Wiceprezydent Łodzi Adam Wieczorek poinformował w piątek, że zawiesza rozmowy ze strajkującymi pracownikami socjalnymi po tym, jak grupa protestujących wtargnęła w czwartek do magistratu i "poturbowała strażniczkę miejską". Protestujący zapewniają, że nikt strażnikom krzywdy nie zrobił. - To niewiarygodne, do czego ucieka się miasto, żeby uniknąć konfrontacji z niewygodnymi faktami i niezadowolonymi ludźmi - skomentował związkowiec Sylwester Tonderys.
W czwartek w siedzibie łódzkiego magistratu pojawiła się duża, licząca około stu osób, grupa oburzonych związkowców, którzy od 26 kwietnia strajkują przeciwko zbyt niskim w swej ocenie wynagrodzeniom. - Czemu poszliśmy do urzędu? Niedawno w jednej z telewizji lokalnych wiceprezydent Adam Wieczorek stwierdził, że deklarowane przez nas wynagrodzenia w rzeczywistości nie mogą być aż tak niskie. Sugerował, że niska wypłata może być konsekwencją między innymi zajęć komorniczych. Nie dziwię się, że wywołało to falę oburzenia ludzi, którzy od dawna nie mogą doprosić się uczciwego wynagrodzenia - mówi Sylwester Tonderys, przedstawiciel strajkujących związkowców.
W czwartek, jak twierdzi rozmówca tvn24.pl, protestujący o "skandalicznej" - jak uważają - wypowiedzi wiceprezydenta Wieczorka chcieli rozmawiać ze swoim bezpośrednim przełożonym, dyrektorem Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Dyrektor powiedział, że nie przekazywał wiceprezydentowi informacji, które potem zostały przedstawione w mediach. Stwierdził, że nie wie, dlaczego takie słowa padły. Dlatego, szukając wyjaśnień, poszliśmy do magistratu - relacjonuje Tonderys.
Magistrat: poturbowana strażniczka
W urzędzie, według informacji przekazanych przez pracowników, doszło do szarpaniny ze strażnikami miejskimi, którzy próbowali zapobiec przedostaniu się protestujących do gabinetu wiceprezydenta Wieczorka: - Napierająca grupa szarpała strażnika, a strażniczce niemal złamano rękę. Kobieta pojawiła się w piątek na obdukcji i prawdopodobnie będzie zgłaszać sprawę do prokuratury - przekazują nasi rozmówcy, którzy proszą o anonimowość.
Sebastian Tonderys zapewnia w odpowiedzi, że "nikt nie zrobił krzywdy strażnikom". - Myślę, że już po fakcie funkcjonariusze zostali zmuszeni przez przełożonych, żeby tak kłamać. Wiem co mówię, bo całe zdarzenie widziałem na własne oczy - oświadcza.
Przerwane rozmowy
Ostatecznie grupa protestujących weszła do sekretariatu przed biurem wiceprezydenta. Kiedy Adam Wieczorek wyszedł do niezadowolonych pracowników MOPS, według relacji Tonderysa tłumaczył, że w radiu "przedstawiał tylko jedną z wielu możliwości", które mogą wpływać na wysokość wynagrodzenia.
- Powiedzieliśmy mu, co o tym sądzimy i poszliśmy. Nie było żadnej awantury - zapewnia Tonderys.
Inne zdanie na ten temat ma jednak wiceprezydent Wieczorek. W udostępnionym w piątek oświadczeniu przekazał, że zawiesza prowadzone dotąd rozmowy na temat zmiany wynagrodzenia pracowników socjalnych. Decyzja ta jest konsekwencją "poturbowania i naruszenia nietykalności cielesnej będących na służbie strażniczki i strażnika miejskiego".
Eskalacja
Przedstawiciele związków zawodowych uważają, że decyzja wiceprezydenta jest nieuzasadniona i stanowi "nieskuteczną próbę zmuszenia związkowców do zakończenia strajku". Zapowiada kolejne akcje.
Związkowiec informuje, że pracownicy socjalni od 2019 roku walczą o godne wynagrodzenie. Uważa, że powinni oni dostać 700 złotych podwyżki brutto, a w przyszłym jeszcze tysiąc złotych brutto.
- Obecnie władze miasta nie proponują nam nic konkretnego. Usłyszeliśmy, że możemy dostać 400 złotych dodatku w związku z kryzysem uchodźczym i potrzebą zaopiekowania się tysiącami Ukraińców. To jednak dodatek, który niedługo przestanie istnieć, my żądamy stałego i stabilnego podniesienia wynagrodzeń - kończy Tonderys.
Zatrudnionych na stanowisku pracownika socjalnego w Łodzi jest 267 osób. Około 150 zaprotestowało. Oprócz podwyżek, domagają się zatrudnienia dodatkowych kadr, żeby mieć więcej czasu na lepsze wywiązywanie się z obowiązków.
Propozycja "nie do zaakceptowania"
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w kwietniu porozumiał się z dwoma związkami zawodowymi zrzeszającymi pracowników zatrudnionych na innych stanowiskach. - W ramach porozumienia z budżetu miasta na wzrost wynagrodzeń pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej została przekazana kwota 3 milionów 300 tysięcy złotych. Ta kwota pozwala na średnio 320 złotych podwyżki miesięcznie brutto. Jest to liczone z regulaminową premią oraz dodatkiem stażowym - mówi Iwona Jędrzejczyk, rzeczniczka MOPS w Łodzi.
Ustalenia te dla pracowników socjalnych są jednak nie do zaakceptowania. Wyliczyli, że na tej podstawie realnie trafiłoby do nich około 200 złotych miesięcznie więcej.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź