- A, nie pomyślałam - wzrusza ramionami kobieta z Gdańska, która przez kilkanaście kilometrów jechała lewym pasem autostrady A2. Jest jednym z pierwszych kierowców zatrzymanych w ramach akcji "lewy pas" organizowanej przez łódzką policję. Cel jest jeden: walka z tymi, którzy blokują autostrady.
- Ostatnio mieliśmy taki "wyścig słoni". Dwa tiry wyprzedzały się przez kilka kilometrów. A my na sygnale, spieszyliśmy się na interwencję - mówi sierż. Kamil Szmidel z łódzkiej drogówki.
I dodaje: - Myśli pan, że któryś przyhamował, puścił nas? A gdzie tam!
Nie trzeba jednak być policjantem, żeby z bezsilności rwać włosy z głowy. Bo na "ślimaka lewego pasa" natknął się chyba każdy, kto kiedykolwiek jechał autostradą. Najczęściej są to tiry, ale czasami powolne wyprzedzanie trwające kilka minut potrafią "zafundować" innym też kierowcy osobówek.
- Zdarzają się przypadki bezmyślnego utrudniania ruchu, dlatego zespół ds. walki z agresją drogową zaczął akcję wymierzoną w blokujących autostrady - tłumaczy asp. Marzanna Boratyńska z wydziału ruchu drogowego KMP w Łodzi.
"Ślimak" na celowniku
Jak w praktyce wygląda ta akcja? Sprawdzamy - wsiadamy do nieoznakowanego radiowozu policji autostradowej. Z prawej sierż. Szmidel (ten, którego dyżur spowolnił kiedyś "wyścig słoni"), za kierownicą asp. Marcin Jagóra.
- To jest tak: najczęściej autostradę blokują ciężarówki, ale czasami nawet w mniejszym i żwawszym aucie kierowca zapomina, że nie wolno tak po prostu jechać sobie lewym pasem - mówi Jagóra.
Po chwili - jak na zawołanie - na autostradzie pojawia się czarne bmw. Za kierownicą młoda kobieta z Pomorza. Lewym pasem jedzie przez kilkanaście kilometrów. Podróżuje swoim tempem, nie interesuje jej czy pas obok jest wolny, czy jadą nim ciężarówki.
Sierż. Szmidel wyjmuje policyjny kogut na dach. Po chwili bmw zatrzymuje się obok radiowozu - na pobliskim MOP-ie. Kobieta nie próbuje się tłumaczyć: "a, nie pomyślałam" - wzrusza ramionami, kiedy odbiera mandat na 150 złotych.
Kara mogła być wyższa. Za tamowanie autostrady taryfikator przewiduje 200 złotowy mandat i dwa punkty karne.
- Podczas naszej akcji nie celujemy w liczbę mandatów. W zdecydowanej większości przypadków będziemy pouczać kierowców - zapewnia asp. Boratyńska.
"Mistrzowie"
Jedziemy dalej. Po kilku kilometrach, niedaleko węzła Łódź Północ policjanci w nieoznakowanym radiowozie zauważają kolejnego "mistrza lewego pasa". Jedzie ok. 110 km/h - jeżeli ktoś chce go wyprzedzić, robi to prawym pasem.
- Zatrzymujemy - decydują się funkcjonariusze.
Tym razem jednak kierowca "uciekł" policji. Kiedy został zauważony, był kilkaset metrów przed radiowozem. Zanim zdążyliśmy się do niego zbliżyć - oba pasy zastawiły samochody ciężarowe. Kiedy po kilkudziesięciu sekundach asp. Jagóra mógł przyspieszyć - "mistrz lewego pasa" był już niewidoczny.
Czasami autostradowa blokada tak potrafi zdenerwować kierowcę, że ten decyduje się na radykalne (i szalenie niebezpieczne) rozwiązania - czyli wyprzedzanie po pasie awaryjnym. Taki manewr widać m.in. na nagraniu, które przesłał nam youtuber prowadzący kanał "Autostrady Polska". Widać na nim dwa tiry, które jadą obok siebie z podobną prędkością. Wyprzedza je srebrna "osobówka" po prawej stronie - jadąc na skraju asfaltu.
- Niestety, to jest tak, że błędy jednych często kończą się błędami drugich. Jak w dominie - mówi Marzanna Boratyńska.
Jak z szeryfami?
Trzeba podkreślić, że o ile ukaranie kogoś za ciągłą jazdę lewym pasem można dość łatwo, o tyle blokowanie autostrady podczas "wyścigu słoni" zatrzymany kierowca może łatwo zakwestionować.
Bo jeżeli tir wyprzedza drugi pojazd nawet z minimalną prędkością, to wciąż jest to manewr wyprzedzania, a nie utrudniania i teoretycznie jest zgodny z prawem.
Pomysł na pozbycie się problemu był. W wielu miejscach postawiono zakaz wyprzedzania dla tirów. Mimo to kierowcy czasami łamią przepisy. Jak jednak dobrze widać na filmach nagranych przez wrocławskich reporterów portalu tvn24.pl - są one często ignorowane.
- Nasza akcja ma mieć wydźwięk przede wszystkim informacyjny. Ruch musi odbywać się sprawnie, bo kierowcy tego chcą, a nie bo obok czai się radiowóz - zaznaczają w łódzkiej drogówce.
I po cichu liczą, że akcja "lewy pas" powtórzy sukces akcji "szeryf", którą w tamtym roku zorganizowano w Łodzi. Wtedy policjanci zwracali uwagę na kierowców blokujących zanikające pasy ruchu - w imię źle pojętej sprawiedliwości. I chociaż mandatów nie wystawiono wtedy wielu mandatów (chociaż "dostało się" eksministrowi sportu...), to sytuacja - podobno - się poprawiła. Czas na autostrady?
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: Bartosz Żurawicz/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź