Dawid Ł., 27-latek pochodzący z Radomia został skazany na 4 lata więzienia za udział w organizacji terrorystycznej działającej na terenie Syrii. Pierwszy raz polski wymiar sprawiedliwości pochylał się nad podobnym przestępstwem. Wyrok nie jest prawomocny.
O tym, jak 27-latek z Radomia miał stać się szkolonym do zabijania niewiernych bratem Dawoodem Hadadem, pisaliśmy w Magazynie TVN24. Mężczyźnie oskarżonemu o udział w zorganizowanej grupie, której celem był terroryzm, groziło mu 8 lat więzienia.
Sąd Okręgowy w Łodzi uznał go za winnego i nieprawomocnie skazał go na karę dwukrotnie łagodniejszą - 4 lata. Dawid Ł. ma też zapłacić 10 tys. złotych za koszty postępowania sądowego.
- Oskarżony dobrowolnie zrezygnował z udziału w związku, w ramach którego przeszedł przeszkolenie. Powrót do Europy był jego decyzją. Nie ma żadnych dowodów na to, że po powrocie coś łączyło go z radykalnymi grupami islamistycznymi - uzasadniał sędzia.
W tym samym procesie na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata skazany został pochodzący z Sopotu, a na stałe mieszkający w stolicy Marcin C. Ma on też zapłacić 5 tys. złotych grzywny oraz drugie tyle za koszty postępowania sądowego.
47-letni mężczyzna odpowiadał przed sądem za karalne niezawiadomienie o czynie zabronionym (art. 240 Kodeksu karnego). Sam przeszedł na islam w 2011 roku i - jak twierdziła prokuratura w akcie oskarżenia - dobrze wiedział o tym, że Dawid Ł. stał się członkiem grupy Muzułmański Związek Świt Syrii, ale nie zawiadomił służb.
Grupy, która co prawda nie znajduje się na liście organizacji terrorystycznych ONZ, ale - jak podkreśla polska Prokuratura Krajowa - współpracowała z organizacjami terrorystycznymi, które biorą udział w działaniach na terenie Aleppo.
- Grupa, której członkiem był Dawid Ł. istnieje od 2012 roku i uczestniczy w walkach przeciwko siłom rządowym Baszszara al-Asada - mówił w swojej mowie końcowej Sebastian Faliszewski z Prokuratury Krajowej.
Marcin C. miał też być w kontakcie z Jakubem Jakusem (formalnie wciąż jest poszukiwany przez Interpol, ale według źródeł arabskich wysadził się dwa lata temu w samobójczym zamachu) oraz Karimem Labidi - Tunezyjczykiem z polskim paszportem, który też jest ścigany przez Interpol za terroryzm.
- Miał on cenną dla wymiaru sprawiedliwości wiedzę, a mimo to milczał. Jego proces ma być jasnym sygnałem, że tak istotnych dla bezpieczeństwa informacji nie można zatajać - podkreślał prokurator Faliszewski.
Przełomowy proces
Prokuratorzy od początku śledztwa podkreślali, że proces Dawida Ł. jest przełomowy dla polskiego wymiaru sprawiedliwości.
- To była sprawa precedensowa. Nigdy dotąd przed polskim sądem nie odpowiadał ktoś, kto brał czynny udział w działaniach na terenie Iraku czy Syrii - podkreślał w czasie procesu prokurator Sebastian Faliszewski.
Dawid Ł. został zatrzymany w listopadzie 2015 roku. Został przewieziony do Łodzi, gdzie usłyszał zarzut uczestnictwa w związku przestępczym, którego celem były ataki terrorystyczne. Jako pierwszy o sprawie informował dziennikarz śledczy tvn24.pl oraz Superwizjera Maciej Duda.
Ł. w czasie śledztwa i procesu konsekwentnie nie przyznawał się do winy. Jego obrońca, mecenas Mikołaj Pietrzak podkreślał w swojej mowie końcowej, że proces był "poszlakowy", a akt oskarżenia powstał na podstawie "uprzedzeń i niezrozumienia świata islamu".
- Prokuratura nie udowodniła żadnych konkretów. Nie wiadomo dokładnie, gdzie i kiedy miało dojść do rzekomego przestępstwa. Nie ma też pewności, czy w ogóle przeszedł jakiekolwiek przeszkolenie - zaznaczał obrońca.
Wskazywał on, że proces Dawida Ł. był "pretekstem do udowodnienia zasadności utrzymywania służb takich jak ABW".
- Na szczęście nasz kraj nie jest dotknięty problemem terroryzmu. Zrobiono wiele, żeby taki problem wygenerować - mówił mecenas Pietrzak.
Dżihad z miłości
Rodzina Dawida Ł. przeniosła do Norwegii w 2008 roku, kiedy Ł. miał 16 lat. Ojciec skazanego tłumaczył w rozmowie z tvn24.pl, że to tam syn przeszedł na islam.
- Zakochał się w muzułmance. Rodzina dziewczyny jednak była przeciwna związkowi, bo Dawid nie był wyznawcą ich religii - opowiada.
Wtedy Polak pochodzący z Radomia zaczął studiować koran i uczyć się arabskiego.
- Mimo to został odrzucony - twierdzi ojciec.
Ł. miał jednak pozostać przy nowej religii i szybko się radykalizować. Zdaniem śledczych w 2014 roku wyjechał do Turcji, a stamtąd przedostał się do Syrii. Jeszcze w Norwegii miał być przeszkolony przez islamskich ekstremistów, jak przekraczać granice międzypaństwowe.
W Syrii miał brać udział w szkoleniach bojowych i uczestniczyć w uzbrojonych patrolach pieszych w Aleppo.
Filmy i zdjęcia
Na tvn24.pl już na początku śledztwa informowaliśmy, że polska prokuratura stara się postawić akt oskarżenia bez konieczności proszenia o pomoc prawną państw arabskich. Doświadczenia innych europejskich państw wskazywały, że na opinię często trzeba było czekać nawet kilka lat.
Śledczy skupili się więc na materiale dowodowym, który w zdecydowanej większości został zabezpieczony przez norweskie służby bezpieczeństwa. Dawid Ł. został zatrzymany 17 kwietnia 2015 roku na lotnisku w Oslo, gdzie przyleciał już po rzekomym przeszkoleniu w Syrii.
Ł. został zatrzymany razem z żoną. Z telefonu 27-latka odzyskano skasowane zdjęcia.
- Norweskie służby jednoznacznie stwierdziły, że część fotografii wykonano w Aleppo - podkreślał w mowie końcowej prokurator Sebastian Faliszewski.
Na wielu widać go z karabinem maszynowym. W tle widać powiewającą flagę dżihadystów.
W komputerze Dawida Ł. zabezpieczono brutalne nagrania przedstawiające egzekucje syryjskich żołnierzy oraz propagandowe wystąpienia Abu Bakra al-Baghdadiego - przywódcy dżihadystów z tak zwanego Państwa Islamskiego.
Na dysku Polaka były też pieśni bojowe, groźby pod adresem "przedstawicieli świata Zachodu" oraz filmy instruktażowe pokazujące, jak zachowywać się na polu walki.
Autor: bż/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź