Byli w trakcie rozwodu. On, 41-letni jeszcze mąż, pokłócił się z żoną. A ona zadzwoniła po mężczyznę, z którym miała romans. Potem - jak ustaliła prokuratura - doszło do zbrodni.
Był wieczór 26 listopada 2017 roku. W mieszkaniu na jednym z osiedli w Łowiczu (woj. łódzkie) po raz kolejny doszło do kłótni. 41-latek od dawna nie potrafił porozumieć się z młodszą o dziewięć lat żoną.
- Toczyło się postępowanie rozwodowe. Kobieta już w tym czasie była związana z 38-latkiem - mówi Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
To właśnie do nowego partnera zadzwoniła żona.
Zabójstwo
- Ten bardzo szybko pojawił się w miejscu jej zamieszkania - mówi prokurator.
Co działo się dalej? Z ustaleń śledztwa wynika, że 41-latek został rażony paralizatorem. Potem był bity i duszony.
- Jak wynika z protokołu posekcyjnego przyczyną śmierci było uduszenie - mówi Kopania.
Potem, według prokuratury, ciało zostało skrępowane taśmą klejącą, okręcone w kołdrę, zapakowane w worki foliowe i ściągnięte pasem transportowym.
- Po owinięciu w kołdrę zostało przeniesione do garażu i umieszczone w bagażniku należącego do kobiety opla. Oskarżony odjechał tym samochodem, aby ukryć zwłoki. Natomiast oskarżona dokładnie posprzątała mieszkanie, wytarła krew i inne ślady dokonanej zbrodni - informuje Kopania.
Zaginiony
Siostra zamordowanego mężczyzny już następnego dnia zgłosiła zaginięcie na policji, ponieważ nie mogła się skontaktować z bratem.
Trzy dni później policja była już pewna, że mężczyzna został zabity we własnym domu, a w zbrodni swój udział musiała mieć żona. Kobieta została zatrzymana.
- Usłyszała zarzut zabójstwa i trafiła do aresztu - mówi Krzysztof Kopania.
Na tamtym etapie śledczy nie wiedzieli, gdzie może być drugi podejrzany. Wszystko wskazywało na to, że zdążył on już wyjechać za granicę. Nie było też wiadomo, gdzie są zwłoki.
Zatrzymany
Już dwa dni później (2 grudnia) zatrzymany został 38-latek. Okazało się, że wyjechał do Niemiec.
Został zatrzymany na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania.
Do kolejnego przełomu doszło 6 stycznia zeszłego roku. Wtedy to policjanci dotarli do garażu przy ulicy Zygmuntowskiej w Łodzi.
- Okazało się, że garaż ten w dniu 27 listopada 2017 roku wynajęty został przez oskarżonego. Ofertę wynajmu znalazł w internecie - mówi Krzysztof Kopania.
W środku dokonano wstrząsającego odkrycia.
- Znaleziono zwłoki w stanie rozkładu. Były skrępowanie, zawinięte w kołdrę i folię oraz ściśnięte taśmą transportową - informuje prokurator.
Przed sąd
Śledztwo w tej sprawie trwało nieco ponad rok. Zakończyło się teraz.
- Do sądu okręgowego trafił akt oskarżenia. Zarówno 34-letniej dziś kobiecie, jak i jej partnerowi grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności - informuje Kopania.
Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Kobieta wielokrotnie w czasie śledztwa zmieniała stanowisko co do zarzucanej jej zbrodni - raz się przyznawała, a innym razem twierdziła, że jest niewinna.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Łodzi