Stoi tu każdy i na długo. Niedawno informowaliśmy, że mieszkańcy Gałkowa Dużego i Małego pod Łodzią żądają przebudowania przejazdu kolejowego, który skutecznie utrudnia im życie. - Spotkaliśmy się z PKP i wszystko wskazuje na to, że uda nam się przebudować to miejsce - zapowiadają samorządowcy.
Rekordziści stoją tu nawet pół godziny. Nic dziwnego, bo niewielką miejscowość pod Łodzią przecinają dwie trasy kolejowe - z Łodzi do Koluszek i z Łodzi do Dębicy. Z danych PKP wynika, że jeszcze w 2012 roku dziennie przejeżdżało tu około stu pociągów. Na początku grudnia minionego roku było to ok. 70 składów. Potem jednak otworzono dworzec Fabryczny i ruch w Gałkowie znowu się zwiększył.
- Wszystko wskazuje na to, że uda nam się wyjść z tej bardzo trudnej sytuacji. Jesteśmy już po spotkaniu z przedstawicielami PKP i wiele wskazuje na to, że przejazd zostanie przebudowany - mówi Waldemar Chałat, burmistrz Koluszek.
Jak mówi, w rozmowach z przedstawicielami kolei uczestniczyli przedstawiciele gminy i powiatu, na terenie którego leży Gałków Duży i Mały.
Nie górą, a dołem
Burmistrz Waldemar Chałat opowiada, że mieszkańcy będą mogli liczyć na wybudowanie tunelu pod przejazdem kolejowym.
- To lepsze rozwiązanie niż wiadukt. Stojące niedaleko przejazdu domy byłyby zasłonięte przez filary - mówi Chałat.
Dodaje, że według wstępnych wyliczeń PKP, inwestycja mogłaby kosztować ok. 15 mln złotych. - Jeżeli w odpowiedni sposób podzielimy koszt budowy na samorząd i PKP, środki powinny się znaleźć - mówi samorządowiec.
Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK mówi jednak, że na dzielenie kosztów jest zdecydowanie za wcześnie.
- Wyraziliśmy gotowość pomocy. Czekamy wciąż na szczegółowe koncepcje przeprowadzenia inwestycji - podkreśla.
Karetki też czekają
Mieszkańcy żądają zmian i nie chodzi tu tylko o ich wygodę, ale też bezpieczeństwo. Na przejeździe często karetki są też w beznadziejnej sytuacji.
- W ratowaniu życia często decydują minuty. A bywa tak, że zespoły muszą czekać na przejeździe. Czasami bardziej opłaca się do chorego wezwać karetkę znajdującą się pięć kilometrów dalej niż tą, która jest 500 metrów od niego, ale musi pokonać przejazd - mówi dr Krzysztof Chmiela z Falck Medycyny, która w regionie odpowiada za pracę karetek.
Mieszkańcy założyli komitet, który domaga się stworzenia bezkolizyjnego przejazdu przez tory. - To się musi skończyć. Jak opadają zapory, to kierowcy potrafią wciskać się między zapory, byle nie utknąć. A jak ktoś utknie to po kilkunastu minutach zaczyna trąbić i budzi mieszkańców. Dramat - mówi sołtys Edward Pietrykowski.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź