Głośna historia wychowującego szóstkę dzieci pana Wojciecha znalazła swój finał w łódzkim sądzie. Decyzja o tym, że mężczyzna straci prawo do opieki została właśnie wstrzymana. Wcześniej w tej sprawie interweniował resort sprawiedliwości.
Wojciech Kabza, łodzianin samotnie wychowujący sześcioro dzieci, nie musi się bać, że je straci. Sąd rodzinny przyznał rodzinie kuratora, ale pozwolił dzieciom dalej mieszkać z ojcem.
Jednocześnie sąd ograniczył prawa rodzicielskie matki dzieci, która kilka miesięcy wcześniej opuściła rodzinę i zamieszkała w innym miejscu. Kobieta może mieć wpływ m.in. na to, do których szkół pójdą dzieci i ma prawo do informacji o ich stanie zdrowia.
Postępowanie, podobnie jak uzasadnienie decyzji, nie było jawne. Sędzia VIII wydziału rodzinnego w Sądzie Rejonowym dla Łodzi Śródmieścia po odczytaniu postanowienia poprosiła dziennikarzy o wyjście z sali.
Spór, na który patrzyła cała Polska
Sprawa, nad którą pochylił się sąd rodzinny, była bardzo głośna we wrześniu. Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej obdzwonili wtedy redakcje, informując o "skandalicznej decyzji sądu".
Mówili, że sąd rodzinny zgodził się na odebranie dzieci samotnemu ojcu. Dlaczego? Zdaniem MOPS wszystko zaczęło się od tego, że kurator przyznany rodzinie źle oceniał warunki lokalowe.
- Kurator uzasadniała, że nie wszystkie dzieci mają łóżka. Zwracała uwagę na brud. Wygląda to tak, że kochający ojciec ma stracić dzieci, bo jest biedny - informowała Aleksandra Płoszka z MOPS w Łodzi.
Sprawa stała się bardzo głośna i skomentowało ją Ministerstwo Sprawiedliwości.
Szef resortu Zbigniew Ziobro mówił nawet o "możliwym naruszeniu prawa" przez sąd: - Na pierwszy rzut oka, bo nie chcę jeszcze tego rozstrzygać, może to stanowić naruszenie prawa, jeżeli chodzi o decyzję sądu - mówił we wrześniu Ziobro.
Wtórował mu jego zastępca Patryk Jaki. W internecie pisał on m.in. o "skandalicznej decyzji sądu".
Rodzina z problemami
Sąd rodzinny w Łodzi w końcu zabrał głos i stwierdził, że sprawa jest bardziej skomplikowana, niż przedstawia to MOPS.
W swoim oświadczeniu sąd podkreślał, że rodzina pana Wojciecha od grudnia 2015 roku ma "Niebieską Kartę". O tym, że w domu przy ul. Jesionowej dzieje się źle, mieli informować m.in. pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
"W dniu 28 czerwca 2016 roku do akt wpłynęło pismo MOPS (...) informujące o tym, że oboje rodzice nadużywają alkoholu. Dzieci pozostają bez opieki do późnych godzin nocnych, najmłodsze bliźniaki nie wychodzą z domu, opiekę sprawuje babka, która nie daje sobie rady z opieką nad sześciorgiem wnuków" - poinformował sąd.
Pracownicy społeczni mieli prosić sąd o objęcie rodziny nadzorem, w związku z nadużywaniem alkoholu przez rodziców dzieci. Co na to przedstawiciele ministerstwa? Patryk Jaki nie zmienił swojego zdania - ciągle mówił o "skandalicznej decyzji".
- Od początku byłem zapoznany z aktami sprawy. Sąd rodzinny ma interesować się rodziną, a nie procedurami. Tak było w tym przypadku. Sędzia nie podjął trudu, żeby dowiedzieć się, że w ciągu kilku miesięcy sytuacja dzieci w tej rodzinie bardzo się zmieniła - mówił w rozmowie z tvn24.pl Jaki.
Pan Wojciech leczy się z alkoholizmu. Rodzinę utrzymuje, pracując jako ochroniarz (z dziećmi zostaje wtedy babcia). - To fakt, że wcześniej były tam problemy, ale od czerwca nastąpił przełom. Pan Wojciech zrozumiał, że musi się zmienić. I to zrobił - zapewnia Monika Pawlak, rzecznik MOPS.
Autor: bż/kv / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź