Kierowca miał niecałe półtora promila we krwi, nie miał dokumentów i - z nieznanych dotąd przyczyn - gnał autostradą A1 koło Piotrkowa (woj. łódzkie) pod prąd. - Nie mogłem nic zrobić - zeznał śledczym kierowca ciężarówki, w którą wbił się samochód. Zginęły trzy osoby, trzy zostały ranne.
Jest coraz więcej informacji o okolicznościach tragedii, do której doszło 1 listopada nad ranem pod Piotrkowem Trybunalskim. W osobowej hondzie, która gnała autostradą A1 pod prąd jechało sześć osób. Trzy z nich nie żyją, w tym 28-letni kierowca, jego partnerka i ich 20-letnia koleżanka. Portal tvn24.pl dowiedział się, że prokuratorzy dysponują już wynikami badania krwi zmarłych.
- Kierowca był pijany, miał 1,46 promila alkoholu. Dwie zmarłe kobiety również piły alkohol. Miały 1,68 i 2.37 promila - mówi Sławomir Mamrot z piotrkowskiej prokuratury.
Dodaje przy tym, że jeszcze nie wiadomo, czy w pobranych próbkach stwierdzono obecność innych substancji psychoaktywnych na przykład narkotyków.
Troje pasażerów, którzy przeżyli wypadek trafiło do trzech szpitali w regionie – w Bełchatowie, Piotrkowie i Łodzi.
"Nie mogłem nic zrobić"
W ciężkim stanie wciąż jest 27-letnia kobieta (siostra zmarłej 20-latki). W szpitalu jest też dwóch mężczyzn w wieku 26 i 22-lat. Stan tego ostatniego był na tyle dobry, że już kilka godzin po wypadku udało się zbadać jego trzeźwość. Miał w organizmie trzy promile.
Żadnego z pasażerów hondy na razie nie udało się przesłuchać. Zeznania złożył za to kierowca tira, o przód którego rozbił się samochód.
- Świadek zeznał, że nie był w stanie uniknąć tragedii. Zobaczył jadący na niego samochód. Po chwili doszło do zderzenia - mówi prokurator Mamrot.
Wracali z dyskoteki?
Wszystkie osoby, które jechały w hondzie pochodzą z okolic Wieruszowa. Według śledczych w noc przed wypadkiem bawili się w jednej z dyskotek z okazji Halloween.
- Na razie nie wiemy, dlaczego kierowca wjechał na autostradę pod prąd. Nie wiemy, czy był to przypadek, czy też świadome działanie kierowcy - mówi prokurator Mamrot.
W rozbitym o tira samochodzie zabezpieczono puszkę piwa i "ćwiartkę" nalewki. Żadna z osób podróżujących w hondzie nie miała przy sobie dokumentów. W identyfikacji tożsamości osób jadących w rozbitej hondzie pozwolił jedyny dokument, który został znaleziony we wnętrzu samochodu. Była to umowa kupna pojazdu z początku października.
Jak dowiedział się portal tvn24.pl w wypadku pod Piotrkowem zginęła para, która osierociła 5-letnią dziewczynkę. Dziecko trafiło pod opiekę rodziny.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź