Ile informacji da się pozyskać z jednego nagrania monitoringu? To sprawdza biegły powołany przez prokuraturę badającą okoliczności śmierci 21-letniego Adama, zastrzelonego z policyjnej broni w Koninie. Śledczy czekają na wyniki, ale już teraz zadają biegłym z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie 38 szczegółowych pytań. Od odpowiedzi na nie zależy, czy i jakie zarzuty usłyszy funkcjonariusz konińskiej policji, który pociągnął za spust.
21-letni Adam C. zginął 14 listopada, został śmiertelnie postrzelony z policyjnej broni. Chwilę przed śmiercią uciekał przed policjantem - starszym sierżantem Sławomirem L.
Funkcjonariusze chcieli go wylegitymować, bo zauważyli go w towarzystwie dwóch piętnastolatków. Z perspektywy policyjnego radiowozu spotkanie wyglądało jak transakcja narkotykowa. Ich przypuszczenia spotęgowało to, że Adam na widok policjantów rzucił się do ucieczki.
Sławomir L. pobiegł za Adamem. Kilka sekund później świadkowie słyszeli okrzyk "stój, bo strzelam". Potem był jeden wystrzał.
Policja tuż po zdarzeniu sugerowała, że policjant strzelił, bo mógł zostać zaatakowany. Zwracała uwagę na to, że przy ciele Adama znaleziono nożyczki, które 21-latkowi mogły posłużyć jako broń.
Na razie jeszcze nie wiadomo, na ile ta wersja jest prawdziwa. Chociaż osiedle, na którym doszło do śmiertelnego postrzelenia, jest monitorowane, to momentu wystrzału - jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie ze źródeł zbliżonych do śledztwa - nie ma na żadnym nagraniu.
Tam, gdzie jest "cień"
Kluczowe dla sprawy momenty są niewidoczne, bo wokół miejsca, gdzie doszło do postrzelenia, są zarośla. Prokuratura jednak się nie poddaje - nagranie z kamery, która swoim zasięgiem obejmuje miejsce oddania strzału, zostało przekazane do badania przez biegłego.
Jak się dowiadujemy, film jest przez niego analizowany klatka po klatce. Specjalista sprawdza, czy - po wyostrzeniu obrazu, usunięciu zakłóceń i podbiciu kontrastu - matryca kamery mogła jednak zarejestrować coś, co pozwoliłoby na dokładniejsze odtworzenie okoliczności śmierci Adama.
Prokurator Wojciech Zimoń, który prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci przez policjanta oraz przekroczenia uprawnień, zlecił wykonanie pomiarów, które - po uwzględnieniu tego, pod jakim kątem miejsce tragedii "widziała" kamera - wskazałby, które elementy były zasłonięte w kluczowym momencie.
38 kluczowych pytań
Do teraz śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Regionalną w Łodzi jest w sprawie. Zarzutów - jak ustaliliśmy - najpewniej nikt nie usłyszy przed marcem. Bo do 28 lutego przyszłego roku wypowiedzieć mają się eksperci z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie.
- Powołaliśmy biegłych z tego instytutu w zakresie badań daktyloskopijnych, biologicznych, fizykochemicznch, mechanoskopijnych oraz badania cząstek prochu. Specjalistom zadaliśmy łącznie 38 szczegółowych pytań - informuje Krzysztof Bukowiecki, rzecznik łódzkiej prokuratury regionalnej.
Dodaje, że biegli dostali do analizy materiały dowodowe zabezpieczone na miejscu zdarzenia. To między innymi ubrania Adama - biegły na podstawie resztek prochu będzie oceniał odległość, z jakiej padł strzał. Ekspert z zakresu daktyloskopii będzie z kolei sprawdzał, czy na nożyczkach znalezionych obok 21-latka są ślady jednoznacznie wskazujące, że faktycznie były one w jego ręku.
To samo będzie się zresztą tyczyło "dilerki" z pochodną metaamfetaminy, którą zabezpieczono na krzaku - ponad metr dalej od ciała Adama.
