W kręgu wewnętrznym - huśtawki, ławki i tor przeszkód. W zewnętrznym - inne huśtawki i drabinki. Podział obowiązuje od roku. Plac zabaw stał na granicy dwóch spółdzielni, a ponieważ nie udało się dogadać - nastąpił rozłam. Jedna strona jest zadowolona, druga... zazdrości. O "ziemi wspólnej" nikt nie chce słyszeć.
Zielone ogrodzenie, które pojawiło się wokół jednego z bloków na ul. Lutomierskiej w Łodzi przebiegło pomiędzy zabawkami. Ale nie była to wpadka wykonawcy - po prostu plac zabaw znajdował się na granicy dwóch spółdzielni. Administracyjna bariera była przez lata niewidoczna.
Wszystko się zmieniło, kiedy mieszkańcy jednego z bloków postanowili się ogrodzić.
- Tu co chwilę przychodzili wandale, rozbijali butelki, hałasowali, kradli - mówi tvn24.pl Bartłomiej Zieliński, mieszkaniec ogrodzonego bloku.
Jego żona, Anna dodaje: - Na naszej ławeczce odbywały się akty współżycia fizycznego, którego byliśmy świadkami, mieliśmy dość.
Andrzej Banaszkiewicz (też z ogrodzonego bloku) wyjaśnia, że zielony płot biegnie przez środek placu zabaw, bo inaczej się nie dało.
- Próbowaliśmy od tej drugiej spółdzielni wykupić tę ziemię, ale dali nam cenę zaporową. Więc te zostały za ogrodzeniem - wskazuje na dwie zabawki stojące za zieloną barierą pan Stanisław, inny z "ogrodzonych" lokatorów.
Gródź się i ty
Mieszkańcy przez ostatnie miesiące zdążyli już się przekonać, że odcięcie się od sąsiadów było dobrym pomysłem.
- Jest czysto, zabawki odmalowaliśmy. Skończyły się włamania do komórek - zaznacza Zieliński.
Czy zachwyt podzielają sąsiedzi? Nie. Co więcej - sami marzą o swoim ogrodzeniu.
- Tu jest słaba okolica, dużo lumpów chodzi - podkreśla pani Agnieszka.
- A dzieci nie szkoda? - pytamy.
- Nie, tu rzadko ktoś przychodził. Teraz, proszę pana, to dzieci przed komputerami siedzą - wzrusza ramionami.
Dzieci ponad granicami - jak dyplomaci
Jeżeli jednak dziecko zdecyduje się przyjść na ogrodzony plac zabaw to może - według deklaracji - liczyć na pomoc ze strony mieszkańców z wewnętrznej części.
- Jak jakieś dziecko prosi, to wpuszczamy. A wyjść może sobie samo. Wystarczy guzik przy furtce nacisnąć - podkreśla kobieta z ogrodzonej części. Dodaje, że czasami "furtka jest niedomknięta", więc pobawić można się nawet bez dobrej woli "ogrodzonych".
Chętnych - podobno - dużo nie ma. Bo skorzystanie z zaproszenia mieszkańców wewnętrznej części wymaga przejścia kilkudziesięciu metrów do najbliższej furtki.
"Jak na strzeżonym!"
Grodzenie ziemi wokół bloku nie jest pomysłem łodzian z Lutomierskiej. Podobne ogrodzenia wyrastają niemal wszędzie. Na ul. Inflanckiej w Łodzi srebrna siatka oddzieliła wieżowiec od otoczenia. Efekt?
- Miejsca parkingowe, psy nie załatwiają się nam pod balkonem! Mieszkamy jak na strzeżonym osiedlu! - zachwyca się Adam.
Po chwili dodaje: - Trochę pokracznie to wygląda, ale wszystkiego mieć nie można.
Wracamy jednak na ul. Lutomierską. Ponieważ mieszkańcy bloku znajdującego się tuż za zielonym płotem też chcą ogrodzenia. A to może oznaczać, że dwie pozostałe zabawki też przestaną być niebezpiecznie ogólnodostępne.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź