Ordynator oddała syna rodzicom. Dyrekcja ją za to zawiesiła

25.07| Ordynator oddziału noworodkowego szpitala w Skierniewicach została zawieszona w obowiązkach i podana do prokuratury, bo oddała dziecko biologicznemu ojcu i matce, która wcześniej zostawiła dziecko w szpitalu i miała stracić prawa rodzicielskie.
Kubuś przebywa teraz z rodzicami
Źródło: Dziennik Łódzki | Agnieszka Kubik
Ordynator oddziału noworodkowego szpitala w Skierniewicach została zawieszona w obowiązkach, bo oddała dziecko matce, która wcześniej porzuciła chłopca w szpitalu. - Działam w zgodzie z własnym sumieniem - mówi lekarka. Sprawą zajmuje się już prokuratura.

Historię małego Kubusia opisał "Dziennik Łódzki". Cztery miesiące temu 37-letnia matka zostawiła chłopca tuż po narodzinach w szpitalu. Zgodnie z metryką, ojciec dziecka był nieznany. Sąd w Skierniewicach zdecydował więc, że Kubuś ma zostać umieszczony w domu dziecka.

Rozprawa, która miała zdecydować o pozbawieniu praw rodzicielskich matki dziecka, była wyznaczona na 12 czerwca w warszawskim sądzie rodzinnym.

Rodzice wracają po Kubusia

Pod koniec maja kobieta zmieniła jednak decyzję. Pojawiła się w szpitalu z mężczyzną, którego przedstawiła jako biologicznego ojca dziecka. Para postanowiła wychować syna.

Rodzice udali się do USC i wpisali mężczyznę do aktu urodzenia Kubusia. - Na podstawie aktu urodzenia, który jest dokumentem niepodważalnym, wydałam Kubusia rodzicom - tłumaczy Lidia Kuchta, lekarka, która wydała dziecko.

Chłopiec obecnie przebywa pod opieką rodziców. - Dziecko zostało wydane ojcu na podstawie aktu urodzenia, dlatego nie ma powodu, żeby odebrać chłopca. Sprawa dotyczy tego, czy ordynator oddziału niedopełniła swoich obowiązków - mówi Jacek Pakuła z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Sąd jest zaskoczony

To jednak nie zakończyło sprawy. Szpital dostał pismo z warszawskiego sądu z pytaniem, na jakiej podstawie lekarze oddali dziecko rodzicom. Gdy dostał odpowiedź, ocenił, że zaktualizowany akt urodzenia jest w tym przypadku niewystarczającym dokumentem. W międzyczasie zdążył już odebrać kobiecie prawa rodzicielskie.

Dyrekcja szpitala uznała w tej sytuacji, że ordynator rzeczywiście mogła złamać prawo. Sprawę skierowała do prokuratury, a ordynator została zawieszona w obowiązkach. Przedstawiciele placówki też wolą nie komentować sprawy.

Procedury są ważne

- Głównym powodem całego zamieszania był prawdopodobnie brak komunikacji między szpitalem, a warszawskim sądem, który nie został poinformowany o zmianie decyzji przez matkę – mówi Lidia Zarzycka-Rzepka ze skierniewickiej prokuratory, która zajmuje się teraz tą sprawą.

Dodaje, że sprawa jest w toku. Prokuratura ściąga dokumentację, na podstawie której będzie można stwierdzić, czy lekarka zawiniła.

- Z jednej strony był poprawiony akt urodzenia dziecka, z drugiej jednak było orzeczenie sądu, zgodnie z którym matka była pozbawiona praw, a dziecko miało trafić do domu dziecka - zauważa z kolei Jacek Pakuła.

Pakuła dodaje, że gdyby sąd wiedział o nowym akcie urodzenia chłopca, pewnie podjąłby w sprawie inną decyzję. Od strony formalnej jednak szpital powinien postępować zgodnie z orzeczeniem sądu.

Szpital nie komentuje sprawy

Rzecznik szpitala Paweł Bruger podkreśla, że Kuchta została zawieszona w pełnieniu obowiązków ordynatora oddziału, jednak bez konsekwencji finansowych. Nadal pracuje na oddziale noworodków jako lekarz.

– Jest mi przykro, że działając jako adwokat Kubusia zostałam tak oceniona – dodaje kobieta. Kuchta jest przekonana, że postąpiła zgodnie z przepisami: -A przede wszystkim zgodnie z sumieniem. W każdym innym przypadku postąpiłabym tak samo. Mały Kubuś potrzebował rodziców, a każda kolejna doba w szpitalu wpływała na niego niekorzystnie - mówi ordynator.

Kubuś przebywa teraz z rodzicami.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie naKontakt24@tvn.pl.

Autor: ak / Źródło: TVN 24 Łódź

Czytaj także: