiedy jego matka była w pracy.
- Żaneta (matka chłopca - red.) znała swojego partnera od trzech miesięcy, poznali się przez internet - mówiła w rozmowie z "Uwagą!" TVN przyjaciółka rodziny.
Matka już kilka dni wcześniej miała zauważać siniaki na ciele dziecka. Synek miał mówić, że po prostu się przewrócił w czasie zabawy. Tę wersję potwierdzał zresztą konkubent matki.
- Myślała, że Nikoś może mieć jakąś chorobę. Pojechała z nim na pobranie krwi. Po wszystkim odwiozła go do domu. Chłopiec został z konkubentem, a Żaneta wróciła do pracy - tłumaczą bliscy.
Niedługo potem zadzwonił Steve V. Poinformował, że chłopiec jest nieprzytomny.
- Żaneta wróciła natychmiast do domu. Usłyszała, że syn uderzył się głową o grzejnik - relacjonuje rozmówczyni "Uwagi!" TVN.
"Stan agonalny"
Nikodem trafił do szpitala w Wieruszowie.
- Był w stanie agonalnym. Od wielu lat pracuję, ale dziecka w tak złym stanie jeszcze nigdy nie widziałam - zaznaczała niedługo po tragedii dr Anna Bieda z wieruszowskiego szpitala.
Lekarze od samego początku widzieli, że obrażenia chłopca wskazują na to, że był bity. Dlatego też do szpitala wezwano policję, która zatrzymała Portugalczyka.
Chłopiec został przewieziony do specjalistycznego szpitala w Łodzi, ale jego życia nie udało się uratować. Wykonana później sekcja zwłok wykazała, że chłopiec nie tylko został pobity, ale też był ofiarą gwałtu.
- Steve O. miał przedstawione zarzuty zbrodni zabójstwa ze zgwałceniem. Ostatecznie został też oskarżony o znęcanie się nad osobą nieporadną ze względu na wiek, nad którą sprawował opiekę - wylicza Jolanta Szkilnik z prokuratury okręgowej w Sieradzu.
W czasie śledztwa Steve O. nie przyznawał się do winy. Grozi mu dożywocie. Przebywa w areszcie śledczym.
"Szukała miłości"
Matka Nikodema rozstała się z jego biologicznym ojcem.
- Mieli różne priorytety w życiu, zupełnie różne charaktery. Żaneta szukała stabilizacji - opowiada jej przyjaciółka.
Przez internet trafiła na Steve'a V.
- Sprawiał wrażenie bardzo miłego faceta. Można było odnieść wrażenie, że bardzo lubi Nikosia. A sam chłopiec go nie unikał. To, co się stało, musiało się wydarzyć w bardzo krótkim czasie. Jak lawina - kończy.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24