Bełchatowska prokuratura wyjaśnia okoliczności śmierci dwóch mężczyzn. Jeden z nich, 36-latek był reanimowany bez skutku na klatce schodowej. Drugi, 19-letni Dawid, zmarł w mieszkaniu znajomej.
Syna zaczęła tracić pół roku temu. Wtedy to, jak mówi Beata Sobolewska - jej syn poznał 38-latkę, u której zamieszkał.
- Wyniósł się do niej. Wcześniej z domu znikały różne rzeczy. Doszło do tego, że zabraniałam mu wchodzić do mieszkania - opowiada matka 19-latka w rozmowie z Piotrem Borowskim, reporterem TVN24.
W sobotę dowiedziała się, że jej syn nie żyje. Dzisiaj przyszła do szpitala, żeby zobaczyć Dawida przed sekcją.
- Powiedzieli mi, że to niemożliwe. To dla mnie ogromna, niewyobrażalna tragedia - płacze.
Mówi, że "nienawidzi wszystkich dilerów".
- Sieją śmierć, zabierają nam dzieci. Dawid chciał się leczyć, wyjść z tego. Ale nałóg był zbyt silny - mówi.
Tłumaczy, że Dawid bez dawki "dostawał szału".
- Zadzwoniłam na policję, trafił do psychiatryka. Stamtąd go zabrałam do Monaru - opowiada.
Dawid jednak, jak mówi matka, uciekł po trzech tygodniach terapii.
- Od razu pojechał do niej. Nawet nie zdążyłam go przytulić - płacze.
Porażająca statystyka
Dawid nie był jedyną ofiarą dopalaczy. W miniony weekend życie stracił 36-letni mężczyzna.
- Został znaleziony na klatce schodowej, nie oddychał. Niezbędna była reanimacja. Niestety, była nieskuteczna - opowiada podkom. Aneta Sobieraj z łódzkiej policji.
Obok leżał 31-latek. Jego życie udało się uratować. Trafił do szpitala w Bełchatowie.
- Na szczęście nie musi już przebywać na oddziale intensywnej opieki medycznej. Obok tego pacjenta, mamy jeszcze 21-latka, który też zatruł się dopalaczami. Jego stan wciąż jest bardzo poważny - mówi Katarzyna Babczyńska, rzeczniczka szpitala w Bełchatowie.
Mówi, że od początku wakacji nie było tygodnia, żeby do szpitala nie trafił ktoś po dopalaczach.
Okoliczności obu zgonów bada bełchatowska prokuratura. W Łodzi śledczy badają też śmierć 30-latki, która zmarła w ubiegłym tygodniu. W weekend, także w Łodzi, życie straciła inna młoda kobieta.
- Jej partner w stanie krytycznym trafił do szpitala. Bliższe informacje co do okoliczności tego zdarzenia przekazane zostaną po dokonaniu niezbędnych ustaleń - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Nie żyje też 24-latek z Ostrowa Wielkopolskiego. Mężczyzna również brał dopalacze. Razem z nim substancję psychoaktywną wzięły dwie 18-latki. Na szczęście one przeżyły. Do tego zdarzenia także doszło w ubiegłym tygodniu.
Stary problem, nowa ustawa
Z danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego wynika, że od początku roku do czerwca odnotowano już 1942 przypadki zatrucia dopalaczami. W pierwszym półroczu życie z tego powodu straciło 11 osób.
- Nie ma bezpiecznych dopalaczy! Ich zażywanie grozi utratą zdrowia, a często też śmiercią - podkreśla rzecznik GIS Jan Bodnar.
Dwa tygodnie temu Sejm przegłosował ustawę, która ma zapewnić skuteczniejszą walkę z dopalaczami. Zgodnie z nowymi przepisami, dopalacze będą traktowane przez prawo na równi z narkotykami - mówiła z mównicy sejmowej Bernadeta Krynicka (PiS).
Oznacza to, że sprzedawcy dopalaczy będą traktowani jak dealerzy narkotyków, a ofiary dopalaczy będą miały dostęp do takich samych terapii, jak narkomani. Za posiadanie dopalaczy - tak samo jak narkotyków - będzie można trafić do więzienia.
Kolejnych zakazanych substancji nie będzie trzeba dopisywać do ustawy - wystarczy rozporządzenie ministra zdrowia. Za zmianami zgodnie zagłosowały wszystkie kluby. Są jednak obawy, że ustawa ma luki.
- Do czasu wciągnięcia na listę nowy dopalacz, świeżo wytworzony, będzie środkiem zastępczym, a nie środkiem odurzającym czy nową substancją psychoaktywną, a obrót nim czy udzielanie małoletnim nie będzie penalizowane - wskazał Sebastian Bohuszewicz, radca prawny.
To oznacza, że tak jak było do tej pory, zmiany w prawie nie będą nadążały za kreatywnością producentów śmiercionośnych dopalaczy.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź