Pomagają zamiast robić kampanię. Gest serca czy wyrachowana gra wyborcza?

billboard.jpg
billboard.jpg
Źródło: Shutterstock

Zamiast na billboardy, plakaty czy inne ulotki pieniądze przeznaczają na obiady dla biednych uczniów, domy dziecka i operacje dla potrzebujących. Godne pochwały, ale - jak w rozmowie z tvn24.pl oceniają eksperci - czas i miejsce takich inicjatyw "to raczej nie gest serca, tylko wyrachowana gra wyborcza". Czy odejście od tradycyjnej kampanii może się opłacać?

Dobroczynność jest zawsze dobra, ale jak tu wierzyć w szczerość intencji, gdy dobroczyńca startuje w najbliższych wyborach, a o swoim geście informuje na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej albo podkreśla ją w czasie wywiadu?

Tradycyjne marnowanie pieniędzy

- Tradycyjna kampania to marnowanie pieniędzy. Zamiast jednego billboardu wyborczego można kupić 630 obiadów w szkole - wylicza w rozmowie z tvn24.pl Agnieszka Wojciechowska van Heukelom walcząca o fotel prezydenta Łodzi z list Kongresu Nowej Prawicy.

Przekonuje, że chce dać dobry przykład swoim konkurentom i poprzez pomoc społeczną podaruje jednej ze szkół 2 tys. złotych, które miała wydać na swój plakat wyborczy. Pieniądze te miałyby zostać przeznaczone na wspomniane wcześniej obiady.

W swojej "dobroczynnej kampanii" działaczka z Łodzi nie jest jednak odosobniona. Piotr Gulczyński z Kalisza chce zostać radnym tego miasta. Pieniądze, które zebrał na kampanię, wpłacił na rzecz 10-letniej Oliwii zmagającej się z białaczką.

- Uznałem, że zrobię w ten sposób lepszy użytek z tych pieniędzy. Kampania zaśmieca miasto, a ta dziewczynka po prostu potrzebuje pomocy - podkreśla kandydat Stowarzyszenia "Samorządny Kalisz", który na rzecz dziewczynki wpłacił 5 tys. złotych.

Taka sama kwota ma trafić na konto jednego z domów dziecka we Włocławku. Kandydaci startujący z list stowarzyszenia Włocławek Ponad Podziałami zadeklarowali, że wpłacą pieniądze na rzecz wybranej placówki.

- Chcemy pomóc. Apelujemy, żeby inni szli tą samą drogą - mówi nam Piotr Dombrzalski, prezes stowarzyszenia.

WSZYSTKO O WYBORACH CZYTAJ W RAPORCIE SPECJALNYM WYBORY SAMORZĄDOWE 2014

Wszystko pięknie, ale...

Nikt nie kwestionuje tego, że warto pomagać potrzebującym.

- Nie chcę jednoznacznie oceniać szczerości działań tych osób, ale może być tak, że za tymi pięknymi gestami stoi zwykły interes polityczny - mówi prof. Piotr Pawełczyk, specjalista ds. wizerunku politycznego z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

I wylicza, że wydanie 5 tys. złotych na kampanię wyborczą może być mało skuteczne. Wszystko przez dużą konkurencję w okresie przedwyborczym. Skuteczniej można pokazać się dzięki dobroczynności.

- Jeżeli ktoś przekaże środki na zbożny cel, może liczyć na atencję mediów. A to z kolei podnosi jego popularność, czyli de facto jest kampanią - wyjaśnia specjalista tvn24.pl.

Politycy faktycznie dbają, żeby ich dobroczynność (albo jej zapowiedź) nie pozostała niezauważona. Kandydatka z Łodzi poinformowała o swoim pomyśle tvn24.pl podczas wywiadu, a polityk z Kalisza i stowarzyszenie z Włocławka informowała o swoich gestach na konferencjach prasowych. Informacje o ich inicjatywach znalazły się w większości lokalnych mediów. O kandydatach było głośno.

Kampania jak kolorowy festiwal - od "Co cię wk...ia" do domalowanych wąsów. Zobacz najnowsze perły kampanii.

"Ja tu, oni tam"

Paweł Skuczyński z Instytutu Etyki Prawniczej podkreśla, że rezygnowanie z tradycyjnej kampanii i zamienianie jej w akcje dobroczynne może mieć jeszcze inny cel.

- Politycy nie mają dobrej prasy. Zwłaszcza na szczeblu samorządowym dobrze jest pokazać, że nie respektuje się zasad przyjętych w świecie polityki. Dotyczy to też samej kampanii wyborczej - mówi Skuczyński.

Zdaniem rozmówcy tvn24.pl ignorowanie tradycyjnej kampanii może skutecznie stawiać pod ścianą kontrkandydatów, którzy nie decydują się na "kampanię dobroczynną".

- W oczach wyborcy tacy politycy mogą wypadać po prostu blado w konfrontacji z osobami, które ostentacyjnie odcinają się od plakatów, ulotek czy kolorowych baloników - ocenia Paweł Skuczyński.

"Bo ludzie głosują sercem"

Teoretycznie kampania wyborcza to moment, kiedy kandydaci powinni rywalizować, przedstawiając swoje programy wyborcze. Politolog dr Jacek Reginia-Zacharski podkreśla, że rzeczywistość jest jednak mocno oddalona od tej idei.

- Kampania to teraz kolorowy festiwal. Mało mówi się o konkretach, dużo uwagi zwraca się na efekciarstwo. A dobroczynne gesty niektórych polityków to po prostu jeden z wielu gestów, które odwołują się do emocji - mówi Reginia-Zacharski.

To o tyle skuteczne, że - jak zaznacza politolog - ludzie przy wyborach od zawsze "kierują się sercem, a nie rozumem".

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: bż/gp,i / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: