- On wykorzystał mój stan psychiczny i sytuację, w której się znalazłam - mówi Katarzyna P., żona byłego szefa piramidy finansowej Amber Gold. Podczas pobytu w areszcie w Łodzi zaszła w ciążę. Początkowo nie chciała wskazywać z kim. Teraz mówi wprost, że był to jej wychowawca. Czy rzeczywiście? - Były już funkcjonariusz zostanie poddany przymusowym testom DNA - postanowiła właśnie łódzka prokuratura. Śledczy sprawdzają, czy w łódzkim więzieniu nie doszło do "przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego".
Władze aresztu o sprawie poinformowały prokuraturę. W zawiadomieniu wskazali na zapis Kodeksu karnego, który mówi o przekroczeniu uprawnień lub niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariusza publicznego, który działa "na szkodę interesu publicznego lub prywatnego". Za takie przestępstwo grozi do trzech lat więzienia.
Śledczy na początku tamtego roku umorzyli to śledztwo, bo Katarzyna P. podczas przesłuchania nie chciała wskazywać, kto jest ojcem.
- Kobieta odmówiła udzielania informacji o okolicznościach zbliżenia. Mówiła jedynie, że nie czuje się ofiarą żadnego przestępstwa - wyjaśnia Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
W zeszłym roku sąd jednak nakazał prokuratorom wznowienie śledztwa. Przełomem była zmiana stanowiska Katarzyny P., która po przeniesieniu do innego zakładu karnego (w Grudziądzu, gdzie urodziła córkę) zaczęła więcej mówić o okolicznościach sprawy.
- Katarzyna P. wskazała funkcjonariusza Służby Więziennej, który jest prawdopodobnym ojcem. Kobieta stwierdziła, że wykorzystał on jej sytuację i zły stan psychiczny - mówi Kopania.
Przymusowe badania
Tyle że chociaż córka Katarzyny P. ma już rok, to wciąż nie ma dowodu na to, kto jest ojcem. Ustalić to stara się sąd w Gdańsku, gdzie toczy się proces cywilny o ustalenie ojcostwa.
Katarzyna P. twierdzi, że ojcem jest kapitan Tomasz R., który w Łodzi był jej wychowawcą. Do teraz jednak nie udało się sprawdzić jego DNA, żeby potwierdzić tę wersję.
- Ponieważ sądowi do tej pory nie udało się uzyskać wyników, postanowiliśmy sami powołać biegłych, których opinia będzie wykorzystana w śledztwie - wyjaśnia Kopania.
Prokurator dodaje, że badania genetyczne będą przymusowe.
- Po otrzymaniu wyników będziemy podejmować dalsze decyzje w tej sprawie - kończy nasz rozmówca.
Były wychowawca
Kapitan Tomasz R. w zakładzie karnym przy ul. Beskidzkiej pracował jako wychowawca. W SW był od 12lat.
R. nie służy już za kratkami. W zeszłym roku został skazany za podżeganie do poświadczenia nieprawdy na cztery miesiące pozbawienia wolności (kara została warunkowo zawieszona). W 2014 roku namawiał pracownicę administracji w areszcie o przyjęcie korespondencji od Katarzyny P. do sądu ze zmienioną datą.
- Funkcjonariusz odszedł ze służby, zanim dyrekcja podjęła decyzję o jego wydaleniu w związku z wyrokiem - informuje kpt. Jakub Białkowski, rzecznik prasowy Dyrektora Okręgowego Służby Więziennej w Łodzi.
Echa afery
Wcześniej zakończyło się wewnętrzne postępowanie wyjaśniające zlecone przez szefostwo aresztu. Dziewięciu funkcjonariuszy (w tym Tomasz R.) otrzymało karę nagany. Funkcjonariuszom "dostało się" m.in. za to, że wiedzieli o romansie Katarzyny P., ale nie poinformowali o nim przełożonych.
Najbardziej jednak ucierpiał ówczesny szef zakładu karnego przy ul. Beskidzkiej, który został odwołany ze stanowiska za niewłaściwy nadzór.
MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN Z 27 MARCA 2015:
Autor: bż/jb / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź