Mieli łup wart pół miliona, porzucili go na parkingu. "To jedna z najbardziej tajemniczych spraw"

Tir został porzucony w Ozorkowie (woj. łódzkie)
Tir został porzucony w Ozorkowie (woj. łódzkie)
Źródło: TVN24 Łódź, policja w Kutnie
Złodzieje ukradli cysternę pełną oleju, przejechali kilkanaście kilometrów i ją porzucili na parkingu. Tam tira wraz z nieruszonym ładunkiem znalazła policja. Co się stało? - Wyjaśniamy tę sprawę, szukamy sprawców. To bardzo tajemnicza sprawa - przyznaje rzeczniczka policji w Kutnie (woj. łódzkie).

Do kradzieży doszło w Żychlinie, niedaleko Kutna.

- Samochód stał na składzie podatkowym. W nocy ktoś podszedł do cysterny, otworzył ją kluczykiem i odjechał. Wszystko nagrały kamery. Kierowca w tym czasie był w domu - mówi tvn24.pl właściciel skradzionego pojazdu.

Firma szybko oszacowała, że pojazd wraz z ładunkiem był warty ok. 500 tys. złotych. Właściciel zaczął zadawać pytania, na które do dziś nie ma odpowiedzi.

- Ten ktoś był bardzo pewny siebie. Skąd miał kluczyki? Jak namierzył nasz pojazd? - zastanawia się nasz rozmówca.

Kradzież i zmiana planów?

Co ciekawe, cysterna znalazła się już po dwóch dniach.

- Najbardziej niezwykłe było to, że z pojazdu nic nie zniknęło. Nie ubyło też ładunku - opowiada st. asp. Edyta Machnik z policji w Kutnie.

Funkcjonariusze znaleźli skradziony pojazd na niestrzeżonym parkingu w Ozorkowie. Raptem kilkanaście kilometrów od miejsca, gdzie tir został skradziony.

- Zabezpieczyliśmy w kabinie pojazdu ślady, dzięki którym będziemy próbowali dotrzeć do sprawców - zapowiada st. asp. Machnik.

W rozmowie z nami przyznaje, że to "jedna z najbardziej tajemniczych spraw ostatnich lat".

"Nie wiedzieli o GPS"

Swoją wersję ma właściciel okradzionej firmy.

- Moim zdaniem ci ludzie chcieli przeczekać, aż sprawa trochę ucichnie. Myśleli, że najciemniej pod latarnią. Że jak zaparkują pojazd w uczęszczanym miejscu, to nikt nie zwróci na niego uwagi - twierdzi.

Uważa, że przestępcy nie wiedzieli o nadajniku GPS umieszczonym w pojeździe.

- Pewnie chcieli wrócić do tira po kilku dniach. Ale ich plan spalił na panewce - twierdzi.

Odnalezienie pojazdu nie kończy jego zmartwień.

- Muszę dowiedzieć się, czy w mojej firmie jest ktoś, kto mógł ułatwić to przestępstwo. Jeżeli tak, to muszę być czujny, bo drugi raz sprawa może skończyć się bez happy-endu - kwituje.

Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: