Po Sieradzu (woj. łódzkie) z powodzeniem jeżdżą od trzech lat. Teraz Rowerowe Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe werbuje chętnych do pracy w innych miastach.
Rowerzyści-wolontariusze zawsze mają przy sobie radiostację, poprzez którą dyżurny informuje ich o tym kto i gdzie potrzebuje pomocy.
- Sieradz nie jest rozłożystym miastem. My możemy przecisnąć się przez ulice szybciej niż karetka, choćby jechała na sygnale - chwali się Mateusz Dużyński z Rowerowego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Na "rowerowych karetkach" jeździ w mieście pięć osób. Wszystkie ukończyły kurs udzielania pierwszej pomocy.
- Ich zadanie jest proste. Mają dotrzeć na miejsce jako pierwsi i zacząć ratować ludzkie życie - mówi Dużyński.
Co, gdzie, jak
Rowerzyści mają spełniać jeszcze jedną rolę. Przekazać zespołowi tradycyjnej karetki komplet informacji o tym, gdzie dokładnie znajduje się osoba potrzebująca.
- To nasze największe zmartwienie. Ludzie w nerwach czasami mają problem ze sprecyzowaniem, gdzie jest potrzebujący. Zamiast przystępować do reanimacji, musimy biec "na czuja" - opowiada tvn24.pl pracownik łódzkiego pogotowia.
Jego koledzy w Sieradzu nie mają takich problemów.
- Ekipa rowerowa jest w ciągłym kontakcie z podążającym za nią zespołem. Dzięki radiostacji ratownicy są kierowani jak po sznurku na miejsce - mówi Mateusz Dużyński.
Rowerowe Pogotowie działa w Sieradzu od 2015 roku. Pomysłodawcy inicjatywy werbują chętnych do takiej pracy w innych miastach.
- Zamierzamy stworzyć kilkanaście jednostek na terenie całego kraju. Bierzemy na siebie dostarczenie sprzętu i wyszkolenie ekip. Na zasadzie franczyzy społecznej - tłumaczy rozmówca tvn24.pl.
ROPR swój sprzęt kupił dzięki dofinansowań oraz pomocy sponsorów. Podczas uruchomionej właśnie rekrutacji najchętniej przyjmuje grupy powyżej 4 osób.
- Chodzi nam o ludzi, którzy ukończyli 16 rok życia i mieszkają w miejscowościach większych niż trzydzieści tysięcy mieszkańców - dodaje Dużynski.
Wkręć się
Jak wygląda praca na rowerze-pogotowiu? Wolontariusze pędzą do wskazanego punktu - od znanych w miastach kurierów rowerowych różnią się tym, że w wyjątkowych sytuacjach mogą włączyć syrenę alarmową. Na przykład wtedy, kiedy przejazd drogą jest niemożliwy, a na chodniku jest mnóstwo ludzi.
- Mamy na koncie już pierwsze sukcesy. Są ludzie, którzy bez nas mieliby mniejsze szanse na przeżycie - opowiadają wolontariusze.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: ROPR.pl