U 19-letniego Mateusza lekarze zdiagnozowali złośliwy nowotwór - chłoniaka. Ostatnią nadzieją na skuteczną terapię dla nastolatka jest nierefundowana w Polsce metoda. Na kosztowne leczenie Mateusz Czapla potrzebował 1,5 miliona złotych. Pieniądze udało się zebrać dzięki ludziom dobrej woli i internetowej zbiórce.
"Mogę żyć, mogę pokonać nowotwór, jednak cena za to jest gigantyczna - ponad 1,5 mln złotych. Będę walczył. Mam dwa miesiące… Jeśli nie uda się zebrać tych ogromnych pieniędzy, jeśli nie przejdę terapii, umrę. A ja tak bardzo chcę żyć… Proszę Cię, pomóż mi" - napisał w opisie internetowej zbiórki 19-letni Mateusz Czapla. Apel poruszył ludzi dobrej woli. Nastolatka w walce o fundusze na leczenie wsparło - za pośrednictwem platformy SiePomaga - ponad 22 tysiące osób. Mateuszowi udało się - w mniej niż miesiąc - zebrać ponad sto procent środków niezbędnych na leczenie. A to oznacza, że chłopak może rozpocząć kolejny rozdział walki o życie.
Dawali mu antybiotyk, miał guza
Lekarze od miesięcy walczą o życie 19-latka. Zdiagnozowano u niego poważny nowotwór - chłoniaka. Objawy pojawiły się we wrześniu zeszłego roku, ale lekarze na uporczywy kaszel, w czasie kolejnych teleporad, przepisywali kolejne antybiotyki. - Po dwóch antybiotykach, które syn wziął, stwierdziłam, że lepiej, żeby go ktoś osłuchał, ale wszyscy stwierdzili, że nie ma takiej potrzeby - wspominała, w rozmowie z reporterką magazynu "Polska i Świat", Katarzyna Czapla, matka Mateusza.
Dopiero w grudniu chłopak trafił na prześwietlenie płuc. Okazało się, że ma w klatce piersiowej kilkunastocentymetrową zmianę, a Mateusz zaczął się dusić. - Zdecydowali, że włożą mu rurkę, która ułatwi mu oddychanie. Żeby to wszystko przeszło stabilnie, żeby on się wyciszył, również został poddany 4-dniowej śpiączce farmakologicznej - relacjonowała matka Mateusza.
Pochodzący spod Radomska 19-latek jest pod opieką lekarzy z łódzkiego szpitala imienia Mikołaja Kopernika. Niestety powoli wyczerpują się kolejne możliwości leczenia. - Zaczęliśmy konwencjonalnie od chemioimmunoterapii, ale niestety nie osiągnęliśmy takiego efektu, jak byśmy chcieli, mimo bardzo różnych kombinacji chemioterapeutyków - podkreślała profesor Joanna Góra-Tybor z łódzkiego szpitala.
Ostatnia szansa
Lekarze chcą jeszcze zastosować immunoterapię, ale podejrzewają, że dla chłopaka jedyną szansą będzie nowoczesna, ale nierefundowana w Polsce terapia komórkami CAR-T. Wykorzystuje się w niej limfocyty pacjenta, które pobiera się w jednym z kilku szpitali w Polsce. Potem materiał wysyła się do laboratorium w Stanach Zjednoczonych albo do Niemiec.
Terapia kosztuje półtora miliona złotych. To lek ostatniej szansy, w dodatku bardzo skuteczny. - Całkowitych remisji jest około 50 procent, ale w ogóle wszystkich odpowiedzi jest 80 procent. Może to się nie wydaje dużo, ale z taką opornością na inne leki to jest to bardzo znaczący odsetek odpowiedzi - tłumaczyła profesor Joanna Góra-Tybor.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24, siepomaga.pl