Historia 51-letniego łodzianina i szóstki jego dzieci poruszyła naszych czytelników. Jak informowała pomoc społeczna, sąd rodzinny chciał odebrać mu dzieci, bo... w ich domu było brudno. Sąd tłumaczy teraz, że miał podstawy do podjęcia takiej decyzji. Ministerstwo Sprawiedliwości mówi jednak o "skandalicznej" postawie sędziego. Dzieci na razie zostaną z ojcem. Ostateczna decyzja zapadnie 11 października.
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej podkreślał we wtorek, że ojciec samotnie wychowujący szóstkę dzieci ma je stracić. Dlaczego? Bo kurator sądowy stwierdziła, że warunki w domu są fatalne.
- Uzasadniała, że nie wszystkie dzieci mają łóżka. Zwracała uwagę na brud. Wygląda to tak, że kochający ojciec ma stracić dzieci, bo jest biedny - informowała Aleksandra Płoszka, z MOPS w Łodzi.
Sprawa stała się głośna, zainteresował się nią resort sprawiedliwości. Przewidziana na czwartek procedura odebrania dzieci została wstrzymana. Wiceminister Patryk Jaki pisał o "skandalicznej decyzji sądu".
Nie było wtedy jeszcze oficjalnego stanowiska sądu rodzinnego. To się zmieniło w piątek. Łódzki sąd w piątek opublikował oświadczenie w tej sprawie. Informuje, że dzieci na razie zostaną przy ojcu. Przynajmniej do 11 października, bo wtedy ma się odbyć rozprawa.
Pracownicy sądu dodają, że rodzina Wojciecha Kabzy zostanie do tego czasu objęta "wzmożonym nadzorem kuratora".
"Były podstawy"
Kiedy o sprawie Wojciecha Kabzy i jego dzieci zrobiło się głośno, na łódzki sąd spadła fala krytyki. Sam minister Zbigniew Ziobro mówił przed kamerami TVN24, że działania sądu budzą jego poważne wątpliwości.
- Na pierwszy rzut oka, bo nie chcę jeszcze tego rozstrzygać, może to stanowić naruszenie prawa, jeżeli chodzi o decyzję sądu - powiedział Ziobro.
W wydanym w piątek oświadczeniu sąd się broni, że decyzja o umieszczeniu dzieci pana Wojciecha w placówkach opiekuńczo-wychowawczych zapadła na podstawie solidnych argumentów.
Podkreśla, że rodzina pana Wojciecha od grudnia ubiegłego roku ma "Niebieską Kartę". O tym, że w domu przy ul. Jesionowej dzieje się źle, mieli informować m.in. pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
"W dniu 28 czerwca 2016 roku do akt wpłynęło pismo MOPS (...) informujące o tym, że oboje rodzice nadużywają alkoholu. Dzieci pozostają bez opieki do późnych godzin nocnych, najmłodsze bliźniaki nie wychodzą z domu, opiekę sprawuje babka, która nie daje sobie rady z opieką nad sześciorgiem wnuków" - informuje sąd.
Pracownicy społeczni mieli prosić sąd o objęcie nadzoru nad rodziną, w związku z nadużywaniem w niej alkoholu.
Tłumaczenie sądu nie przekonuje ministra Patryka Jakiego. - Już wczoraj zapoznałem się z argumentacją sądu i aktami. Sąd rodzinny ma interesować się rodziną, a nie procedurami. Tak było w tym przypadku. Sędzia nie podjął trudu, żeby dowiedzieć się, że w ciągu kilku miesięcy sytuacja dzieci w tej rodzinie bardzo się zmieniła - mówi Jaki.
"Nastąpił przełom"
Wiceminister nawiązuje do faktu, że - jak podkreślał też MOPS - decyzja o odebraniu dzieci została podjęta bez konsultacji z pracownikami społecznymi.
- To fakt, że wcześniej były tam problemy, ale od czerwca nastąpił przełom. Pan Wojciech zrozumiał, że musi się zmienić. I to zrobił. Przestał pić, zaczął pracować na dwa etaty. Sąd jednak wydał decyzję bez sprawdzenia, jak obecnie wygląda sytuacja w tym domu – informuje Monika Pawlak, rzecznik MOPS.
Dodaje, że rodzina ma już przyznany lokal w łódzkim śródmieściu.
- Ich warunki mieszkaniowe niedługo bardzo się poprawią. Trzymamy kciuki za pana Wojciecha i jego dzieci - podkreśla.
Rodzinie pomaga od kilku miesięcy asystent.
Pomoc dla dzieci
Pan Wojciech leczy się z alkoholizmu. Rodzinę utrzymuje, pracując jako ochroniarz (z dziećmi zostaje wtedy babcia). W czerwcu od niego (i reszty rodziny) odeszła 32-letnia konkubina. To na jej konto spływały pieniądze z programu 500 plus. Pan Wojciech interweniował w tej sprawie. Na razie efekt jest taki, że pieniędzy nie dostaje ani on, ani matka dzieci.
- Matka dzieci mieszka ze swoim partnerem tuż obok swojej dawnej rodziny. Jakiś czas temu widziałam, jak czteroletni Antoś podbiegł pod drzwi jej nowego partnera. Wołał mamę i płakał. Myślałam, że mi serce pęknie - mówi TVN24 jedna z sąsiadek.
- Niedawno widziałam mamę w tramwaju. Tęsknię za nią... Ale teraz najbardziej boję się, że stracimy również tatę - mówiła 8-letnia Natalia Kabza
Historia dzieci pana Wojciecha wzruszyła czytelników tvn24.pl i widzów TVN24. Na Kontakt24 otrzymaliśmy mnóstwo deklaracji osób, które chcą pomóc dzieciom.
Pomoc można kierować na adres fundacji Razem Lepiej (ul. Kickiego 2, lok. U1 04-369 Warszawa) lub wpłacać na subkonto 70 2490 0005 0000 4600 6088 5290.
- Przyjmujemy pomoc rzeczową oraz pieniądze. Zadbamy o to, żeby pomoc trafiła bezpośrednio do dzieci - mówi Marek Szambelan, prezes fundacji.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź