Dożywocie grozi 35-latkowi, który zabił mężczyznę i kobietę po tym, jak dostał omamów i wizji po narkotykach. Mężczyzna, jak ustalili śledczy, ze znajomymi wynajął mieszkanie w łódzkich loftach. Po zabójstwie pobiegł do kościoła i błagał o rozmowę z księdzem. Chociaż był niepoczytalny w momencie zbrodni, to odpowie za podwójne zabójstwo, bo dobrowolnie przyjął środki odurzające.
Oskarżony ma 35 lat. Od wielu lat trenował lekkoatletykę i nie był dotąd karany. Na treningi chodził z nim o rok młodszy przyjaciel, z którym 14 stycznia tego roku przyjechał do Łodzi. Niedługo potem odezwała się ich 30-letnia znajoma, z którą oskarżony znał się od roku. Znajomi wpadli na pomysł, żeby wynająć mieszkanie w łódzkich loftach przy ulicy Tymienieckiego.
Wieczór - jak opowiada Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej na podstawie zeznań oskarżonego - mijał im na rozmowach o przyszłości. Pili głównie piwo, ale też przyjmowali narkotyki w formie kryształu.
- Oskarżony wraz z kolegą wyszedł około 1 w nocy na pobliską stację, gdzie kupili kolejne butelki piwa, a potem wrócili - relacjonuje prokurator.
Wizja i śmiertelne ciosy
Do tragedii doszło około godziny 3 w nocy, kiedy nagle 35-latek dostał wizji i omamów. Prokuratorom opowiadał, że zaczął widzieć "diabła”.
- Mężczyzna chwycił znajdujący się na wyposażeniu mieszkania nóż kuchenny i zadał nim kilkanaście ciosów swojemu koledze i kilkadziesiąt koleżance - mówi prokurator Kopania.
Ofiary, jak wykazało śledztwo, próbowały się bronić. Sekcja wykazała, że napastnik działał z bardzo dużą agresją. Ciało zaatakowanego 34-latka znajdowało się niedaleko wynajętego przez znajomych mieszkania. Zwłoki kobiety znaleziono na pierwszej kondygnacji, niedaleko windy.
Pobiegł do kościoła
Zakończone właśnie śledztwo wykazało, co działo się po tym, jak oskarżony w narkotycznej wizji zadał śmiertelne ciosy. - Oskarżony uciekał z mieszkania po schodach, biegł przez boisko i ruiny pofabryczne. Dobiegł do kościoła ewangelickiego na ulicy Piotrkowskiej, zaczął się dobijać do środka, pukać i dzwonić do drzwi. Chciał rozmawiać z księdzem - mówi Kopania.
Czytaj też: 4-letni Leon umierał tydzień. Prokurator: opiekunowie nie pomogli mu, kiedy wpadł do wrzątku, ciało zakopali
Przed godziną 4 policja została zaalarmowana o zakrwawionych ciałach w loftach przy Tymienieckiego. Na miejsce przyjechała policja. Niedługo potem inny patrol zwrócił uwagę na pobudzonego mężczyznę dobijającego się do kościoła przy Piotrkowskiej.
- Był on bardzo pobudzony, nie miał na sobie kurtki. Kontakt z nim był praktycznie niemożliwy. Na jego ciele i odzieży ujawniono ślady krwi - mówi Kopania.
Świadomie przyjął narkotyki, odpowie za podwójne zabójstwo
35-latek po zatrzymaniu pod kościołem trafił do szpitala, gdzie wrócił do siebie. - Mężczyzna twierdzi, że nie pamięta samego momentu ataku. Podał, że 34-latek był jego bliskim przyjacielem i nie wyobrażał sobie, by mógł go skrzywdzić - przekazał prokurator Krzysztof Kopania.
W czasie śledztwa oskarżony mężczyzna został poddany badaniom sądowo-psychiatrycznym, a potem przez miesiąc był na obserwacji. - Efektem pracy jest stwierdzenie, że podejrzany dopuścił się zarzuconych mu zbrodni w stanie ostrego zespołu omamowo-urojeniowego, który był konsekwencją zażycia alkoholu i substancji psychoaktywnych - mówi Kopania.
Prokuratorzy podkreślają, że 35-latek, co prawda, działał w stanie "wyłączonej poczytalności”, ale do takiego stanu sam się wprowadził, przyjmując narkotyki. 35-latkowi grozi teraz dożywocie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24