- W tej książce nie ma polityki. Od polityki uciekaliśmy na kilometry. Ta książka nikogo nie oskarża. Jest takim oddechem pamięci - powiedział w "Xięgarni" Maksymilian Rigamonti o fotoalbumie "Echo", który uznany została za najlepszą książkę fotograficzną roku.
Magdalena i Maksymilian Rigamonti wspólnie realizują wywiady w ramach cyklu "Rigamonti dwa razy". Dziennikarka rozmawia z politykami i osobami z życia publicznego, których fotograf portretuje.
Album "Echo" Maksymiliana Rigamontiego, do którego tekst napisała Magdalena Rigamonti, uznany został najlepszą książką fotograficzną roku w konkursie Picture of the Year International.
Album z Wołynia
Publikacja jest efektem pięcioletniej pracy, w czasie której wspólnie jeździli na Wołyń.
Maksymilian Rigamonti przyznał, że gdy dowiedział się o przyznaniu nagrody za najlepszą książkę fotograficzną roku, popłynęły mu łzy. - Cały dzień płakał - dodała jego żona, Magdalena.
- Ta nagroda jest tylko bardzo miłym dodatkiem. Jak pamiętam cały ten proces od pomysłu, poprzez realizację, po wyjazdy, nocowania w dzikich miejscach, szukania pieniędzy, przekonywania ludzi, cała ta machineria produkcyjna, po tym czułem się absolutnie spełniony - powiedział Maksymilian Rigamonti.
Każde zdjęcie w książce opatrzone jest współrzędnymi geograficznymi. - Mój przyjaciel Maciek Nabrdalik, który wysłuchiwał miesiącami o Wołyniu, podpowiedział, że "jeżeli tak tam jeździsz i odkrywasz, to zrób z tego mapę". Powstała makieta, a potem i książka-mapa dla naszej społecznej i historycznej wrażliwości - wytłumaczył Maksymilian Rigamonti.
"Ukraińcy uszanowali te cmentarzyska"
Magdalena Rigamonti opowiedziała, że pierwszy raz na Wołyń pojechała z mężem w listopadzie 2013 roku.
- Kiedy wyszliśmy z przydrożnego hoteliku tuż przy granicy polsko-ukraińskiej, okazało się, że są tylko pola. Co jakiś czas drzewa owocowe, jesienią bez liści i kwiatów, co jakiś czas jakiś las i puste przestrzenie - dodała. Wcześniej w tych miejscach znajdowały polskie szkoły, kościoły i domostwa.
W charakterze przewodnika parze towarzyszył archeolog i ekshumator Olaf Popkiewicz. - Gdy opowiadał nam o tych miejscach, wręcz zaczęliśmy słyszeć te głosy, że te dzieciaki latają, że ci ludzie do siebie mówią - podzieliła się. - Zaczęliśmy sobie wyobrażać jak to życie do 1943 roku na Wołyniu wyglądało. Było tam 1200 polskich wsi i wszystkie zniknęły całkowicie z powierzchni ziemi - powiedziała Magdalena Rigamonti.
Dziennikarka opowiedziała, że z mężem szukali znaków po wsiach, ale "jedynie znaki w naturze udawało się znajdować".
- Wiosną to pięknie widać, jak kwitną bzy. Gdy idzie się przez puste pole i są kępy drzew owocowych. One nie zniknęły, one zostały - powiedziała Magdalena Rigamonti.
- Na tych miejscach po polskich wsiach nie powstały żadne domostwa ukraińskie. Mamy takie poczucie, że Ukraińcy uszanowali te cmentarzyska i nie zbudowali nic swojego, więc stąd ta pustka - stwierdziła.
W drugiej części programu krytyczka i historyczka sztuki Anda Rottenberg opowiedziała o silnych kobietach w literaturze.
Program "Xięgarnia" na antenie TVN24 w każdą sobotę o godz. 18. oraz w niedzielę o godz. 2.30.
Autor: tmw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24