Czy młode pokolenie Polaków posługuje się jeszcze polszczyzną, czy może już całkiem innym językiem? Takie pytanie zadało sobie ministerstwo kultury i postanowiło wesprzeć ojczystą mowę. Już prawie 6,5 tys. Polaków polubiło na portalu facebook kampanię "Ojczysty - dodaj do ulubionych".
Na profilu kampanii czytamy, że "ma przypominać o roli i miejscu języka ojczystego w życiu Polaków, ma przyczynić się do podnoszenia świadomości językowej, do ugruntowania poczucia, że polszczyzna jest tworzona przez każdego użytkownika i że to każdy z nas jest za nią odpowiedzialny". Honorowy patronat nad akcją objął prezydent Bronisław Komorowski.
"Gastrofaza", "hejter" i inne
Uznano bowiem, że współczesną polszczyznę zalewają wręcz zapożyczenia z języka angielskiego. Potwierdzają to wypowiedzi licealnej młodzieży. - Kiedyś specjalnie powiedziałem: ojciec, upichć coś, bo mnie gastrofaza złapała, to przez 20 minut stał w kuchni i nie wiedział o co chodzi - wyznaje Piotr Gonera. Inna uczennica tłumaczy, że nienawistnik w nowomowie to po prostu hejter (od angielskiego hate - nienawidzić).
- To jest naturalne - ocenia Jacek Skorupski-Cymbaluk, także licealista i stwierdza, że jego rodzice zapewne także mieli "swój słownik", którego on dziś mógłby nie zrozumieć.
To prawda, ale można odnieść wrażenie, że rodzice tyle nie importowali. - Zapożyczamy bardzo dużo z angielskiego. Często to jest wynik zwyczajnie snobizmu - mówi dr Katarzyna Kłosińska, językoznawca.
"Obsługa chipsetu mobo" kontra "wleczenie z dwumlaskiem"
Kopalnią językową są nowe technologie. Komputerowy język próbowano już urzędowo spolszczyć. I trudno się dziwić. Na prośbę o pomoc związaną z działaniem komputera jeden z internautów otrzymuje taką odpowiedź: "Napisz, czy były ostatnio instalowane sterowniki urządzeń lub wykonywałeś upgrade driverów na przykład do obsługi chipsetu Twojej mobo?".
Jednak, jak ocenia Konstanty Młynarczyk z magazynu komputerowego "Chip", odgórne interwencje, by język komputerowy brzmiał bardziej swojsko, skończyły się "spektakularną klęską". - Do dziś śmieje się z nich cały internet. I przypomina próby w stylu zastąpienia przeciągania i podwójnego kliknięcia "wleczeniem z dwumlaskiem".
- Jest tyle rzeczy w świecie, które trzeba jakoś nazwać. A jeśli przychodzą one z gotowymi już nazwami, no to czasem grzech byłoby nie skorzystać - przyznaje prof. Jerzy Bralczyk.
Czy kampania ministerstwa przyniesie pożądane efekty? Jest jeszcze za wcześnie by to stwierdzić, jednak z pewnością widać światełko w tunelu. - Pierwej pójdźmy do KFC - usłyszałem to ostatnio na ulicy. Szok! Przeżyłem autentyczny szok. Chłopcy mający po 14-15 lat - wyznaje licealista Piotr Gonera.
Źródło: Fakty TVN