Co można odczytać?
Rodzinę Adama C. reprezentuje mecenas Michał Wąż. Podkreśla, że sprawa musi zostać bardzo drobiazgowo wyjaśniona.
- Na tym etapie dobrze oceniam współpracę z prokuraturą. Liczę, że będzie ona dbała o to, aby powołani do sprawy biegli w terminie wywiązywali się z powierzonych im zadań. Społeczeństwo oczekuje, że tragedia Adama będzie wyjaśniona szybko i dokładnie - podkreśla Wąż w rozmowie z tvn24.pl.
Pełnomocnik rodziny już wystąpił do prokuratury m.in. o powołanie biegłego, który miałby oceniać z ruchu warg osób widocznych na filmie, co działo się bezpośrednio po śmiertelnym postrzeleniu.
- Zwracam uwagę na fakt, że w czynnościach brali udział funkcjonariusze, którzy osobiście znali Sławomira L. Dlatego trzeba położyć nacisk na sprawdzenie, że wszystkie działania funkcjonariuszy były w dobrej wierze - mówi mecenas.
Poza szpitalem
Policjant z Konina opuścił szpital psychiatryczny, do którego trafił na obserwację 14 listopada - w dniu, w którym śmiertelnie postrzelił 21-latka.
- Funkcjonariusz znajduje się na zwolnieniu lekarskim. Nie wykonuje pracy. Oczekuje na wezwanie z Prokuratury Regionalnej w Łodzi – poinformował jego pełnomocnik Michał Wójcik.
Śledczy przeprowadzili z nim pierwsze czynności procesowe – pobranie odcisków palców i wymazu do badań DNA.
- To będzie prowadzone pod nadzorem Biura Spraw Wewnętrznych w Łodzi na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Łodzi. Mój klient będzie w tych czynnościach uczestniczył (…). Prokuratura potrzebuje tych odcisków palców i możliwości ustalenia DNA na śladach, które zostały zabezpieczone – wyjaśnił adwokat.
Oni
Adam C. nigdy nie był notowany. Wywodził się z trudnego środowiska. Kiedy był nastolatkiem, matka zostawiła rodzinę. Chłopiec stał się agresywny, wdawał się w bójki z rówieśnikami. Skończył jednak szkołę gastronomiczną, potem podjął pracę.
- Z zawodu był kucharzem. Chciał iść w tę stronę, żeby mieć swoją restaurację. Za dwa tygodnie mieliśmy pojechać w góry – opowiada w rozmowie z "Uwagą!" TVN narzeczona Adama.
Czy Adam mógł być dilerem?
- Nigdy w życiu. To był taki chłopak, żeby nawet muchy nie skrzywdził – przekonuje kolega Adama.
Z kolei Sławomir L. - jak podkreślają nasi rozmówcy z policji - był "wzorowym gliną".
- Widziałem się z nim. Bardzo przeżywa to, co się stało. To gliniarz z krwi i kości. Jest ojcem trójki dzieci. Nie wyciągnąłby broni i nie zaryzykowałby przyszłości swojej rodziny, gdyby nie miał bardzo dobrego powodu – ocenia w rozmowie z nami podinspektor Andrzej Szary, przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów województwa wielkopolskiego.
Związkowcy - jak informują - wynajęli dwóch adwokatów, którzy będą reprezentować Sławomira L. w postępowaniu.
Mariusz Ciarka, rzecznik komendanta głównego policji też bronił 27-letniego funkcjonariusza z Konina.
- Na całym świecie policjanci szkoleni są tak, żeby użyć broni w ostateczności. Nie wyobrażamy sobie, żeby w Koninie było inaczej, żeby to było działanie umyślne. W świetle prawa policjant jest niewinny, dopóki nie zapadnie prawomocny wyrok sądu. Na razie, w ocenie kierownictwa, ten policjant jest niewinny - mówił Ciarka.
Autor: Bartosz Żurawicz/ks / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24