- Zabrałem ze sobą nóż do tapet. Wolontariuszowi powiedziałem, że nie mam nic do stracenia - opowiadał przed sądem Łukasz R., który zaatakował w Łodzi grupę nastolatków zbierających pieniądze dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Proces ruszył w łódzkim sądzie okręgowym. 33-letni Łukasz R. zaatakował grupę nastolatków kwestujących w samo południe przy ul. Strycharskiej w Łodzi.
- Przyznaję się do winy. Bardzo tego żałuję i przepraszam. Chciałem tylko wystraszyć wolontariuszy. Puszkę wziąłem, bo w domu nie miałem jedzenia - mówił przed sądem oskarżony.
Tłumaczył, że nie dostał wtedy zasiłku na czas. Nie wpłynęły też środki z programu 500 plus.
- Pracowałem na budowie, ale też nie dostałem wynagrodzenia. Pokłóciłem się z konkubiną. Wyszedłem z domu i wtedy zobaczyłem wolontariuszy. To był impuls - opowiada.
Mężczyzna najpierw wrzucił wolontariuszom złotówkę, a potem wyjął nóż do papieru.
- Powiedziałem im, że nie mam nic do stracenia - mówił dziś przed sądem.
W skradzionej puszce było ok. 400 złotych. Łukasz R. wpadł dwa tygodnie po napadzie.
Kilka lat za kratkami
33-latek został oskarżony o rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Za to przestępstwo grozi kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 3 lat. Najwyższy możliwy wyrok to 15 lat za kratkami.
Oskarżony chce dobrowolnie poddać karze. Jego obrońca zaproponował karę trzech lat więzienia i zadośćuczynienie.
Czterech lat w więzieniu domaga się za to prokurator. Oprócz tego chce, żeby R. zapłacił po 2 tys. złotych zadośćuczynienia dla każdego z trzech zaatakowanych wolontariuszy.
Następne posiedzenie w tej sprawie zaplanowano na 21 września.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź