- Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Nowy prezes łódzkiego lotniska zamiast szukać rozwiązań palących problemów portu, rozpoczyna od powiększenia zarządu - podkreślają politycy opozycji. Nowy wiceprezes będzie zarabiał na rękę około 15 tys. złotych. - Chodzi o usprawnienie pracy portu - mówią przedstawiciele lotniska.
Od poniedziałku łódzkie lotnisko oficjalnie ma nowego prezesa. Został nim Michał Marzec, który zastąpił tragicznie zmarłego w połowie września Przemysława Nowaka.
To nie jest jedyna zmiana na łódzkim lotnisku. Dotychczas jednoosobowy zarząd portu (w którym był tylko prezes) doczeka się drugiego członka - wiceprezesa.
Zastępcą prezesa został Stanisław Łukoś, który do tej pory pracował na stanowisku dyrektora ds. inwestycji i rozwoju.
- Teraz Łukoś będzie łączył dotychczasowe obowiązki dyrektora i wiceprezesa - mówi tvn24.pl Ewa Bieńkowska, rzecznik łódzkiego portu.
"Ciekawa metoda na problemy lotniska"
Decyzję o stworzeniu nowego miejsca pracy krytykują opozycyjni działacze rady miejskiej. Przypominają oni, że łódzkie lotnisko z miesiąca na miesiąc notuje coraz gorsze wyniki. Faktem jest, że port regularnie generuje długi. W zeszłym roku dostało od miasta 19 mln zł. na pokrycie strat - nieco więcej niż rok wcześniej. W 2011 roku miasto musiało dołożyć do jego funkcjonowania 22,5 mln złotych.
- Czy dla ledwie zipiącego portu konieczne są duże wydatki osobowe po to, by stworzyć kolejną synekurę? - pyta Sebastian Tylman z klubu radnych Łódź 2020.
I wylicza, że od czerwca 2012 roku (kiedy nie było wiceprezesa) zarząd zarabiał 248 tys. złotych rocznie. Teraz będzie to niemal dwa razy tyle.
- Wiceprezes będzie zarabiał pięciokrotną średnią krajową brutto - zdradza Ewa Bieńkowska, która dodaje, że nowy członek zarządu straci pieniądze, które zarabiał do tej pory jako jeden z dyrektorów.
Wiceprezes jednak potrzebny?
Prezes łódzkiego portu nie miał zastępcy od czerwca 2012 roku. Wady tego rozwiązania miały być szczególnie widoczne po tragicznej śmierci prezesa Przemysława Nowaka, który we wrześniu zginął po nieudanym skoku spadochronowym.
- Lotnisko było praktycznie sparaliżowane, bo nikt nie mógł skutecznie podpisywać umów i reprezentować portu - informuje Bieńkowska.
To tłumaczenie nie przekonuje jednak opozycji. Radni (Iwona Boberska, Sebastian Tylman i Wiesława Zewald) wysłali w środę pismo do prezydent Łodzi, Hanny Zdanowskiej. Pytają w nim, czy planuje ona zaprotestować przeciwko zatrudnianiu nowej osoby w zarządzie.
- Oprócz tego apelujemy o to, żeby wynagrodzenie prezesa było uzależnione od wyników portu. To rozwiązanie już sprawdziło się w Bydgoszczy - mówi Sebastian Tylman.
Na razie radni nie doczekali się żadnej odpowiedzi.
Twarde lądowanie
Łódzki port lotniczy regularnie traci pasażerów. W rekordowym jak do tej pory 2012 roku obsłużono tutaj 462 tys. osób. Potem było już tylko gorzej; w zeszłym roku było ich o 100 tys. mniej. W tym roku pasażerów prawdopodobnie będzie jeszcze mniej.
Z Łodzi regularnie latają samoloty dwóch przewoźników: do Dublina, East Midlands, Londynu, Monachium i Oslo. To ostatnie połączenie niedługo będzie jednak zawieszone. Władze lotniska deklarują, że latem samoloty znów będą latać do Skandynawii, ale nie jest to pewne.
Tylko w tym roku Łódź straciła połączenia do Edynburga, Liverpoolu i Mediolanu. Wycofał się też SAS, który woził pasażerów do Kopenhagi. Rok wcześniej przestały latać samoloty do Dortmundu i Londynu. W tym czasie udało się ściągnąć przewoźnika, który lata do Monachium.
W Łodzi liczono bardzo na linie 4 You Airlines. Niestety, umowa z firmą, która miała być nowym rozdaniem dla portu, ostatecznie została zerwana, a sprawą wprowadzania klientów w błąd przez 4 You Airlines zajmuje się dziś prokuratura.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź