Igorek z pękniętą czaszką w szpitalu. Ojciec chłopca usłyszał zarzuty

Rodzice Igora tłumaczyli, że chłopiec spadł z wersalki
Rodzice Igora tłumaczyli, że chłopiec spadł z wersalki
Źródło: tvn24

Zarzut m.in. spowodowania obrażeń głowy ze złamaniem kości czaszki postawiła w poniedziałek prokuratura w Łodzi ojcu dwumiesięcznego chłopca, który z licznymi obrażeniami na ciele w sobotę trafił do szpitala. Rodzice Igora tłumaczyli, że chłopiec spadł z wersalki. Lekarze stwierdzili jednak, że ta wersja nie jest wiarygodna.

Igor trafił do szpitala w sobotę wieczorem. Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała jego 30-letnią matkę i 26-letniego ojca.

Jak poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania, podejrzanemu grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Dodał, że ojcu dziecka postawiono również zarzut spowodowania sińców twarzy i okolic ramion; obrażenia te naruszyły czynności narządów ciała na czas powyżej 7 dni.

Kopania zaznaczył, że obecnie trwa przesłuchanie ojca.

Rzecznik przekazał, że w poniedziałek w obecności psychologa w charakterze świadka została przesłuchana matka chłopca.

- Prawdopodobne jest, że w czasie gdy doszło do urazu, mogło nie być jej w domu. Wymaga to jednak weryfikacji – zaznaczył.

Dodał, że w mieszkaniu rodziców chłopca przeprowadzone zostały dodatkowe oględziny z wykorzystaniem specjalistycznego sprzętu do wykrywania krwawych plam.

W sobotę dwumiesięczny chłopiec w ciężkim stanie trafił do szpitala w Łodzi, a lekarze rozpoznali pęknięcie podstawy czaszki. Rodzice tłumaczyli, że chłopiec spadł z wersalki o wysokości ok. 40 cm.

Lekarze nie wierzą, policjanci znaleźli ślady krwi

Wersja rodziców od początku wydała się lekarzom ze szpitala im. Marii Konopnickiej w Łodzi podejrzana.

- Lekarze zakwestionowali mechanizm powstania obrażeń przedstawiony przez rodziców chłopca - mówił Krzysztof Kopania.

"Cisi, spokojni"

Rodzice chłopca, 30-letnia kobieta i jej o cztery lata młodszy mąż, zajmowali się wspólnie wychowaniem jedynego dziecka. W sobotę wieczorem, kiedy Igor trafił do szpitala, ojciec dziecka miał w organizmie 0,4 promila alkoholu, matka była trzeźwa.

Sąsiedzi podkreślają, że rodzina nie wzbudzała żadnych podejrzeń.

- Byłam zdziwiona faktem, że w tym domu było bardzo cicho. W ogóle nie było słychać tego dziecka. To mnie tylko zaskakiwało. Matka mówiła, że "syn jest spokojny" - opowiadała przed kamerą TVN24 jedna z sąsiadek.

Policja informuje, że rodzina nie miała tzw. Niebieskiej Karty.

- Nigdy nie musieliśmy interweniować w tej rodzinie - mówi asp. Aneta Sobieraj z łódzkiej policji.

Autor: bż,js / Źródło: TVN24 Łódź, PAP

Czytaj także: