- W Polsce powinien powstać ogólnokrajowy system zdarzeń niepożądanych i wprowadzone powinny być standardy przeprowadzania badań diagnostycznych - we "Wstajesz i Wiesz" eksperci zastanawiali się, jak wyciągnąć wnioski po dramacie 57-latka z Łodzi, który - zdaniem rodziny - nie doczekał się opieki medycznej z powodu długiego weekendu.
- Łatwiej zarzucić winę szpitalowi czy lekarzowi niż zastanowić się, jak usprawnić system, który doprowadził do tej sytuacji - mówił we "Wstajesz i Wiesz" dr Maciej Hamankiewicz z Naczelnej Izby Lekarskiej. Odniósł się w ten sposób do tragedii łodzianina, który zmarł w długi weekend na stole operacyjnym z powodu tętniaka aorty brzusznej.
Zanim 57-latek z Łodzi trafił na stół operacyjny, nie wykonano mu ani dopplerowskiego USG ani tomografii komputerowej. Szpital twierdził przed kamerami TVN24, że USG "nie było konieczne" a tomograf był "czasowo uszkodzony". Inną wersję przedstawili bliscy zmarłego mężczyzny, którzy udostępnili nam nagrania z ukrytej kamery, z których wynika, że w szpitalu badania USG i tomografii odbywają się tylko w dni powszednie. Kiedy łodzianin trafił do placówki im. Jonschera w Łodzi, pracownicy odbierali dzień wolny za 3 maja.
Wyciągnąć wnioski
- W Polsce prawie 200 placówek prowadzi rejestr zdarzeń niepożądanych. Trzeba złączyć te systemy w jeden system ogólnopolski, żeby łatwiej wyciągać wnioski i wprowadzać poprawki do systemu - mówił w studiu TVN24 dr Paweł Grzesiowski, Kierownik Zakładu Profilaktyki Zakażeń w Warszawie.
Wtórował mu dr Hamankiewicz, który zaznaczył, że "wnioski wyciągane są w sprawach nagłośnionych przez media, a niektóre zdarzenia niepożądane podczas leczenia nie przedostają się do szerszego grona osób i nie są dokładnie analizowane".
"USG mogło pomóc"
Dr Paweł Grzesiowski odniósł się do zarzutów rodziny pacjenta z Łodzi, którzy twierdzą, że szanse na uratowanie 57-latka zmniejszył fakt, że pracownicy szpitala nie przebadali go ani tomografem, ani dopplerowskim USG.
- USG z pewnością pomogłoby w diagnostyce. Pozwoliłoby na wykluczenie problemów w jelitach i mogłoby skierować uwagę pajcentów na ewentualnego tętniaka - przyznał Grzesiowski, który dodał, że "badania przesiewowe są standardem i trzeba wyjaśnić co się stało, że nie wszystkie zostały przeprowadzone".
W odpowiedzi dr Maciej Hamankiewicz stwierdził, że działanie personelu w łódzkim szpitalu oceni Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej i prokuratura i trudno jednoznacznie odnieść się do działań bez wiedzy, jak postępowało leczenie.
Będą standardy diagnostyczne?
Zdaniem dr Grzesiowskiego, trzeba rozważyć wprowadzenie standardów diagnostyki pacjenta. Polegać miałyby one na stworzeniu przejrzystych procedur mówiących, jaką diagnostykę trzeba przeprowadzić u pacjenta w zależności od zgłaszanych objawów.
- Ja wiem, że mogą pojawić się głosy, że diagnostyka powinna być częścią sztuki lekarskiej a nie sztywnych procedur. Nie mniej jednak, taki przejrzysty schemat pozwoliłby na szybsze podjęcie odpowiednich kroków w momencie zagrożenia - kończy dr Paweł Grzesiowski.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź