Dzieli ich kilkadziesiąt centymetrów. Kierowca jednego samochodu dostanie mandat, a drugi nie. Dlaczego? Bo ten pierwszy zatrzymał samochód na kępce trawy. Łódzka policja karze, a ukarani kierowcy pukają się w czoło i mówią o absurdzie.
- Przecież to jakiś żółtawy odrost na klepisku. Naprawdę policja nie ma nic lepszego do roboty? - pyta zdenerwowany pan Jacek, który dostał właśnie mandat.
O 50 złotych zmniejszy się też budżet pani Zdzisławy.
- Nie zmieściłam się. Stanęłam tak, że najechałam na trawę. Niedługo będę z linijką przyjeżdżała i sprawdzała, czy gniotę trawę, czy też nie - opowiada.
Nasi rozmówcy pracują w biurowcach na krzyżówce ul. Milionowej i Rydza Śmigłego w Łodzi. Swoje samochody zatrzymali na placu niedaleko ogródków działkowych. Należy on do gminy.
- Codziennie zatrzymuje się tu setka samochodów. Wszyscy myśleliśmy, że można tu parkować - komentuje pani Magda.
Można. Ale, jak podkreślają funkcjonariusze, tylko tam, gdzie jest błoto.
- Kodeks wykroczeń zabrania niszczenia zieleni, za które grozi kara grzywny - opowiada asp. Marzanna Boratyńska z łódzkiej policji.
Poniedziałkowa wizyta policji wykazała, że w nieprawidłowy sposób parkowało około 30 aut.
"Jadą i niszczą"
O nieprawidłowościach na łódzkim placu zaalarmowali policjantów działkowcy, którzy mają dość parkujących w pobliżu samochodów.
- Kiedyś na tym placu rosła sobie trawka. Potem ktoś usunął słupki zabezpieczające teren i zrobił sobie tutaj dziki parking - komentuje jeden z działkowców.
Faktycznie, teren był kiedyś ogrodzony. Ale zamiast "ładnej trawki" stały budynki dawnej wulkanizacji. Potem plac został oczyszczony.
- Myśleliśmy, że po prostu ktoś w mieście zauważył, że tutaj nie ma innego miejsca do parkowania. Przecież jakoś musimy dojechać do pracy - opowiada pani Michalina, która szczęśliwie mandatu nie dostała - zadecydowało kilkanaście centymetrów.
Autor: bż//ec/jb / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź