Dziennie pod ich oknami przejeżdża nawet 5 tysięcy tirów. - Zwariować można - mówią mieszkańcy, którzy od lat domagają się obwodnicy. W końcu przeszli od próśb do protestów - podczas których blokują wiecznie przeciążoną drogę.
Ulica Szczęśliwa w Tomaszowie Mazowieckim to na pierwszy rzut oka bardzo przyjemne miejsce. Wybudowane tu domy jednorodzinne są jednocześnie blisko centrum, jak i brzegów Pilicy.
Tyle, że cały urok tego miejsca rujnują gnające tu cały czas tiry. Według wyliczeń tomaszowskiego magistratu - na dobę jest ich nawet 5 tys.
- Walczymy o obwodnicę od 14 lat. Czujemy się, jakby w pobliżu naszych domów jeździły czołgi - mówi jedna z mieszkanek.
We wtorek mieszkańcy powiedzieli dość i rozpoczęli blokowanie drogi. Przez kilkadziesiąt minut chodzili po przejściu na pieszych.
- Na razie to była jednorazowa akcja. Chcemy dać władzom jasno do zrozumienia, że ta sytuacja nie może trwać dłużej. Żądamy obwodnicy - mówi Janusz Pawlik, mieszkaniec ul. Szczęśliwej.
Jedno miasto, trzech zarządców
Na zorganizowanym we wtorek proteście pojawił się Adam Koziołek, dyrektor wydziału infrastruktury w tomaszowskim magistracie. Przed kamerą TVN24 stwierdził, że rozumie stanowisko mieszkańców, ale... niewiele może z tym zrobić.
- Ulica Szczęśliwa jest drogą powiatową. Ulica Mireckiego, do której dochodzi jest z kolei drogą wojewódzką - wyjaśnia urzędnik.
Dodaje, że zarządcy dróg nie zgadzają się na wyłączenie ruchu ciężarówek.
- Kursują tu pojazdy przewożące materiały z pobliskiego Opoczna. To najbliższy przejazd - wyjaśnia Koziołek.
Dodaje, że jedynym rozwiązaniem dla mieszkańców będzie wybudowanie obwodnicy.
- Niestety, koszt jej stworzenia to ok. 30-40 mln złotych. Dla porównania, cały budżet Tomaszowa to ok. 200 mln. Nie stać nas na samodzielne sfinansowanie inwestycji - podkreśla rozmówca TVN24.
"Tiry na wyciągnięcie ręki"
Tomaszowski magistrat liczy, że ew. obwodnica mogłaby powstać przy wsparci Unii Europejskiej.
- Żeby było to możliwe, musi ona powstać do 2020 roku - przyznaje.
Na razie zarządcy ul. Szczęśliwej starają się szukać doraźnych rozwiązań. W pobliżu domu Haliny Drozd, mieszkającej na krzyżówce Mireckiego i Szczęśliwej, tiry mają jeździć... bliżej jej domu.
- Żaliliśmy się, że na ostrym zakręcie tiry wjeżdżają na chodnik. W odpowiedzi dostałam propozycję odsprzedaży fragmentu mojej działki. Żeby można było poszerzyć jezdnię - opowiada.
Kpi, że jeżeli plany dojdą do skutku, będzie mogła bez wychodzenia z domu podawać kanapki kierowcom tirów.
- Już mi cały dom pęka. A będą tylko bliżej. Ja proponuję, żeby jeszcze pod domem tory położyć, żeby mógł tu jeździć pociąg - ironizuje.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź